[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lata po latach, a zobaczycie, jak z wolna życiem pierś jego się napełni,
światłością myśli rozpłoną bo praca dla bliznich, Felicjo, nie tylko
jest samym wydatkiem, ona także ogromny, jedyny może przychód
nasz stanowi, ona nie tylko bliznich, ale głównie nas samych kształci i
zbogaca więcej przyjmujemy, niż nam dać jest podobnym. Oto spró-
bujcie tylko, dajcie pracować Beniaminowi choć się razu w tę lub
ową stronę zachwieje, podtrzymajcie go na tej i na owej stronie. Sami
wkrótce się przekonacie, jaki nam z niego wyrobnik przybędzie.
Za pózno już! Za pózno rozbrzmiał jak wyrok surowy głos Se-
weryny. Użyteczna praca nie może być ani jako ćwiczenie, ani jako
zachęta uważaną. Pan Bóg ją tylko na nagrodę dla wybranych swoich
zachował. Spojrzyjcie dokoła, moi państwo widzicie, ile to ludzi gim-
nastykuje się, trudzi, poci, krząta, zwija a ilu jest takich, którym
użytecznie pracować wolno? Garstka maleńka, z krociowego tłumu
chętnych garstka wyłączona kapłańska... garstka, do której może nawet
z nas, tu siedzących, żaden imienia swego nie dopisze w przyszłości
bo ku temu innych stygmatów i nowych sakramentów trzeba a wam
się zdaje, że ten biedny, ten bezduszny na próżnię swego znicestwienia
stygmata przyjmie właśnie i sakrament otrzyma? Daremne wasze
zabiegi! Zostawcie go lepiej na tej, którą obrał, przepadłej i odpadłej
drodze jego. Niech się wywiązuje z długów zaciągniętych względem
społeczeństwa jedyną, jaką może złożyć nam, korzyścią niechaj grozi
i ostrzega straszliwym upadku swego przykładem.
Nie, nie! z pośpiechem zaprzeczyła Emilia musi być przecież
i dla niego środek jakiś wybawczy, nie godzi się tracić nadziei ocale-
nia...
Ach! gdyby ten Beniamin mógł się modlić! westchnęła Tekla.
Beniamin westchnął także.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
132
Ach! gdyby ten Beniamin mógł się we mnie pokochać!...
dzwięcznym półgłosem szepnęła Augusta.
Beniamin nie wznosząc nawet oczu równie półgłosem szepnął:
Fenariotka!...
W tej chwili Henryk zerwał się z miejsca, obie ręce jak do uścisku i
pieszczoty ku Beniaminowi wyciągnął:
Bracie mój! Bracie! Gdybyś ty miał matkę!... zawołał takim
przejętym, takiej głębokiej prawdy wykrzykiem, że się jego echo o
wszystkie nasze serca odbiło.
Gdybym miał matkę! powtórzył Beniamin i także wstał z miej-
sca swojego, usta mu drżały, łza w oku błysnęła gdybym miał matkę!
O, pewnie, z potępienia wiekuistego tylko matka wybawić może...
Więc słuchaj, powiem ci, Beniaminie, wszak wierzysz w ducha
nieśmiertelność...
Ale Beniamin nie słuchał już wolnym krokiem ku drzwiom po-
stąpił i wyszedł nie żegnany, nie żegnający a co się z nim pózniej
stało? próżno pytać. Aysy Humboldt od owego wieczoru nigdy przy
kominkowym ogniu, wśród gromadki naszej, miejsca swojego nie za-
jął.
Przez jakiś czas tylko z jego wspomnienia snuły się zawsze długie
dysputy o potrzebie lub o niebezpieczeństwach wyłącznej miłości. Raz,
gdy się zdarzyła nowa pod tym względem wątpliwość, nowych do roz-
trząśnienia przyrzekłam dostarczyć faktów i powiedziałam moim uko-
chanym, że im odczytam rękopis, który się przypadkowo w moje ręce
dostał, a który mógłby niejeden ciemniejszy punkcik rozjaśnić. Wszy-
scy na to bardzo chętnie przystali i zaczęłam pierwszy mój odczyt
Książki pamiątek drugi bez przerwy po pierwszym nastąpił, trzeci nie
bardzo się odwlekł, ale pózniej między odczytem a odczytem coraz
dłuższe zapadały odstępy, każdy z nas miał coś ważniejszego, coś zu-
pełniej egoistyczniejszego na myśli, więc i czytania szły nader powol-
nie kartek się odwracało niewiele... aż przyszło do tego na koniec...
Lecz o tym właśnie terazniejsi moi czytelnicy na końcu się do-
wiedzą.
NASK IFP UG
[ Pobierz całość w formacie PDF ]