[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nim zaczniem, trzeba pilnie z sobą się rachować,
Czyli co przedsiębierzem, wypełnić zdołamy.
A że często rachmistrzem miłość własną mamy,
Mylemy się w rachunku. Stąd się często dzieje,
Iż się z pism i pisarza czytający śmieje,
A ów biedny tymczasem w żalach i rozpaczy.
Zwiat się popsuł i nigdy wejzrzeć w to nie raczy,
Wiele trudów potrzeba choć i na złe rzeczy;
I przy dobrych nie zawżdy sława ubezpieczy.
108
Różne są ludzkie zdania: ci w lewą, ci w prawą,
Ci chcą nazbyt powolnie, tamci nazbyt żwawo,
Ci płakać z Bewerlejem, ci śmiać z Donkiszotem,
Więc autor ustawicznym strudzony kłopotem,
Gdy do usług publicznych z swym dziełem pospiesza,
Chcąc ucieszyć frasuje, chcąc smucić rozśmiesza.
Dawne przysłowie: trudno każdemu dogodzić.
Bogdaj na zysk pracować, niż na sławę godzić,
A porzuciwszy książek marne paragrafy
Pisać weksle zyskowne albo cerografy.
Tak mówił pan Bartłomiej nie bardzo uczony,
Ale wekslarz nie lada, rachmistrz doświadczony,
Co doszedł, gdy kunszt szczęścia w ścisłej liczbie mieści,
Jak brać trzy od dziesięciu, a od sta trzydzieści.
Nigdy się on nad zbytnim pismem nie spracował,
Dłużnik kartę podpisał, on ją podyktował,
Styl łatwy, korzyść pewna, sława bez utraty.
Tak świat idzie, z mądrego śmieje się bogaty.
Pieniądze - podły towar, niewart wielkiej duszy,
Przecież zysk i monarchy, i mędrce poruszy,
A ten, co się naśmiewał z fortuny igrzyska,
Wielbi ją, skoro promyk pomyślności zyska.
Mądrość, chociaż wspaniałych sentymentów uczy,
Wesprze, wzmoże, pocieszy, ale nie utuczy.
Złe się myśli o głodzie i snują, i marzą,
Koncepta się nie roją, słowa nie kojarzą.
Zgoła zle bez pieniędzy, a uczone bractwo,
Choć z pozoru powabne, w istocie matactwo.
Praca wielka, a jaka korzyści nadzieja?
Chcesz przykładu? Masz w oczach, wspojzrzyj na Błażeja.
Jak jął pisać i nadto pisma nagryzmolił,
W jednych łajał, łgał w drugich, a w trzecich swywoli
109
To chciał starych poprawiać, to nauczać dzieci;
Puścił niewód na głębią; cóż wyciągnął? Sieci.
Albo jeśli co było, to błoto i trzaski.
Zgłuszył go ojciec Alfons uczonymi wrzaski,
Wyśmiała Julijanna, gniewał się Podstoli.
Zgoła czy kto pracuje spieszno, czy powoli,
Czy Å‚aje, czy podchlebia, przestrzega czy zwodzi,
Choćby drugim i pomógł, sam sobie zaszkodzi.
Wiecznej, prawda, pamięci są pisarze godni,
Lecz cóż sława po śmierci, gdy za życia głodni?
Ten, co wojnę trojańską w dzielnych rytmach zebrał,
Kiedy żył, ślepy Homer, po ulicach żebrał.
Siedm miast było w zatardze, w którym się z nich rodził,
A kiedy je za życia o kiju obchodził,
%7ładne wsparcia nie dało; żył, umarł ubogi.
Gdyby był rżnął w marmurze te, co śpiewał, bogi,
Gdyby był kunsztem pędzla dawne dzieje zdobił,
Mniej na sławę, lecz na chleb więcej by zarobił.
Zginęłyby, to prawda, dzieł wielkich przykłady,
Nie miałby Odysei świat i Ilijady,
Aniby dziwił Homer kunsztem wielorakiem,
Ale by żył wygodnie, nie umarł żebrakiem.
Otóż zysk tych, co wierszem albo prozą piszą:
Zewsząd bojazń, zgryzoty, smutki towarzyszą.
Tych zazdrość uciemięża, tamtych niedostatek;
A gdy troski wytrawią żywości ostatek,
Ów Pegaz, co siÄ™ dosiąść niekiedy pozwala,
Laurowego hołysza wiezie do szpitala.
Zły to nocleg. Niekiedy na lepsze trafiały,
Rzadko jednak talenta szczęśliwe bywały.
Fortuna sprzeczna muzom. Z przypadku i pracy
Miałeś niegdyś folwarczek pod Rzymem, Horacy.
110
Miał i Nazo, lecz gdy się nieostrożnie chlubił,
I wolność, i majątek swym talentem zgubił.
Były, przeczyć nie można, talenta szczęśliwe;
Wieleż nędznych. Umysły sławy tylko chciwe
Sławą się też i pasą, lecz ta strawa licha.
Błąd zuchwały korzysta, talent skromny wzdycha,
A gdy śmiałym natręctwem fortuny nie kupi,
Czego godzien rozumny, to posiada głupi.
Trzeba talentom wsparcia, cnocie przewodnika.
Ale gdzież takie oko, które wskroś przenika,
Które mogąc chce widzieć, czego nie dostawa?
Znać, czuć, zdobić, wspomagać - przymiot Stanisława.
DO PANA LUCICSKIEGO
Na garcu zasadzony i kwarcie, i flaszy,
Zda się podłym twój urząd, mospanie podczaszy.
Nie myśleli tak starzy, gdy go stanowili;
Chcieli oni porzÄ…dku i w tym, jakby pili.
Więc na pamiątkę ojców naszych wiekopomnych,
Choć masz urząd pijacki, wodzem masz być skromnych.
Tobie zatem, aby się zniósł zbytek w narodzie,
Tobie to dzieło niosę o piwie i miodzie.
A gdy mnie pod twym hasłem krytyka nie straszy,
Kończę, choć nie kielichem: Bogdaj zdrów, podczaszy!
Rób, Polaku, miód, piwo, a będziesz bogaty.
Tak nam nasi ojcowie mawiali przed laty.
Tak i teraz, a przecież, o nasz zysk niedbali,
Nie słuchamy, jakeśmy przedtem nie słuchali.
Słodka zawżdy rzecz cudza, co nasze mniej ważne:
Stąd miód poszedł w pogardę, piwo nie poważne,
111
A że go dostać można i łatwo, i tanio,
Dla mody go nie pijÄ…, dla mody go ganiÄ….
Wkradł się zbytek w umysły zgnuśniałe w pokoju,
Wkradł się w odzież, w mieszkanie, do jadła, napoju,
A coraz postępując fatalnym ogniwem,
Wzgardził dawną prostotą, w niej miodem i piwem.
Przeszedł nałóg nieprawy od ojców do dzieci,
Co było trunkiem panów, teraz ledwo kmieci.
Zrażeni niezgrabnością mniemanej prostoty,
Wstydziem siÄ™ miodu, piwa, tak jak dawnej cnoty.
Lepiej było, kiedyśmy nasze trunki pili.
Nie piwo lub miód czynił, żeśmy zwyciężyli,
Ale co za prostymi trunki zawżdy chodzi,
Trzezwość była zaszczytem i starców, i młodzi.
Z nią mężność, trwałość, praca i cierpliwość rosła,
Z nimi po krajach sława nasza się rozniosła,
Z nimi byliśmy straszni, mężni i szczęśliwi.
Teraz - mód niewolniki i nowości chciwi,
Fraszkami zatrudnieni, starowni o zbytki,
W nasyceniu żądz płochych kładziemy pożytki.
Jakież są? Zewsząd strata, zamiast zasilenia,
Zewsząd ujma korzyści i dobrego mienia,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]