[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czas.
– Mów, o co ci chodzi. I to szybko. W tym miejscu nie jesteśmy widoczni
od strony domu, lecz przed moją matką nic się nie ukryje. Z pewnością wie, Ŝe
wyszłaś.
Merri uśmiechnęła się lekko.
– Wiem. Brett zawsze się cieszył, gdy zdołał po kryjomu wykraść z kuchni
coś do jedzenia. Kiedyś wyniósł sałatkę ziemniaczaną, którą Faith zrobiła
specjalnie na zebranie w kościele. Potem jednak zawsze się okazywało, Ŝe
świetnie o wszystkim wiedziała.
– Nie zamierzam tkwić tu bezczynnie i wysłuchiwać twoich intymnych
zwierzeń na temat męŜa. Jeśli po to tylko mnie zatrzymałaś, tracisz czas.
– Wiesz dobrze, Ŝe jestem tu nie dlatego – odparła. W głosie Merri
pojawiło się poprzednie napięcie. – Przyszłam prosić cię, Ŝebyśmy zawarli pokój.
Typowo babska taktyka, z niechęcią pomyślał Logan. Tak jakby decyzja w
tej sprawie zaleŜała wyłącznie od niego. On będzie winny, jeśli jej plan się nie
powiedzie. Rzucił Meredith sceptyczne spojrzenie.
– UwaŜasz, Ŝe to moŜliwe? – zapytał.
– Nie wiem. A co ty sądzisz?
– śe to niemoŜliwe.
– Nie chcesz spróbować?
– Nie widzę dla nas Ŝadnej szansy. Oliwa i ocet się nie łączą.
Obróciła się i spojrzała mu w twarz.
– Nie traktuj nas jak składniki sałatki. Jesteśmy istotami ludzkimi,
zdolnymi dokonać poŜądanej zmiany.
Logana zaczął niepokoić widok opalonych smukłych nóg, które widział
kątem oka.
– No to mów, czego poŜądasz – powiedział z uśmiechem.
– Nie miałam na myśli poŜądania fizycznego – wyjaśniła szybko.
– Jasne, Ŝe nie – mruknął z ironią.
– Naprawdę nie miałam! Dlaczego zawsze uwaŜasz, Ŝe skoro moja matka
była... tym, kim była, ja jestem do niej podobna?
Logan zmarszczył czoło.
– Ani przez chwilę nie pomyślałem o twojej matce.
– Naprawdę?
– Miałem na myśli tylko ciebie i mego brata.
– Och!
Zabrzmiało to tak, jakby Meredith nie wiedziała, o czym mówi Logan.
– Odkąd przyłapałem was po raz pierwszy, zawsze trzymaliście się razem.
– Nie robiliśmy nic zdroŜnego! – zaprotestowała Meredith.
– Nakryłem was kiedyś prawie roznegliŜowanych. Nie pamiętasz?
– Musiałam oszczędzać ubranie do szkoły – wyjaśniła.
Coraz silniej odczuwał fizyczną obecność Meredith.
– A pamiętasz, jak kiedyś przyszedłem z pracy i zastałem was leŜących na
łóŜku?
– Brett pomagał mi wtedy w algebrze. Musieliśmy mówić szeptem, Ŝeby
nie przeszkadzać twojej mamie.
– No to dlaczego miałaś minę winowajczyni, kiedy otworzyłem drzwi?
– Powinieneś wtedy widzieć własną twarz – odcięła się Merri. – Byłeś jak
gradowa chmura. Okropnie rozzłoszczony. Teraz wyglądasz podobnie, mimo Ŝe
jesteśmy tu tylko we dwoje.
Jeśli jeszcze raz przypomni mi, Ŝe jesteśmy sami, pomyślał Logan, to zaraz
wysiądę i pójdę piechotą do domu.
– UwaŜasz, Ŝe zgoda między nami jest moŜliwa? śadne z nas nie potrafi
powiedzieć jednego zdania, Ŝeby nie obrazić drugiego.
– A jak sądzisz? Dlaczego tak jest? Czy ona naprawdę niczego nie
rozumie?
– A czy nie przyszło ci przypadkiem do głowy, Ŝe się nie lubimy?
– Nie. Sądzę, Ŝe nienawidzisz mnie dlatego, Ŝe zabrałam ci brata. I wygląda
na to, Ŝe nie zdajesz sobie sprawy z tego, Ŝe jeśli nie ja, to ktoś inny zabrałby ci go
wcześniej czy później. W kaŜdym razie ty i Brett byliście do siebie zupełnie
niepodobni. RóŜniliście się niemal pod kaŜdym względem.
Miała rację, ale Logan świetnie wiedział, Ŝe nie o to chodziło. Teraz zdał
sobie z tego sprawę. A moŜe nawet wiedział o tym wcześniej. Nie miał ochoty
przyznawać się do tego przed sobą.
Jego problem polegał na tym, Ŝe to Brett pociągał Meredith, a nie on.
Poczuł ból, kiedy to sobie uzmysłowił.
– Wiesz, Ŝe mam rację, prawda? – łagodnym tonem spytała Meredith. –
Jeśli zaleŜy ci na tym, wierz sobie, w co chcesz.
– To, Ŝe mam rację... Och, niewaŜne. Powiedz mi, na czym, jak sądzisz,
polega twój problem.
Zastanawiał się, czy powinien powiedzieć jej prawdę. Po chwili odwrócił
głowę w stronę Meredith. Napotkał jej zaniepokojone spojrzenie. Bliskość tej
kobiety sprawiała, Ŝe świerzbiły go palce, by jej dotknąć. Sam fakt, iŜ na nią
spoglądał, wywoływał ból oraz nową, a zarazem bardzo dawną tęsknotę.
Podejrzewał, Ŝe gdyby zaprzestali teraz rozmowy i zaczęli się dotykać i całować,
ogarnęłoby ich szaleństwo.
– To poŜądanie – oznajmił nagle.
Przez chwilę sądził, Ŝe Meredith zaprzeczy lub, co gorsza, zacznie robić
sarkastyczne uwagi na temat tego, co stwierdził. Powie, Ŝe jest ostatnim
człowiekiem na ziemi, którego mogłaby poŜądać. Zamarł, przewidując ból
odrzucenia.
Merri odchyliła się na siedzeniu. Lewym policzkiem dotknęła miękkiej
skóry obicia fotela.
– Miałam nadzieję, Ŝe się mylę – powiedziała. Poczuł nagłą ulgę.
– Ja teŜ – przyznał.
– MoŜe oboje się mylimy – dodała z nadzieją w głosie. – Jak mogło do tego
dojść, skoro w gruncie rzeczy prawie się nie znamy?
– Przed laty teŜ się nie znaliśmy.
– Tak, ale moŜe reagujemy teraz na coś nierzeczywistego. Na jakieś
fałszywe echo lub wyobraŜenie, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Logan się nie odezwał. Z powątpiewaniem uniósł tylko brwi. Ta reakcja
wywołała grymas na twarzy Meredith.
– Jest mi przykro – powiedziała cicho.
– Nie bardziej niŜ mnie – mruknął w odpowiedzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]