[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zauważyłem twój samochód, więc nie mogłem się pomylić -
zakomunikował radośnie i obrzucił ją aprobującym spojrzeniem. - Wyglądasz
dziś niezwykle elegancko, jak zwykle zresztą. Gotowa? Moja ciotka ma hopla
na punkcie punktualności.
Nagle jego twarz zmieniła wyraz, gdyż w drzwiach tuż za Laurą pojawił
się Josh, patrząc na nich ponuro. Ian niemal zakrztusił się, ale szybko doszedł do
siebie i uśmiechając się przyjaznie, powiedział:
- Witam pana! To pan jest pewnie tym majstrem, który miał oglądać
dworek? Mam nadzieję, że nie przyjechałem za wcześnie i nie przerwałem
państwu rozmowy.
- Naszej rozmowy? - powtórzył Josh z dziwnym uśmiechem na ustach.
Laura zarumieniła się i odwróciła głowę. - Taaak, myślę, że możemy... hm...
kiedy indziej skończyć naszą... dyskusję - odpowiedział kpiąco.
- No cóż... tak... oczywiście - przytaknął Ian, zdziwiony i zaskoczony.
Wychwycił w tonie Josha ukrytą drwinę, nie wiedział jednak, co o tym myśleć.
Laura miała wreszcie tego wszystkiego dosyć.
- 66 -
S
R
- Chodz, bo jeszcze się spóznimy - powiedziała i zatrzasnąwszy drzwi
domu, wsiadła do samochodu Iana, nie zaszczycając Josha ani jednym
spojrzeniem.
Ian uznał, że wypada powiedzieć coś na pożegnanie:
- Aadny dziś dzień, prawda? Niemalże lato.
Josh popatrzył na niego spod oka i nic nie odpowiedział. Nie zareagował
też na grzeczne słowa pożegnania. Odjeżdżając, Ian aż zagwizdał.
- Od razu widać po nim, że urodził się w Yorkshire. Co za ludzie! Uparci i
ponurzy, nie mniej charakterystyczni dla tego regionu, niż nasze wrzosowiska
czy ogrodzenia z kamieni polnych.
Laura milczała. Wpatrywała się w otaczające ich zielone pagórki i
unoszącego się nad polem skowronka. Robiło jej się niedobrze na samą myśl o
tym, co się stało. Od czasu gdy poznała Patricka, ani razu nie odczuwała
pokusy, by go zdradzić.
Aż do tej chwili.
- 67 -
S
R
ROZDZIAA PITY
Nadszedł tydzień, w którym Laura miała lecieć do Amsterdamu na
spotkanie z Patrickiem. We wtorek wieczorem Patrick zatelefonował jednak do
niej do domu i przejęty oznajmił:
- Lauro, jest pewien problem... Obawiam się, że nie będę mógł polecieć w
tym tygodniu do Holandii. Rae chce, żebym spędził więcej czasu we Włoszech.
Nie była zachwycona tym, co zrobiłem w Rzymie. Muszę tam jutro wrócić i
jeszcze raz spróbować.
- Tylko nie to! - jęknęła Laura blednąc. - Jaka szkoda! A nie mógłbyś
polecieć do Rzymu, a potem, tylko na weekend, przylecieć do Amsterdamu?
Naprawdę cieszyłam się na nasze spotkanie. Mam wrażenie, że nie widzieliśmy
się całe wieki.
- Kochanie, przykro mi - odparł przytłumionym, jakby nie swoim głosem.
- Nie mogę... nie mam czasu... to niemożliwe...
- Sądząc po głosie, musisz być bardzo zmęczony - zaniepokoiła się Laura.
Nigdy dotąd nie słyszała w jego głosie takiego znużenia. Patrick tylko
westchnął.
- To męcząca podróż. A co u ciebie? Pewnie jesteś zawalona pracą po
uszy? Jak tam twój projekt dla Eyre-York?
- Zwietnie. Nad wszystkim panuję. Przykro mi, że masz kłopoty z
ilustracjami. Czy ta autorka to jakaś wiedzma?
- Nie. Prawdopodobnie ma nawet rację co do tych szkiców z Rzymu. Sam
nie byłem z nich zbytnio zadowolony. A co z dworkiem? Jest już jakiś postęp?
Kiedy prawnicy uporają się z całą sprawą?
- Za jakiś miesiąc lub dwa.
- A co z tym majstrem? Może już zacząć prace?
- Oczywiście, że nie. Nie możemy niczego ruszyć, zanim dom formalnie
nie stanie się naszą własnością.
- 68 -
S
R
- Oczywiście - odpowiedział Patrick, ale zabrzmiało to, jakby poczuł ulgę.
Zastanawiała się, czy to nie pieniądze są tego przyczyną. Ciekawe, ile
kosztowała go ta podróż po Europie? Wydawca pokrywał koszty hoteli i
przelotów, ale i Patrick, bez wątpienia, musiał chwilowo wykładać niemało z
własnej kieszeni. Na zwrot mógł liczyć dopiero po zakończeniu całej pracy.
- Czy coś się stało? - próbowała go wysondować, ale szybko jej przerwał.
- Muszę już niestety kończyć, Lauro. Mam umówione spotkanie. Nie
zawracaj sobie głowy odwoływaniem rezerwacji hotelu i samolotu. Ktoś się tym
zajmie. Przykro mi z powodu tego weekendu. Do rychłego usłyszenia.
W słuchawce zapanowała głucha cisza i Laurze nie pozostało nic innego
jak odwiesić słuchawkę. Przez jej twarz przebiegły sprzeczne uczucia. Odkąd
Josh Kern całował się z nią w dworku, była przerażona. Pilnie potrzebowała
obecności Patricka. Chciała być przy nim, przypomnieć sobie, że go kocha i że
należą do siebie.
Popatrzyła na zdjęcie przedstawiające ją i Patricka w ogrodzie jej
rodzinnego domu. Byli roześmiani, a ich twarze wyrażały szczęście. On
obejmował ją w talii, a ona tuliła się do niego.
- Ach, Patricku! Dlaczego musiałeś właśnie teraz wyjechać? - jęknęła
głośno, czując wyrzuty sumienia na widok jego szczęśliwej, uśmiechniętej
twarzy. Cóż to za miłość, która nie potrafi się oprzeć takiemu mężczyznie jak
Josh Kern? Zrobiło jej się gorąco ze wstydu. Przygryzła wargę. To zdjęcie
zostało zrobione tak niedawno; póznym latem ubiegłego roku. Wszystko
wydawało się wtedy takie proste. Cała przyszłość rysowała się wówczas w
różowych kolorach. Nie przyszłoby jej wtedy nigdy do głowy, by nie ufać swej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]