[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Friedrich Gulda wprowadził ją w wielką sztukę, Nikita
Magaloff był w ciężkich latach cierpliwym, wyrozumiałym
i serdecznym opiekunem, teraz potrzebny był ktoś, kto na
nowo rozbudzi w niej zamiłowanie do muzyki, roznieci
twórczy instynkt i da siłę, by mogła oprzeć się własnym demonom. Ani Michelangeli, ani Horowitz
nie mogli spełnić
tej roli. Człowiekiem, który sprosta sytuacji, katalizatorem,
tak bardzo wyczekiwaną iskrą okaże się pianista Stefan
Askenaze.
Urodzony w Polsce i mieszkający w Brukseli, Askenaze
był uważany za jednego z wielkich interpretatorów Chopina. Jego wydana przez Deutsche
Grammophon antologia
jest świadectwem intymnej bliskości ze światem kompozytora, dowodzi wybitnego gustu i talentu
błyskotliwego
pianisty. Dzięki Juanicie (jakżeby inaczej), która zorganizowała ich pierwsze spotkanie, Martha
pracowała z pasją
pod troskliwą opieką Askenazego. Konkurs chopinowski
szybko stał się jej naturalnym celem. Kilka sekretów muzyki polskiego kompozytora już wcześniej
wyjawił Marcie
Nikita Magaloff. W owym czasie Martha Argerich nie była "specjalistką" od Chopina. Grała I
Koncert fortepianowy,
dwadzieścia cztery Preludia, Sonatę h-moll, kilka utworów
rozproszonych i miała dosyć fragmentaryczną wiedzę na
temat twórczości kompozytora. "Nie wiedziała nawet, co
to takiego mazurek", śmieje się Nelson Freire.
W domu państwa Askenazych znalazła zwłaszcza ciepło
i poczucie stabilności, co pozwalało jej zapomnieć o rozpadzie rodziny i o tym, że nie widzi
możliwości założenia
nowej. Szczególnie lubiła Annie Askenaze, żonę Stefana,
która w tym czasie dzielnie zmagała się w z rakiem. Martha,
dla której była ona jak "słońce", odda Annie pośmiertny
hołd, nadając jej imię swojej drugiej córce.
Przed przystąpieniem do przesłuchań w konkursie chopinowskim - nie jezdzi się bez oręża, by
walczyć w Warszawie - Martha wróciła do koncertów w miejscu, gdzie
się z nimi rozstała: do Monachium. Było to coś w rodzaju
"próbnego galopu", występ przed wyrobioną, wymagającą
publicznością, która ją znała i wielokrotnie dawała dowody
miłości. Sala zgotowała jej żywiołowe przyjęcie, ale po recitalu Martha doczekała się jednej z
najbardziej nieprzychylnych recenzji w swej karierze. Podpisał ją Joachim Kaiser,
wpływowy i budzący postrach niemiecki krytyk muzyczny, który przez długi czas prowadził
rubrykę muzyczną
w "Siiddeutsche Zeitung". Kaiser, wykładowca historii
muzyki w Hochschule w Stuttgarcie, również pianista, jest
ponadto autorem wielu książek, z których jedną poświęcił
wielkim pianistom naszych czasów. Dla Marthy Argerich
jego recenzja była prawdziwym ciosem, ale artykuły na jej
temat nigdy nie dotykały jej tak bardzo, jak te krytykujące
któregoś z przyjaciół. Zresztą zmierzała już do celu, gotowa
odzyskać swoje terytorium, i nie miała zamiaru zatrzymywać się w pół drogi. Inny recital, w
Wigmore hall w Londynie, również miał stopniowo oswajać ją z adrenaliną
koncertów. W stolicy Anglii spotkała się z Fou Ts'ongiem,
który cieszył się z jej "cichego zmartwychwstania".
Z czysto strategicznego punktu widzenia wzięcie udziału w konkursie chopinowskim po czterech
latach milczenia
było dla Marthy nieco ryzykowne. Jurorzy niezbyt lubią
"kapryśnych" kandydatów*. Tymczasem jej chaotyczny
tryb życia, kłopoty egzystencjalne, częste odwoływanie
koncertów były w świecie muzycznym znane i przez niektórych uznawane za zachowania
infantylne.
Siódmy konkurs w Warszawie miał się odbyć w dniach
od 22 lutego do 13 marca 1965 roku. 22 lutego to dzień urodzin Fryderyka Chopina**. Pózniej
organizatorzy ustalą
160
początek konkursu na 17 pazdziernika, dzień śmierci kompozytora, z powodu zbyt częstych
przypadków kataru
i zapalenia oskrzeli u dostojnych jurorów w środku srogiej
polskiej zimy. Spośród siedemdziesięciu sześciu pianistów
z trzydziestu różnych krajów trzydziestu sześciu przeszło
pierwszy etap siódmej edycji konkursu. W finale, podczas
którego tradycyjnie gra się jeden z dwóch koncertów polskiego mistrza, była już tylko dwunastka.
Legenda głosi,
że nigdy nie wygrywa się Koncertem f-moll. Martha wybrała
ten, który znała lepiej, elegijny I Koncert e-moll. W skład
jury pod przewodnictwem Polaka Zbigniewa Drzewieckiego wchodziło dwudziestu jeden
pianistów, wśród nich
Jan Ekier, Eugene List, Nikita Magaloff, Vlado Perlemuter
i Magda Tagliaferro.
Całkiem niedawno, podczas konkursu chopinowskiego w 2005 roku,
osobiście przekonał się o tym Dong Hyek Lim. Dwa lata wcześniej
" ' koreański pianista zdobył trzecią nagrodę w Konkursie Muzycznym
imienia Królowej Elżbiety Belgijskiej w Brukseli, lecz zagniewany,
że nie zajął pierwszego miejsca na "podium", wzgardził ceremonią
zamknięcia i nie odebrał nagrody. W Warszawie jurorzy skarcili butnego kandydata, znowu
przyznając mu trzecią nagrodę, i to ex aequo
z bratem, rezerwując palmę pierwszeństwa dla Polaka i, co było dodatkowym upokorzeniem, nie
przyznając drugiej nagrody.
* Dziś wiemy, że naprawdę urodził się 1 marca.
Od początku konkursu prasa i publiczność zachwycali
się grą Marthy, która była niekwestionowaną gwiazdą. Jej
wygląd również wzbudzał ciekawość. Widzom przypominała Francuzkę, z rozpuszczonymi
włosami a la Juliette
Greco czy a la Francoise Hardy. Wszyscy chcieli ją usłyszeć.
Ludzie bili się o bilety, kiedy miała grać. Gdy tylko wchodziła na scenę, widownia się ożywiała. A
gdy jej dłonie
zaczynały przebiegać klawiaturę, sala wpadała w trans.
16 marca 1965 roku można było przeczytać w "%7łyciu Warszawy": "Pierwszym kandydatem, który
wyszedł na scenę,
była Argentynka Martha Argerich. Już podczas wstępnych
przesłuchań przyciągnęła uwagę swoją cudowną grą. Nic
więc dziwnego, że na jej występ czekano w najwyższym
napięciu". 22 lutego zagrała / i IVEtiudę op. 10, Nokturn op. 15
nr 1, Poloneza op. 53 oraz dwadzieścia cztery Preludia. Teraz
z kolei dziennik "Stolica" napisał entuzjastycznie: "Od czasu nagrania Horowitza wielu spośród
najwybitniejszych
pianistów na świecie próbowało grać trudną Etiudę op. 10
nr 1, lecz żaden nie zdołał zrobić tego tak błyskotliwie jak
Martha Argerich. Fenomenalna Argentynka, o stalowych
palcach, od samego początku potrafiła zasugerować wielką
różnorodność nastrojów, a nadzwyczajne pasaże prawej
dłoni były jak błyskawice; jej tempo i sposób artykulacji
w etiudzie były niezrównane". 5 marca zagrała Etiudę op. 25
nr 10, Walca op. 34 nr 1, Barkarolę i /// Scherzo; 10 marca Nokturn op. 55 nr 2, III Sonatę op. 58
oraz trzy Mazurki op. 59.
13 marca zagrała na zakończenie Koncert e-moll. Zbierała
coraz burzliwsze owacje. Słuchacze z wolna oswajali się
z najbardziej uderzającymi elementami jej gry i mogli teraz
162 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •