[ Pobierz całość w formacie PDF ]

południe holując drugą. Normalnie zapas paliwa na szalupie starcza tylko na sto mil przy
szybkości około czterech węzłów. Szalup używa się wyłącznie w wyjątkowych wypadkach,
takich jak odholowanie innej łodzi od tonącego statku, wyławianie rozbitków, nagłe
udzielenie pomocy czy też w warunkach sztormowych. Mc$kinnon jednak był przewidujący i
załadował dodatkowe bańki z benzyną, które nawet przy złej pogodzie pozwolą im dopłynąć
do wyspy Lepar, mniej więcej tej samej wielkości co wyspa Sheppey. Minęli ją z
prawej burty przepływając przez Kanał Macclesfield. Kapitan Findhorn, który spędził na
archipelagu piętnaście lat, wiedział, gdzie można dostać benzynę na wyspie Lepar. Dużo
benzyny. Jedyną niewiadomą stanowiły więc poczynania Japończyków  może już zajęli tę
wyspę, lecz wydawało się to dość nieprawdopodobne, gdyż ich wojska lądowe zajęły już
tak wielki obszar i tak były rozczłonkowane, że ich dowódcy mogli uznać zajmowanie takiej
małej wyspy za bezcelowe. Mając dużo benzyny i słodkiej wody szalupy będą płynąć
jeszcze bardzo długo, może aż do Cieśniny Sundajskiej między Sumatrą a Jawą, zwłaszcza
gdyby zaczął znów wiać pasat północno_wschodni, który ułatwiłby im zadanie. Teraz jednak
pasat nie wiał, nie było w ogóle najlżejszego wiatru czy powiewu, panowała absolutna
cisza, było duszno i gorąco nie do wytrzymania. Leciutki powiew, będący rezultatem
posuwania się łodzi, jak na urągowisko jeszcze tylko pogarszał sytuację, bo nie przynosił
żadnej ulgi. Rozżarzone słońce zachodziło, chowało się daleko na zachodzie, lecz jego
promienie nadal paliły. Nicolson kazał postawić dla osłony oba żagle  kliwer, żeby rzucał
cień na część dziobową i żagiel lugrowy, wciągnięty tylko do połowy masztu, żeby osłaniał
jak największą część rufy. Lecz nawet w ich cieniu było nieznośnie gorąco, temperatura
sięgała około trzydziestu pięciu stopni, przy wilgotności przekraczającej osiemdziesiąt pięć
procent. Na terenach Indii Wschodnich rzadko kiedy, niezależnie od pory roku, temperatura
spada poniżej trzydziestu stopni. Najmniejszej ulgi nie przyniosłoby też
zanurzenie się w wodzie za burtą, bo temperatura morza miała jakieś trzydzieści, trzydzieści
pięć stopni. Pasażerom nie pozostawało więc nic innego jak tylko usadowić się w pozycji
półleżącej i tkwić tam bezradnie i apatycznie pod osłoną żagla, cierpieć i modlić się, żeby
słońce zaszło. Pasażerowie. Nicolson siedząc na rufie, z rumplem w ręku przyglądał się
bacznie ludziom w szalupie. Rozumiał, w jakiej znalezli się sytuacji, rozumiał, dlaczego
ogarnęła ich inercja. Zacisnął usta. Gdyby mógł kiedyś wybierać, z kim chciałby się znalezć
w łodzi, którą by płynął w tropikach setki, tysiące mil z dala od jakiejkolwiek pomocy,
otoczony przez wroga, wśród zajętych przez niego wysp, trudno by mu było wybrać
komplet pasażerów gorzej radzących sobie w szalupie i mających mniejsze szanse
przeżycia. Oczywiście były wśród nich wyjątki, na przykład Mc$kinnon czy Van Effen, którzy
zawsze w podobnej sytuacji stanowiliby wyjątek, lecz reszta& W szalupie znajdowało się
prócz niego siedemnaście osób. Spośród nich tylko tamci dwaj byli kompetentni i cenni, jeśli
chodzi o umiejętność żeglowania i obsługi łodzi. Mc$kinnon, niewzruszony, kompetentny,
niezwykle pomysłowy starczał za dwóch. Van Effen wykazał już odwagę i poświęcenie w
krytycznych sytuacjach, trudno było jednak powiedzieć, czy miał jeszcze inne zalety. Co do
Vanniera, nie wiadomo  prawie jeszcze dziecko, może wytrzyma długi okres napięcia i
trudów, ale czas to dopiero pokaże. Walters, który wciąż wyglądał niedobrze i pozostawał
w szoku, pewnie okaże się użyteczny, tylko musi dojść do siebie. Chyba tylko na nich mógł
ewentualnie liczyć.
Drugi steward Gordon, o szczupłej twarzy, wilgotnych oczach, to osobnik podejrzany, znany
ze złodziejstwa. Nawet nie stawił się dzisiaj po południu na swoje stanowisko bojowe, nie
nadawał się więc ani na marynarza, ani żołnierza, można było mieć pewność, że zawsze
zadba wyłącznie o własne bezpieczeństwo i korzyść. Dziś po południu nie wypadli też
obiecująco nawet mułła i zdumiewający, tajemniczy Farn- holme  siedzieli teraz na tej
samej ławce pogrążeni w cichej rozmowie. Co do Willoughby'ego, to trudno o bardziej
serdecznego i życzliwego człowieka, lecz znajdując się poza swoją maszynownią i bez
ukochanych książek nie bardzo potrafił być pomocny, mimo najlepszych chęci, należał
bowiem do najbardziej delikatnych i bezradnych ludzi na świecie. Kapitan, Evans,
kwatermistrz, Frazer i starszy marynarz Jenkins byli zbyt ciężko ranni, żeby naprawdę móc
się nadawać do jakiejkolwiek pomocy. Szeregowiec Alex  Nicolson dowiedział się, że ma
na imię Sinclair  nadal pozostawał tak samo rozstrojony i roztrzęsiony jak przedtem. Bez
przerwy wodził niespokojnie szeroko otwartymi oczami od jednego pasażera do drugiego,
nieustannie pocierając dłońmi uda, jakby musiał zetrzeć z nich jakąś truciznę. Pozostały
prócz tego tylko trzy kobiety i mały Peter, lecz gdyby chcieć jeszcze bardziej obniżyć
średnią ocen, pomyślał z goryczą Nicolson, niecałe osiem metrów dalej znajdowali się Siran
i jego sześciu nożowników. Jedyną zadowoloną, beztroską osobą w szalupie był mały Peter
Tallon. Ubrany tylko w podwinięte białe króciutkie szorty, jakby w ogóle nie odczuwał upału
ani innych trudów  przez cały czas podskakiwał
sobie na rufie i dziesięć razy na minutę trzeba go było powstrzymywać, by nie wypadł za
burtę. Przywykł już do sytuacji, stał się ufny, nie odczuwał już strachu przed członkami
załogi. Lecz przy Nicolsonie brakowało mu nadal swobody  ilekroć ten, siedząc przy
rumplu, najbliżej chłopczyka, dał mu kawałek suchara czy rozpuszczone w wodzie słodkie
mleko skondensowane, mały uśmiechał się do niego nieśmiało, pochylał do przodu, chwytał
suchar lub kubek, cofał się i z pochyloną głową, łypiąc spod oka, zabierał do jedzenia. Lecz
gdy Nicolson wyciągał rękę, by dotknąć chłopca czy go złapać, mały uciekał do panny
Drachmann, która siedziała na rufie z prawej burty, wsuwał pulchną rączkę w jej czarne
błyszczące włosy i pociągał na ogół tak mocno, że dziewczyna krzywiąc się wydawała
krótki okrzyk bólu. Mały przekręcał wtedy główkę na bok i patrzył na Nicolsona srogo przez
rozprostowane palce lewej rączki. Była to jego ulubiona sztuczka, pewnie wyobrażał sobie,
że zasłonięty palcami staje się niewidzialny. W takich chwilach Nicolson na jakiś czas
zapominał o wojnie, rannych i prawie beznadziejnej sytuacji ich wszystkich, lecz zaraz
powracał do twardej rzeczywistości i jeszcze bardziej się martwił i bał, co się stanie z
chłopcem, kiedy Japończycy w końcu ich dopadną. Bo przecież na pewno to nastąpi.
Nicolson był o tym przekonany ponad wszelką wątpliwość, wiedział, że Find- horn też tak
uważa, a o dopłynięciu do wyspy Lepar i cieśniny Sunde mówi tylko po to, by dodać im
odwagi. Japończycy znają ich położenie z dokładnością do kilku mil, mogą ich dopaść w
dowolnej chwili. Pytanie, dlaczego dotychczas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •