[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skończyło się wraz z moją pierwszą stoczoną walką.
Kiedy Winters zaczynał się o nich martwić, uciekał się do ironii.
- Mówię powa\nie, Leif. Nie pchajcie się na linię ognia. Chciałbym, \ebyście
zachowali tę iluzję jeszcze przez kilka lat.
Następnego ranka Leif obudził się w pustym apartamencie. Spojrzał na
zegarek i cicho zagwizdał. A\ tak zaspał? Ju\ pewnie nie zdą\y na śniadanie w
hotelowej restauracji! Akurat był pod prysznicem, w nadziei, \e woda otrzezwi jego
zmęczony umysł, kiedy usłyszał znajome głosy pozostałych Zwiadowców. Czyjaś
pięść uderzyła w drzwi od łazienki.
- Obudziłeś się wreszcie? - zawołał Andy.
- Nie, postanowiłem utopić się we śnie - odkrzyknął Leif.
Skończył toaletę, ubrał się i dołączył do chłopców w salonie.
- Długo wczoraj siedziałeś po tym, jak skończyłeś rozmowę z Wintersem -
zauwa\ył David.
- Postanowiłem poznać swojego wroga . - Leif zdusił ziewnięcie. -
Przeglądałem strony anarcho-liberałów. Niesamowite. Niektóre ich postulaty są
całkiem rozsądne, ale inne - czyste szaleństwo! Najpaskudniejsze przekonania kryją
się za sloganami. Ruch zaczął od propagowania idei indywidualności - potem
pojawiły się masowe akcje i całe to gadanie o przywództwie - siła woli .
Prześledziłem je a\ do starego propagandowego filmu sprzed dziewięćdziesięciu lat.
- Triumf woli . - Matt był dobry z historii. - List miłosny do Hitlera i
nazistów.
- Ale wszystkie odnośniki do walki - te są chyba oparte na ideologii
marksistowskiej - socjalizmie i komunizmie.
- Myślałem, \e ju\ umarły - powiedział David.
- Wygląda na to, \e zmartwychwstały pod nowymi nazwami. - Leif skrzywił
się z niesmakiem. - Jednak sprawa staje się powa\niejsza, kiedy dochodzimy do tej
bzdurnej gadaniny o bóstwach .
- Co to za jedni? - zainteresował się Andy.
- Z tego co udało mi się wywnioskować, są to wspaniali przywódcy, którzy
siłą woli pchnęli masy do działania, dzięki czemu albo zmienili bieg historii albo
otworzyli jej nową kartę. - Leif pokręcił głową. - Brzmi to dość dziwacznie, wystarczy
popatrzyć na niektóre ich wybory. Kolekcja z dwudziestego wieku zawiera Lenina,
Mussoliniego, Hitlera, Stalina, Kadafiego...
Na twarzy Davida malował się wstręt.
- Banda morderców.
- Większość z nich cieszy się szacunkiem w Sojuszu Południowokarpackim -
ciągnął Leif - chocia\ rasiści nie bardzo lubią Kadafiego, bo jest dla nich za mało
aryjski.
- Mają jeszcze innych? - spytał Matt.
- Całą kolekcję. Gościa, który nazywa się Proudhon, oczywiście Napoleona.
Kandydatura Jeffersona jest wielce dyskusyjna - większość uwa\a go za zbyt
ckliwego. Alexander Hamilton te\ ma sporo fanów, podobnie jak człowiek, który go
zastrzelił, czyli Aaron Burr - głównie z powodu jego planu wykradzenia Teksasu
Hiszpanii i zapewnienia sobie pozycji władcy Zachodu.
- Zauwa\yłeś, \e wielu z nich poniosło klęskę? - spytał Andy. - Nie, \ebym się
z tego powodu skar\ył.
- Dla Karpatczyków nie ma to znaczenia - skoro walczyli o ideały, w które
chcą wierzyć ci maniacy - powiedział Leif.
- Moją uwagę przyciągnął jeden z ich pierwszych proroków, dowódca z wojny
trzydziestoletniej w siedemnastym wieku.
- Protestanci przeciw katolikom w księstwach niemieckich - dopowiedział
natychmiast Matt-historyk.
- śył wtedy pewien człowiek, który urodził się jako protestant, przeszedł na
katolicyzm i został przywódcą armii najemników - powiedział Leif. - Kupując lub
przejmując władzę, sprawował kontrolę nad terytorium, które teraz w większości
nale\y do Republiki Czeskiej. Zale\ało mu jedynie na prowadzeniu wojen, dlatego
stworzył coś na kształt prototypu państwa totalitarnego. Marzył o stworzeniu
imperium, rozciągającego się od Bałkanów do Bałtyku, ale skończyło się na tym, \e
został zabity. Urodził się jako Waldenstein, ale Niemcy nazywali go...
- Wallenstein! - wykrzyknął Matt z dziwnym wyrazem twarzy. - Albrecht von
Wallenstein!
Matt pomaszerował prosto do pulpitu hotelowego komputera.
- Trafiłeś bez pudła, Leif. Sprawdziłeś, czy to przypadek, czy te\ nasz
Wallenstein przybrał to nazwisko?
Leif wskazał palcem sypialnię.
- Wygląda na to, \e się z nim urodził. Mam to wszystko w komputerze -
zrobiło się trochę za pózno, \eby się z wami tym podzielić, chyba \e lubicie pobudki
o trzeciej nad ranem.
- Zobaczmy, co tam masz. Mo\e mnie uda się dostrzec coś, co tobie umknęło.
Komputer - Matt zwrócił się do systemu hotelowego - Wallenstein, Milos. Poka\
pliki. Wykonaj.
- Przetwarzam dane - poinformował metalicznym głosem komputer, zbierając
wyniki wyszukiwania w Sieci i Holo - News odniesień do Milosa Wallensteina.
Komputer wyświetlił w powietrzu sporo trafień. Najpełniej prezentował się
jego szczegółowy profil w jednej z biznesowych gazet hollywoodzkich.
- Ju\ zaznaczyłem co ciekawsze fragmenty - powiedział Leif. Kilka akapitów
długiego artykułu było podświetlonych na czerwono.
- Urodził się w bośniackim obozie dla uchodzców - przeczytał David. - Matka
pochodzenia bośniacko-chorwackiego, ojciec z sił pokojowych ONZ. Naturalizowany
obywatel USA. Miałeś rację. Wygląda na to, \e to jego nazwisko.
- Nie udało mi się jednak ustalić, jaką frakcję anarcho-liberałów reprezentuje -
to znaczy, czy popiera Sojusz Południowokarpacki - powiedział Leif, patrząc na
zegarek. - Czy nie powinniśmy być ju\ na dole w oczekiwaniu na obiecaną wycieczkę
po Los Angeles?
- Myśleliśmy, \e mo\e będziesz chciał to sobie odpuścić po całej nocy
spędzonej przy komputerze - powiedział Andy.
Leif rozejrzał się wokół i wziął do ręki okulary słoneczne.
- Niestety, muszę przeprowadzić jeszcze jedno dochodzenie - w sprawie
Agentki Ludmiły, Po\eraczki Męskich Serc.
Zdą\yli na autobus w ostatniej chwili. Paru uczestników wyścigu rzuciło pod
ich adresem uwagi na temat spóznialskich Amerykanów, ale wewnątrz pojazdu nie
panował nastrój do \artów. Nie byli to ju\ ci sami weseli turyści, którzy wybrali się na
wycieczkę dwa dni temu. Od tego czasu narosło zbyt wiele podejrzeń i gniewu.
Ju\ się rozeszła nowina o tym, kto spowodował katastrofę statku dru\yny z
Corteguay. Młodzi kadeci siedzieli w grupie z ponurymi twarzami. Dwa siedzenia
dalej Leif zobaczył Ludmiłę... samą.
- Wiesz, jak w moim kraju nazywają takie dziewczyny? - spytał Jorge głośno.
Z jej zaciśniętych ust i zaczerwienionej twarzy mo\na się było domyślić, \e
cała zdyskwalifikowana dru\yna wy\ywa się na niej ju\ od jakiegoś czasu.
Leif usiał obok Ludmiły.
- Jak je nazywają, Jorge? - włączył się do rozmowy. - Bohaterki rewolucji?
Twarz kadeta przybrała ceglasty kolor i chłopak zerwał się na równe nogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]