[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Och, tak, kochanie - szeptał. - Właśnie tak.
I stało się. Ciało Charlotte w narastającym oczekiwaniu napięło się, zdążyła jeszcze
krzyknąć, nim zawładnął jej ustami. Na kilka sekund zesztywniał, potem głęboko westchnął.
Przytulali się do siebie, aż obydwoje przestali drżeć. Po chwili długiej jak wieczność wrócili do
rzeczywistości.
- Przestań! - Oparł czoło na jej czole. - Tylko nie zaczynaj myśleć.
- Dlaczego nie?
- Nie możemy po prostu cieszyć się chwilą? - Uniósł głowę. - Zostawmy żale na jutro.
Nadal byli połączeni, jego oczy miały błagalny wyraz, a jej ciało pulsowało rozkoszą.
Cóż mogła powiedzieć? Jutro, przysięgła sobie w duchu. Jutro mu powie. Jeśli liczy na jego
szczerość, sama musi się na nią zdobyć.
L R
T
ROZDZIAA ÓSMY
Gdy nazajutrz rano zeszła na dół, Anthony już karmił Lily. Nie spędziła nocy w jego łóż-
ku, na co miał nadzieję, ale przebywała z nim nad basenem aż do północy.
Odniósł kolejne zwycięstwo i dodał je do pozostałych. W końcu Charlotte wróci tam,
gdzie jest jej miejsce, i będą nadal tworzyć rodzinę.
Nawet do głowy mu nie przyszło, że zajmowanie się Lily sprawi mu taką przyjemność.
Ilekroć Charlotte wspominała o dzieciach, wymawiał się pracą. Choć sam miał cudowne dzie-
ciństwo, przerażała go wizja ojcostwa i związanej z tym odpowiedzialności.
- Nie słyszałam, jak się obudziła - powiedziała Charlotte.
Popatrzył na jej twarz, na drżące lekko ręce.
- Dobrze siÄ™ czujesz? WyglÄ…dasz trochÄ™ blado.
Przygładziła dłonią zmierzwione włosy.
- Och, pózno się położyłam. Pisałam jeszcze mejle z podziękowaniami za wkład w bu-
dowę nowego oddziału szpitala. Jestem trochę zmęczona.
Anthony zastygł nieruchomo z łyżeczką płatków ryżowych w ręce, ale gdy cisza się
przeciągała, zrozumiał, że Charlotte nie zamierza nic dodać.
- Zabrałem z twojego pokoju monitor, żebyś mogła odpocząć. Powiedziałem Lily, że
musisz się wyspać, bo wczoraj pózno się położyłaś.
W kącikach jej ust pojawił się przelotny uśmiech.
- Dziękuję za prezent. Otworzyłam go dziś rano.
Z uśmiechem umieścił kolejną łyżeczkę płatków w ustach Lily.
- Nie ma tu żadnego haczyka, Charlie. Lubisz sztukę, a gdy zobaczyłem ten zestaw do
szkicowania, pomyślałem, że może zechcesz coś narysować dla Lily i powiesić tutaj, tak jak w
Los Angeles.
Zmrużyła oczy.
- Nie wiem, co myśleć, gdy bez powodu dajesz mi prezent.
- Nie chciałem, żebyś uznała to za łapówkę lub cokolwiek innego niż wyraz mojej
wdzięczności za to, co dla mnie robisz.
- Dziękuję.
- Będziemy tu dwa tygodnie. Pomyślałem, że od czasu do czasu damy ci z Robaczkiem
trochę luzu. Ona powoli przyzwyczaja się do męskiej opieki.
L R
T
Charlotte przeszła naokoło wyspy kuchennej i położyła dłoń na jego nagim ramieniu.
- To wiele dla mnie znaczy.
Wyraz oczu i radosny ton jej głosu uświadomiły mu, że w przeszłości powinien wyko-
nywać więcej takich gestów.
Odrobina ryżu wylądowała na jego policzku, gdy uśmiechał się szeroko do Charlotte.
- Lily!
Obydwoje wybuchnęli śmiechem. Tego właśnie chciał. Zmiechu, radości. Ale, znając
żonę, przypuszczał, że ponownie zbuduje mur wokół serca. Cóż, przyzwyczajony był do wy-
zwań. Swoją pozycję w Hollywood zdobył dzięki ciężkiej pracy, umiejętnemu korzystaniu z
szans i mierzeniu się z trudnościami.
Zburzy ten cholerny mur. Pokaże jej, że mogą żyć szczęśliwie z Lily, kochając się i speł-
niając swoje marzenia. Nie odwróci już przeszłości, ale może kształtować przyszłość.
- Wyglądasz pięknie - powiedział, ale natychmiast tego pożałował.
Dlaczego nie pozwolił tej chwili trwać?
Uśmiech na twarzy Charlotte zniknął, a jej oczy przybrały przenikliwy wyraz.
- Przepraszam. Chodzi o to, że gdy się uśmiechasz, cała twoja twarz promienieje, a ja...
Cóż, brakowało mi tego widoku.
Wypiła łyk soku. Zapadła niezręczna cisza. Czyżby tak rzadko ją komplementował, że
zaskoczona nie wiedziała, jak zareagować?
- Co byś powiedziała na mały wypad po zakupy?
- Zakupy? Przecież tego nie znosisz?
Wzruszył ramionami.
- W towarzystwie moich ulubionych dziewczyn mogą być przyjemne. Kupimy zabawki
do basenu, a potem możemy zjeść lunch w tej twojej ulubionej knajpce. Gdy przez chwilę mil-
czała, już zaczął się bać, że odmówi. Proszę, Charlie. Przyjmij gałązkę oliwną...
Co za ironia! Bał się, że własna żona odrzuci jego zaproszenie na randkę! Doprawdy, ża-
Å‚osne.
- Bardzo chętnie - odparła. - Wezmę tylko prysznic.
Gdy Charlotte zniknęła, Anthony odłożył łyżeczkę, złapał pulchną rączkę Lily i przybił
piÄ…tkÄ™.
- Punkt dla gospodarzy.
L R
T
- Uważam, że Lily nie potrzebuje aż tylu zabawek - oświadczyła Charlotte, przyglądając
się, jak Anthony nadmuchuje gumowego słonika. - To tylko jedno dziecko, a przed nami zale-
dwie dwanaście dni.
Wrzucił do basenu zabawkę, która leniwie unosiła się na wodzie obok pozostałych.
- A jeśli znudzi się jedną? Musi mieć wybór.
- Mam nadzieję, że z czasem przestaniesz ją tak rozpieszczać - skwitowała ze śmiechem.
- Dobrze się czujesz? Rano nie wyglądałaś najlepiej. Jego szczera troska ją rozczuliła.
- Nic mi nie dolega. Ale teraz, gdy Lily śpi i jesteśmy sami, muszę z tobą poważnie po-
rozmawiać.
- Co cię dręczy?
- Rok temu ukryłam coś przed tobą...
- Rok temu?
Nadszedł czas prawdy. Charlotte okrążyła leżankę i usiadła. Gdy Anthony przycupnął na
drugim końcu, przesunęła nogi, by zrobić mu miejsce.
- Poroniłam - wyznała. - W zeszłym roku, gdy miałeś zdjęcia w Belize.
- Poroniłaś? - Wyprostował się i rozszerzył oczy.
- Nie miałem pojęcia, że jesteś w ciąży!
- Dowiedziałam się kilka dni po twoim wyjezdzie. Zrobiłam test. - Przypomniała sobie,
jak była przejęta i szczęśliwa, gdy zobaczyła dwie różowe kreski. - Nie mogłam doczekać się
twojego powrotu. Nie chciałam zawiadamiać cię przez telefon, a więc zaplanowałam nie-
spodziankę. Kupiłam ci nawet idiotyczną koszulkę z napisem Zwieżo upieczony tata".
Azy zawisły jej pod powiekami.
- Mój Boże, Charlie. - Anthony pogłaskał ją po nodze.
- W którym byłaś tygodniu?
- W siódmym. - Otarła oczy. - Zaledwie od dwóch tygodni wiedziałam o ciąży, ale już
zdążyłam się rozmarzyć. Zaplanowałam wystrój pokoju, widziałam nas na placu zabaw w par-
ku i na spotkaniach z innymi rodzicami. Ale pewnego dnia obudziłam się rano z silnym skur-
czem i zrozumiałam, że coś jest nie tak...
Anthony patrzył na nią intensywnie, nadal trzymając rękę na jej nodze. Milczał i tylko
mogła sobie wyobrazić jego złość. Okłamała go, ukrywała tak ważne wydarzenie w ich mał-
żeństwie.
L R
T
- Dlaczego teraz mi o tym mówisz? - spytał. - Mogłaś zachować tę tajemnicę przez całe
życie.
- Masz rację. Ale teraz, gdy widzę, że próbujesz ratować nasze małżeństwo, uznałam, że
masz prawo poznać prawdę. Zasługujesz na nią. - Powinien się również dowiedzieć o obecnej
ciąży.
Anthony położył jej nogi na swoich udach.
- Byłaś zła, że nie było mnie przy tobie.
- Tak.
Ujął jej twarz w dłonie i popatrzył w oczy.
- Moje przeprosiny na nic się już nie zdadzą. Ale jestem wściekły.
- Wiedziałam, że będziesz na mnie zły.
- Na ciebie? Dlaczego, u diabła, miałbym być zły na ciebie? Chciałaś mi powiedzieć, by-
łaś przejęta, a mnie przy tobie nie było! Także i pózniej, gdy cierpiałaś i opłakiwałaś stratę. Mój
Boże, Charlie, co też ci przyszło do głowy? Jak mogłaś pomyśleć, że będę na ciebie zły? To ty
przechodziłaś przez piekło w samotności.
- Jesteś zły na siebie?
W przypływie ulgi Charlotte opadła na poduszki. A więc nie miał do niej pretensji. An-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]