[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedy Ariana położyła mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnął się i pomyślał, że może lepiej
spożytkuje wolną chwilę.
Chodz do mojej izby powiedział, obejmując ją w talii. Przyciągnął ją bliżej i mrugnął
okiem. Moglibyśmy podyskutować o poezji.
Ariana bezskutecznie próbowała zdusić chichot.
Jeżeli przez poezję rozumiesz to, o czym ja myślę, to wątpię, byś chciał ograniczyć się do
rozmowy jej uśmiech zniknął, a oczy spojrzały nań badawczo. Jest coś ważniejszego do
omówienia, ale musisz przysiąc, że nigdy nie powtórzysz nikomu ani słowa z tego, co ci
powiem. Musisz dać słowo.
Przysięgam rzekł powoli.
Teraz zrozumiał, dlaczego dotąd nie wynajął swojej wolnej kompanii. Gdyby zaciągnął się u
jakiegoś kupca czy dostojnika, to w przypadku wybuchu rebelii musiałby stanąć po stronie
tronu. A on nie chciał brać udziału w mordowaniu Ariany i jej przyjaciół.
Od dawna zastanawiałem się podjął po chwili kiedy zechcesz ze mną porozmawiać
o tej waszej rewolcie.
Ariana sapnęła i szybko położyła mu palec na ustach.
Zatem wiesz! Chodz ze mną.
Podążył za nią na tyły karczmy. Tam, w małej izdebce, naradzali się spiskowcy. Przygarbiony
Stephano z chmurną miną opierał się o brudną ścianę, Graecus, przysadzisty rzezbiarz,
szczerząc zęby siedział okrakiem na ławie, a Leucas, chudy mężczyzna z wielkim nosem,
mieniący się filozofem, przycupnął ze skrzyżowanymi nogami na podłodze i w zadumie żuł
dolną wargę.
On wie powiedziała Ariana, gdy zamknęła drzwi, a oni wszyscy aż podskoczyli.
Conan niedbale położył dłoń na rękojeści miecza.
On wie! zawołał Stephano. Mówiłem ci, że on jest niebezpieczny. Mówiłem ci, że
nie powinnaś mieć z nim do czynienia. Wojownicy to nie nasza sprawa.
Ciszej! skarciła go ostro Ariana. Czy chcesz oznajmić to wszystkim w gospodzie?
Stephano zamilkł, a ona mówiła dalej, zwracając się również do pozostałych:
To prawda, że werbowanie ludzi takich jak Conan nie do nas należy, ale słyszałam, jak
wszyscy skarżyliście się, że chcecie dokonać czegoś większego niż to, co wam nakazano.
Ty przynajmniej możesz pisać wiersze piętnujące Gariana mruknął Graecus. Ja
mogę je tyko kopiować i rozrzucać po ulicach. Nie mogę stworzyć rzezby, która porwie lud.
Król Garian w Belverus wszechwładnie nam włada zaczął recytować Conan.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem. Król Garian samotnie do uczty zasiada&
Czytałem ten wiersz. Ty go pisałaś, Ariano?
To robota Galii odparła oschle. Ja piszę dużo lepiej.
To nie ma nic do rzeczy pisnął Stephano. Wszyscy wiemy, dlaczego mu zaufałaś,
Ariano napotkał lodowato błękitne oczy Conana i ciężko przełknął ślinę. Myślę, że to, co
robimy, jest niebezpieczne. Powinniśmy zostawić wynajmowanie& tego rodzaju ludzi
Tarasowi. On ich zna. My nie.
Znamy Conana upierała się Ariana. I wszyscy zgodziliśmy się, ty także, Stephano
że trzeba szukać wojowników, bez względu na to, co mówi Taras. Z Conanem zyskamy nie
jednego, ale czterdziestu.
O ile za nim pójdą mruknął Graecus.
Pójdą za mną wszędzie tam, gdzie jest złoto rzucił niedbale Conan.
Graecus wyglądał na zbitego z tropu, a Stephano roześmiał się szyderczo.
Złoto!
Głupcy! zwołała Ariana. Ile razy rozmawialiśmy o tych, którzy twierdzą, że
rewolucja powinna być czysta, że tylko ci, którzy walczą w imię sprawiedliwości, mogą brać w
niej udział? Ilu z nich zostało nadzianych na pal za tę swoją czystość?
Nasza sprawa jest czysta syknął Stephano. A złoto ją splami.
Ariana potrząsnęła głową.
Kłóciliśmy się o to niejeden raz. Teraz nie ma na to czasu, Stephano. Jak myślisz, w jaki
sposób Taras zbierze wojowników? Za złoto, Stephano. Za złoto!
I od początku byłem temu przeciwny odparł chudy rzezbiarz. Lud&
Podąży za nami i powstanie ucięła Ariana. Ale skoro żaden z nas nie będzie umiał
walczyć, zginie wielu.
Nasze ideały& mruknął Graecus.
Nie wystarczą po kolei, błyszczącym wzrokiem patrzyła na swych towarzyszy, a oni
wiercili się niespokojnie pod jej spojrzeniem. Conan zdał sobie sprawę, że największa siła
woli kryje się we właścicielce tych słodkich krągłości, które pieścił przez ostatnie noce.
Pragnę jednego oznajmił Graecus. Walki z mieczem w ręku. Conanie, czy mogę
jechać z tobą w ten wielki dzień?
Nie powiedziałem, że się do was przyłączę rzekł Conan.
Ariana sapnęła, splatając ręce na piersiach. Jej twarz zmieniła się w maskę odrazy. Graecus
znieruchomiał z otwartymi ustami.
Mówiłem ci, że on nie jest godzien zaufania burknął Stephano.
Moi ludzie pójdą za mną mówił Cymmerianin nie zwracając na niego uwagi ale nie
wtedy, gdy powiodę ich pod topór kata albo na pal. Nie mogę przyłączyć się do was nie
wiedząc, jakie macie szanse i plany.
On może nas zdradzić wtrącił szybko Stephano.
Siedz cicho! zganiła go Ariana. Milcząc wpatrzyła się w twarz Cymmerianina.
Nie jestem dość cywilizowany rzekł niewzruszenie Conan by zdradzać swoich
przyjaciół.
Drżąco potrząsnęła głową. Stephano próbował się odezwać, ale uciszyła go gniewnym
gestem.
Taras wynajmuje wojowników. Mówi, że potrzebujemy co najmniej tysiąca i że niedługo
będzie miał tylu. Jednakże naszą główną siłą jest lud. Gniew i głód są tak wielkie, że lud obali
Gariana gołymi rękami. Niektórzy jednak dostaną broń. Mamy miecze dla dziesięciu tysięcy.
Część tej broni z pewnością przemycił twój przyjaciel, Hordo.
Dziesięć tysięcy? powtórzył z niedowierzaniem Conan, przypominając sobie, że Hordo
ocenił liczbę mieczy na pięć tysięcy sztuk.
Dziesięć przytaknął Graecus. Taras pokazał mi pełen magazyn.
I na pewno pozwolił ci policzyć, pomyślał drwiąco Conan.
Uzbrojenie dziesięciu tysięcy ludzi, nawet tylko w miecze, wymaga dużo złota. A jeszcze
więcej potrzeba na wynajęcie tysiąca najemników. Wy dostarczacie to złoto?
Części, tak rzekła niepewnie Ariana. Ale jak wiesz, nie zarabiamy wiele, a większość
tego, co dostajemy od rodzin, idzie na utrzymanie tej karczmy.
Są tacy rzekł wyniośle Stephano którzy mimo posiadanego bogactwa wierzą, że
mamy rację i że Garian wyniszcza Nemedię. Oni dali Tarasowi to, czego trzeba do zdobycia
broni i ludzi.
Kim oni są? spytał Conan. Czy poprą was otwarcie, gdy wylegniecie na ulice?
Oczywiście powiedział Stephano, ale natychmiast spuścił z tonu. To znaczy,
przypuszczam, że tak zrobią. Widzisz, oni wolą pozostać anonimowi roześmiał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]