[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak na to wpadłeś?
- Po prostu odgadłem. - Drzwi windy się zasunęły.
- I poprzestałeś na jego aresztowaniu?
Greve uniósł brew.
Wzruszyłem ramionami. Winda ruszyła.
- Plan był taki, żeby go zabić - powiedział Greve.
- Aż do tego stopnia miałeś za co się zemścić?
- Tak.
- A jak się odpowiada za zabójstwo w armii
holenderskiej?
- Trzeba się postarać, żeby nie zostało odkryte.
Kurara.
- Kurara? Trucizna? Ta, którą zatruwa się strzały?
- Tego używają łowcy głów w naszej części
świata.
Przypuszczam, że dwuznaczność była zamierzona.
- Roztwór kurary w gumowej piłeczce wielkości
winogrona z bardzo ostrą, prawie niewidoczną igłą
ukrywa się w materacu obiektu. Kiedy obiekt się
kładzie, igła wbija się w skórę, a jednocześnie ciężar
ciała wyciska truciznę z gumowej kulki.
- Ale on był w domu - zauważyłem. - A poza tym
miał za świadka tę dziewczynę.
- No właśnie.
- No to jak zmusiłeś go do wydania kumpli?
- Zaproponowałem mu układ. Kazałem koledze go
przytrzymać i włożyłem jego rękę do maszynki do
mięsa. Powiedziałem, że ją zmielimy i każemy mu
patrzeć, jak nasz pies zżera mięso. Od razu zaczął
gadać.
Pokiwałem głową, wyobrażając sobie tę scenę.
Drzwi windy się rozsunęły, ruszyliśmy do wyjścia z
budynku. Otworzyłem mu je i przytrzymałem.
- A co było potem, kiedy już wszystko zdradził?
- A co miało być? - Greve zmrużył oczy, patrząc
w niebo.
- Dotrzymałeś swojej części umowy?
- Ja... - Greve wyjął z kieszonki na piersi ciemne
okulary Maui Jim Titanium i włożył je na nos. - Ja
zawsze dotrzymuję swojej części umowy.
- Czyli nędzne aresztowanie? Warto było go
ścigać przez dwa miesiące, ryzykując życie?
Greve zaśmiał się cicho.
- Ty nie rozumiesz, Roger. Dla kogoś takiego jak
ja rezygnacja z pościgu nigdy nie jest wyjściem.
Jestem taki jak mój pies. Rezultat genów i tresury.
Ryzyko nie istnieje. Kiedy już raz zostanę wystrze-
lony, zmieniam się w naprowadzany termicznie
pocisk, którego nic nie powstrzyma. I który,
najgłębiej patrząc, szuka własnej destrukcji. Przetestuj
swoją znajomość psychologii. - Położył mi rękę na
ramieniu i szepnął: - Ale diagnozę zachowaj dla
siebie.
Dalej stałem, przytrzymując drzwi.
- A dziewczyna? W jaki sposób nakłoniłeś ją do
mówienia?
- Miała czternaście lat.
- I?
- A jak myślisz?
- Nie wiem.
Greve westchnął ciężko.
- Nie rozumiem, dlaczego tak mnie oceniasz,
Roger. Ja nie przesłuchuję nieletnich dziewcząt.
Osobiście zabrałem ją do Paramaribo, z własnego
żołdu kupiłem jej bilet na samolot i wsadziłem do
pierwszego samolotu do domu, do rodziców, zanim
wpadła w szpony surinamskiej policji.
Patrzyłem, jak odchodzi szybkim krokiem w
stronę srebrnoszarego lexusa GS 430 stojącego na
parkingu.
Jesienna pogoda olśniewała pięknem. W dniu
mojego ślubu padał deszcz.
10 WADA SERCA
Po raz trzeci przycisnąłem dzwonek domofonu
Lotte Madsen. Wprawdzie nie było przy nim jej
nazwiska, ale dzwoniłem do domu przy Eilert Sundts
gate wystarczającą liczbę razy, by wiedzieć, że dobrze
wybrałem.
Mrok zapadł wcześnie i szybko, a razem z nim
obniżyła się temperatura. Drżałem z zimna. Lotte
długo się wahała, gdy zatelefonowałem do niej z
pracy po lunchu i spytałem, czy mogę ją odwiedzić
koło ósmej. Kiedy wreszcie jedną sylabą zgodziła się
udzielić mi audiencji, zrozumiałem, że
najprawdopodobniej złamała obietnicę złożoną samej
sobie: nie mieć więcej do czynienia z mężczyzną,
który tak bezwzględnie ją porzucił.
Zaterkotał brzęczyk, szarpnąłem drzwi, jakbym
się bał, że to jedyna szansa, jaką mi dano. Ruszyłem
po schodach, nie chciałem ryzykować znalezienia się
w windzie z jakimś ciekawskim sąsiadem, który
mógłby mieć ochotę poświęcić czas na gapienie się,
rejestrowanie i wyciąganie wniosków.
Lotte uchyliła drzwi. Dostrzegłem za nimi jej
bladą twarz. Wszedłem i zamknąłem za sobą.
- Znów jestem.
Nie odpowiedziała. Zwykle było inaczej.
- Jak się miewasz? - spytałem.
Lotte wzruszyła ramionami. Wyglądała dokładnie
tak samo jak wtedy, kiedy zobaczyłem ją pierwszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]