[ Pobierz całość w formacie PDF ]
delikatnie odsunęła usta, ściągając jej koszulkę. - Ale teraz pokażę ci, jak bardzo
cię kocham.
Okazało się, że potrafił być niezwykle romantyczny. Znał nawet
szesnastowieczne liryki miłosne, które Zoe uwielbiała. Nie mogła się temu
nadziwić, ale choć pokusa zapytania go, skąd znał recytowane wersy, była
ogromna, powstrzymała się i opanowała ciekawość. Wolała trwać w błogiej
nieświadomości i myśleć, że była pierwszą kobietą, która słyszała to z jego ust.
Jeszcze bardziej ją zadziwił tym, jak ją rozbierał. Był powolny i delikatny,
jak gdyby otwierał prezent świąteczny, bojąc się porwać papier i zniszczyć
kokardę, które chciał zachować na pamiątkę.
Patrząc, jak leżała naga w jego łóżku, odezwał się miękko:
- Muszę nasycić tobą oczy. Nadal nie wierzę, że naprawdę tu jesteś.
Powiedz coś.
Z czułością położył się nad nią, wspierając cały swój ciężar na ramionach,
tak że jego ciało prawie jej nie dotykało, i wyszeptał:
- Jeśli i tak zamierzamy się pobrać, nie martwmy się o zabezpieczenie,
zgoda?
"Wow, to jeszcze większe zobowiązanie niż małżeństwo", poczuła się
odrobinę niepewnie.
- Jesteś pewien? - spytała i od razu poczuła się jak kompletna idiotka. Nie
wierzyła, że zachowuje się tak w momencie, kiedy mężczyzna z jej snów, jej
wymarzony książę z bajki i może najprzystojniejszy facet stąpający po ziemi
właśnie zaproponował jej, żeby została matką jego dziecka. Wiedziała, że wygląd
to nie wszystko, ale patrząc na niego, nie mogła o tym nie myśleć. Zaczęła
wyobrażać sobie małego chłopca z ciemnymi włosami i słodką dziewczynkę,
dochodząc do wniosku, że blizniaki byłyby idealnym rozwiązaniem, spełnieniem
jej marzeń. Zawsze chciała mieć dwójkę: chłopczyka i dziewczynkę.
- Chcę mieć dwoje dzieci - wypaliła kierowana po części oszałamiającą
miłością, a po części kalkulacją. Chciała się przekonać, czego oczekiwał jeszcze w
momencie kiedy sprawa z prezerwatywą pozostawała pod znakiem zapytania.
- Ja też.
- Dziecko dużo traci, kiedy nie ma rodzeństwa - powiedziała, poważniejąc.
- Czy ty przypadkiem nie jesteś moją bratnią duszą?
- Nie żartuj sobie.
Uśmiechnął się.
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać, to bardzo przyjemna myśl. Masz
moje poparcie: przynajmniej dwójka.
- Hej, niech cię tak nie ponosi - zaprotestowała.
- Jesteś urocza, kiedy się złościsz - powiedział rozbawiony. Chwilę pózniej
jego uśmiech zniknął, a głos nabrał uroczystej powagi, jakiej nigdy u niego nie
słyszała: - Kochanie, to zależy od ciebie. Możemy mieć jedno, dwójkę, żadnego
dziecka. Cokolwiek zadecydujesz. Ja pragnę ciebie.
Azy napłynęły jej do oczu, czuła, że poruszył uczucia i emocje ukryte
głęboko w jej sercu. W jego poważnych słowach brzmiały czułość i szczerość,
które paradoksalnie potwierdzały jego siłę i determinację. Czuła, że miękną jej
kolana, że zmysły zaczynają się niecierpliwić, a uwaga zostaje odciągnięta od
tematu rozmowy w stronę przyjemności.
- Pózniej zdecydujemy - wyszeptała.
- O czym? - zachowywał się jak dżentelmen. - Czy dalej rozmawiamy o
prezerwatywach?
- O liczbie dzieci - wyjaśniła. Uśmiechnął się.
- Bo nie możesz już dłużej czekać.
- Nawet nie wiesz, jak długo na ciebie czekałam.
- Uwierz mi, że wiem. Od dwudziestego dziewiątego maja.
- Pamiętasz - szepnęła, uśmiechając się słodko.
- Naprawdę za tobą tęskniłem.
Przyciągnęła do siebie jego twarz i mocno go pocałowała.
- Więc na co jeszcze czekasz? - Jej oddech przyspieszył gwałtownie. -
Pokaż, na co cię stać.
Słowa, które wypowiedział do niej w kuchni swojego domu nad jeziorem w
Ely, kiedy pierwszy raz się kochali, rozbawiły go. Pomyślał, że być może już
wtedy to była miłość, co przemawiało za tym, że miłość od pierwszego wejrzenia
nie była tylko fikcją.
Fikcją nie była z pewnością miłość, którą okazywali sobie przez resztę dnia
i nocy. Uczucie, które ich łączyło, było głęboko prawdziwe, namiętne, żywiołowe i
tak nienasycone, że kiedy w końcu leżeli obok siebie, nie mogąc złapać oddechu,
wciąż nie czuli się zaspokojeni.
- Co... co my... zrobimy? - Nick oddychał spazmatycznie.
- Musimy... przestać...
- Nie potrafię...
- Zrób mi śniadanie. Umieram z głodu.
- Chyba żartujesz, ja jeszcze nie mam dość.
- Proszę.
Po kilku głębokich oddechach Nick powiedział w końcu uprzejmie i
szarmancko:
- Nie ma sprawy. Co powiesz na naleśniki?
- Byłoby wspaniale - ucieszyła się. "Z tobą jako dodatkiem na kolejne
tysiąc lat", pomyślała, ale nie powiedziała tego głos, podejrzewając, że nawet tak
niewinne zdanie może skończyć się przełożeniem śniadania na pózniej, a była
naprawdę głodna.
Ich wspólne lato z dala od cywilizacji było idealne. %7łyli w surowych
warunkach, czując się jak pionierzy, w prostych czynnościach odnajdując
głębokie szczęście i radość.
Do domu wrócili dopiero wtedy, kiedy mróz zaczął ścinać wody jeziora. Do
tego czasu oboje doświadczyli, czym była prawdziwa miłość.
Choć przeszłości nie można do końca wymazać, z czasem koszmary
dręczące Nicka zbladły, aż w końcu całkiem go opuściły.
Zoe starała się już więcej nie mieszać w sprawy, które mogły okazać się
niebezpieczne.
W końcu zasadzki otaczające dom nad jeziorem zostały zdemontowane. W
życiu Nicka i jego pięknej żony nastały bezchmurne, szczęśliwe dni. Potwierdziło
się, że miłość ma uzdrawiającą moc.
Szczęście państwa Mirovic dopełniło się, kiedy dwa lata pózniej urodziły
się im wymarzone blizniaki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]