[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pieniędzy na kupno porządnego noża, a co tu mówić o czymś tak mało praktycznym jak sukienka na
zabawę. Dla mnie nie ma znaczenia, czy jest ubrana w jedwabie, czy w połatane dżinsy, ale prędzej
dałbym sobie uciąć rękę niż sprawił, żeby tu się zle czuła. .
- To jej kup sukienkę. Powiedz, że wygrałeś pieniądze w pokera czy coś takiego.
- A ona odpowie, że powinienem sobie kupić nowÄ… koszulÄ™·
- Mój Boże. Zamierza zostać świętą czy co?
Rye pomyślał o zmysłowej radości, jaką Lisa czer pała z ich zbliżenia, o dotyku jej miękkich warg i
gorącego języka na całym jego ciele.
- Zwiętą? Nic z tych rzeczy. Ona jest po prostu praktyczna i nie będzie wydawać pieniędzy na
sukienkę, którą włoży tylko jeden raz, w sytuacji, kiedy jej ukochany jest zbyt biedny, żeby kupić
sobie nowÄ… koszulÄ™ do pracy.
- Zatem muszę ją poznać.
- Przykro mi. I tak lato skończy się za wcześnie.
Kocham cię, siostrzyczko, ale nie chcę stracić nawet godziny z nią, tylko dla zaspokojenia twojej
ciekawości.
Cindy mruknęła coś, czego wolał nie słyszeć, i w końcu westchnęła.
- Jak ona wyglÄ…da?
- Nie dalej niż kilka godzin temu Lassiter powiedział, że tak musiała wyglądać Ewa w dniu
stworzenia jej przez Boga.
Rye nie dodał, że o mało nie wyrzucił Lassitera tylko za to, że ośmielał się tak patrzeć na Lisę.
- Lassiter tak powiedział? O rany. I co zrobiłeś?
- On to powiedział bardziej z szacunkiem niż z pożądaniem.
- Aha, na pewno. Jeżeli w to wierzysz, to coś musi być nie w porządku z twoją głową. W
przypadku Lassitera pożądanie jest, normalnym stanem organizmu.
- Nie powiedziałem, że on mówił to wyłącznie z szacunkiem. Rzecz w tym, że w niej jest jakiś taki
rodzaj niewinności, która może zdeprymować nawet Lassitera.
- W to mogÄ™ uwierzyć. - Cindy rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™· - Tylko ktoÅ› taki nie domyÅ›liÅ‚by siÄ™, kim ty jesteÅ›.
Gdzie ona do tej pory się chowała? W buszu? - Też, między innymi.
- I gdzie jeszcze?
- Podróżowała po świecie. Cindy, przestań już
mnie wypytywać.
- To nie w porządku. Nie chcesz mi powiedzieć, jak ona wygląda, jak się nazywa ani gdzie
mieszka.
- Już ci mówiłem. Ona mieszka w miejscu, gdzie nie
istnieje czas.
- W takim razie gdzie ją spotkałeś?
- Tutaj.
- Tam, gdzie nie istnieje czas. - Cindy zawahała się,
a potem zapytała w zadumie: - Jak to jest, kiedy się przebywa w takim miejscu?
- Nie ma słów, żeby to opisać ..
- Mój Boże, Ryan. Powinieneś być szczęśliwy, a ty
mówisz tak ... ponuro.
- Bo zima nadchodzi, siostrzyczko. Przed upływem tygodnia możemy tu mieć w górach
przymrozki. W tym roku lato będzie o wiele za krótkie. ~ Rye zatrzymał wzrok na górskim szczycie,
wznoszącym się nad Aąką McCalla. - Coś mi się przypomniało. Muszę porobić zdjęcia przed
zmierzchem.
- Potrafię zrozumieć aluzję, zwłaszcza jeżeli wbije mi się ją młotem do głowy. Do zobaczenia za
tydzień.
- Nie mogę się doczekać - odparł Ryc.
Ale tak naprawdę nie mógł doczekać się czegoś innego. Rzucił słuchawkę, porwał torebkę z
filmem z półki i popędził w stronę stajni. Miał uczucie, jakby czas uciekał coraz szybciej i szybciej,
zabierając ze sobą to niespodziewane szczęście, jakie spotkało go tego lata. Uczucie to było tak silne,
że poczuł nagły strach.
Poczucie grożącego niebezpieczeństwa nie opuszczało go przez całą drogę. Kiedy. wreszcie
przebrnął przez zagajnik osiki na tyłach chaty, nie ujrzał nikogo w pobliżu. Ruszył w kierunku łąki,
gdzie zaczynał się drewniany płot. Kątem oka zobaczył jakiś ruch. W jego stronę biegła Lisa, a na twarzy
miała wyraz radości. Zeskoczył z konia, podbiegł do niej, chwycił w objęcia i trzymał mocno, zanurzając
twarz w jej włosach, napawając się ich zapachem, mówiąc sobie, że to lato nigdy się nie skończy.
ROZDZIAA DZIESITY
Lisa spojrzała na leżące na parapecie kamyki. Pięć.
Rzuciła okiem na gniadego wałacha, cierpliwie czekającego w osikowym lasku. Dostała go zaraz po tym,
kiedy brodząc w strumieniu, skaleczyła się w stopę i poprosiła Jima, żeby pożyczył jej na chwilę swojego
konia, by mogła sprawdzić ogrodzenie wokół łąki.
Tego samego dnia, tuż przed zachodem słońca, Rye powrócił nieoczekiwanie, prowadząc tego właśnie
konia, o imieniu Nosy. Patrzył krytycznym okiem, kiedy go dosiadała, w końcu jednak pochwaliłjej
umiejętności i dodał szorstko, że Boss Mac powinien był wcześniej o tym pomyśleć. Mogłaby wtedy
podjechać na rancho, gdyby czegoś potrzebowała, a jeżeli z jakiegoś powodu nie byłaby w stanie dosiąść
konia, wystarczy puścić go luzem, a Nosy wróci na rancho jak gołąb pocztowy.
Popatrzyła na wpadające przez okno promienie słońca i pomyślała, że jest co najmniej druga po
południu. On już dzisiaj po raz drugi nie przyjdzie i dobrze o tym wiesz, powiedziała do siebie. Mówił, że
Boss Mac popędza teraz wszystkich, żeby zdążyć z przygotowaniami do zabawy. Tego ranka Rye
przyjechał bardzo wcześnie, o świcie, i obudził ją delikatnie, ze zmysłową czułością. Potem kochali się
tak, jakby to znów był pierwszy raz. Rye pieścił ją bez końca, uczył, jak dojść do takiego zapamiętania, że
cały świat roztapia się w żarze ich splecionych ciał.
Będąc z nim, czuła się jak bogini wielbiona przez zmysłowego boga, a kiedy wydawało się jej, że nie
wytrzyma ani chwili dłużej, uczył ją, jak można przedłużać tę ekstazę.
Drżącymi rękami sięgnęła po' papierową torbę na zakupy. Mało brakowało, by dała dziś rano Rye'owi
tę koszulę, kiedy wschodzące słońce zabarwiło na złoty kolor jego skórę, a oczy błyszczały rozkoszą. Ale
pragnęła, żeby prezent byÅ‚ bez· zarzutu, a nie zdążyÅ‚a poprzedniego dnia uporać siÄ™ ze starym żelazkiem,
które znalazła na dnie jedynej szafki. Doprowadzanie go do porządku było poważną próbą jej cierpliwości
i pomysłowości, ale wysiłek się opłacił. Koszula była teraz nieskazitelnie gładka i lśniąca.
.Chyba po raz dziesiąty powtarzała sobie, że Boss Mac na pewno nie będzie zły, jeżeli ona pojedzie na
rancho w sprawie innej niż nagły wypadek. Aące nic się nie stanie w czasie jej chwilowej nieobecności.
Zdjęcia i notatki są zrobione zgodnie z planem. Boss Mac na pewno by zrozumiał...
Przestań marudzić, powiedziała sobie stanowczo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]