[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oboje się kłócą. Nie słyszeliśmy głosów. Tak jakbyśmy
oglądali stary niemy film, który zmierza do punktu
kulminacyjnego. Mężczyzna gestykulował gwałtownie,
przerażający w swej agresji. Camilla rzuciła szklankę w ogień
i zerwała się, stając przed Greene'em. Przez długą, straszną
chwilę wpatrywali się w siebie złowrogo. Potem Cam uniosła
rękę i uderzyła Denta Greene'a w twarz.
Mark nie czekał dłużej. Szybkim krokiem udał się do
domu. Po paru sekundach wszedł do pokoju. Camilla i Dent
nie kryli zdziwienia. Zawahałam się, po czym zawróciłam,
zamiast iść za Markiem.
Zawstydzona swym tchórzostwem, szłam powoli w stronę
morza. Awantury urządzane przez Camillę przyprawiały mnie
o mdłości. Cokolwiek wyniknie ze starcia tych trojga,
wiedziałam i tak już wystarczająco dużo.
Cicha noc uspokajała mnie. Stałam pogrążona w myślach.
Nagle dotarł do mnie czyjś głos. Ktoś rozpaczliwie wołał moje
imię. Po chwili ujrzałam Paula.
- Paul! Co się stało? Co tu robisz o tej porze?
Jego szczupłe ciało drżało od łkań i minęło kilka minut,
nim zaczął mówić. Tuliłam go mocno, bojąc się o niego. Psy
biegły za nim. Teraz przysiadły na zadach i wywiesiły języki.
Chłopiec objął mnie mocno. Zobaczyłam na jego twarzy
ślady łez.
- Szukałem cię w hotelu, ale nie znalazłem. Nie
wiedziałem, co robić, Romy. Camilla powiedziała, że
wyjeżdżasz. Mówi, że nie ma tu dla ciebie miejsca. Nie
wyjedziesz, prawda? Tutaj jest twoje miejsce. Tutaj.
Jego osamotnienie i rozpacz były odpowiedzią na pytanie
Marka.
- Zostanę z tobą, Paul. Na zawsze. Obiecuję ci.
- Ale Cam powiedziała, że sprzeda hotel i dom i wyśle
mnie do internatu. I odprawi ciebie, Maisie i psy.
Odwróciłam głowę, by Paul nie dostrzegł ogarniającej
mnie furii. Powinnam była się domyślić. Czyż nie mówiłam
Markowi, że Camilla zrobi wszystko, by nas zranić?
- Paul - powiedziałam, gdy uspokoiłam się trochę - jeśli
mnie stąd odprawią, zabiorę z sobą ciebie, Maisie i psy.
Przyrzekam.
- Wiedziałem, że mnie nie zostawisz - wyszeptał. - Och,
Romy, tak cię kocham.
Miałam przez chwilę wrażenie, że śnię.
- Ja też cię kocham - odparłam wzruszona.
- A Maisie, Jasona i Louisa?
- Oczywiście.
Odetchnął. Zło, które Camilla wywołała z mroków swej
zawiści, zostało zażegnane. Może kiedyś powróci. Następnym
razem będę jednak przygotowana, by je odeprzeć.
- Kochanie, połóż się. Nie wstaniesz jutro do szkoły.
Weszliśmy do domu. Z salonu dochodziły odgłosy rozmowy.
Wyczułam, że chłopiec boi się.
- Czy chcesz, by Jason i Louis spały z tobą w pokoju?
- Byłoby wspaniale. Z nimi czuję się bezpiecznie.
Wśliznęliśmy się do kuchni, wzięliśmy posłania dla
psów i zanieśliśmy je na górę.
- Rozbierz się, a ja ci zrobię gorącą czekoladę.
Gdy wróciłam, był już w łóżku. Louis leżał obok chłopca,
a Jason wyciągnął się u jego nóg. Nie miałam serca wypędzić
ich do koszyków.
Paul powoli popijał czekoladę.
- Czy zostawisz zapalone światło? - zapytał, podając mi
pusty kubek.
- Zostanę z tobą, dopóki nie zaśniesz.
Długo siedziałam na twardym krześle obok łóżka. Paul
zasnął prawie natychmiast. Ale ja musiałam ochłonąć i
uporządkować myśli, nim zeszłam na dół na spotkanie z moją
siostrą.
ROZDZIAA DZIEWITY
Camilla była sama. Siedziała skulona na krześle w kręgu
światła padającego z bocznej lampy. Podniosła głowę, gdy
zamknęłam za sobą drzwi, i patrzyła, jak podchodzę do barku.
Nalałam sobie campari i usiadłam.
- Jak mogłaś okłamać Paula i tak go zdenerwować? -
zapytałam.
- Okłamać? Ach, chodzi o twój wyjazd. To nie było
kłamstwo. Im szybciej wyjedziesz, tym lepiej.
- Nie zamierzam opuścić Eastands.
- To mój dom... - zaczęła.
- Dobrze - przerwałam jej. - Mogę przenieść się do ojca.
Ale wezmę z sobą Paula.
- Paula? O nie, jest pod moją opieką.
- I Marka - przypomniałam jej.
Sączyłam campari i obserwowałam siostrę. Była
roztrzęsiona.
- Co mam robić? - spytała, przerywając wreszcie
milczenie. Cam bezradnie rozłożyła ręce.
- Robić? Nie wiem. Czemu nie możesz tu zostać?
Mogłybyśmy pracować razem w hotelu. Tak jak z pewnością
chciałby tego Hedley.
- Hedley! - Wyprostowała się na krześle. - Czy myślisz,
że dbam o jego nędzny, stary hotel? Zniszczył mi życie przez
swoją zazdrość.
- Dałaś mu powody.
- Kto ci to powiedział? Ojciec? Mark? Pewnie wszyscy
wokół. Kłamią.
- Nie sądzę.
- Oczywiście wierzysz im. Nie wiesz, jak było. Hedley
przez cały czas mnie kontrolował.
- Nie rozumiem, Cam. Mogłaś być szczęśliwa, gdybyś
tylko chciała.
- Nie praw mi morałów, Romy. Powiedz, o co ci chodzi, i
odejdz.
Znów skuliła się na krześle, kryjąc twarz w dłoniach.
- Zachowujesz się dziecinnie. Zawsze tak robiłaś, gdy coś
nie układało się po twojej myśli. Już czas, byś dorosła -
przerwałam. - Kiedy Paul i ja mamy się stąd wyprowadzić?
Popatrzyła na mnie.
- Zapomnij o tym. Jestem potworem. Jak możesz ze mną
wytrzymać?
Jeśli myślała, że powiem o głębokim, siostrzanym
uczuciu, jakie musiało między nami pozostać, rozczarowałam
ją.
- Ze względu na Paula - powiedziałam wstając. - Nie
pozwolę, byś go skrzywdziła.
Roześmiała się.
- Paul jest silny. Jak jego ojciec. Nie potrzebuje twojej
czułej opieki. Każdy widzi, jaka stajesz się przy nim
promienna. Czy chcesz zaimponować Markowi?
Doszłyśmy wreszcie do sedna sprawy. Podeszłam do okna
i zaciągnęłam zasłony, po czym odwróciłam się do niej.
- Kim jest dla ciebie Dent Greene? Czemu się kłóciliście?
Z pewnością wiesz, co to za człowiek.
- Czemu nie pilnujesz swoich spraw?
- To moja sprawa.
- To prawda. Kłóciliśmy się o ciebie. - Zerwała się z
krzesła i zaczęła krążyć po pokoju. - Sądzi, że masz na panią
Quenton wystarczająco duży wpływ, by skłonić ją do
sprzedaży wyspy.
- Wyspy? - Przez chwilę nie wiedziałam, o czym mówi. -
Czy masz na myśli Wyspę Quentona?
- A jaką inną? - Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czy to Greene ukrywa się za spółką, która złożyła ofertę
pani Quenton?
- Nie wiem. Możliwe. Romy, musisz mi pomóc. Nie
mogę się zwrócić do nikogo innego. - Do oczu napłynęły jej
łzy. Ale wiedziałam, że jest doskonałą aktorką.
- Pomóc ci? Jak?
- Przekonaj panią Quenton, by sprzedała Dentowi wyspę.
- Nie.
- Romy...
- Słuchaj, Cam! Powiedz mi szczerze. Czy wiesz,
dlaczego Greene chce kupić wyspę?
Zawahała się. Nie zauważyłabym tego, gdybym nie była
pewna, że jest z Greene'em w zmowie. Azy spłynęły po jej
policzkach.
- Oczywiście, że wiem. Chce tam urządzić obóz
naturystów.
- To śmieszne, Cam. Po pierwsze, nie ma tam słodkiej
wody, po drugie, jest rezerwat ptaków.
Przestała płakać. Zagryzła wargi i spojrzała na mnie
podejrzliwie.
- Nie musisz mi tego mówić. Powiedz Dentowi.
- To niepotrzebne. Nie mam zamiaru do tego się mieszać.
- Jesteś głupia, Romaine - rzekła ze złością - jeśli myślisz,
że wygrasz z człowiekiem takim jak Dent. Dotąd rozgrywał to
spokojnie, lecz gdy się dowie, co o tym myślisz, lepiej uważaj.
To nie zabawa, to prawdziwe życie.
Przy pierwszej sposobności powtórzyłam tę rozmowę
Markowi.
- Tak myślałem, że Greene kryje się za tą ofertą -
powiedział. - Czy sądzisz, że Camilla wie o narkotykach?
- Nie jestem pewna, więc nie pytałam jej o to wprost. Tak
czy inaczej, kłamała.
Nie bronił Camilli, jak się spodziewałam.
- Radziłem matce, by sprzedała wyspę, ale obawiam się,
że nie posłucha. Nie mogę naciskać zbyt mocno, nie mówiąc
prawdy o narkotykach - poinformował mnie.
- I pozwolisz Greene'owi uciec?
- Złapią go prędzej czy pózniej, ale nie chciałbym, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]