[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Henry'ego. Jest rozwiedziony. Nie ma dzieci. Stale mieszka
w Columbus. Jeździ mustangiem, kabrioletem. To wszystko,
co wiem.
- Maddie, jesteś niemiła. Ja chciałam wiedzieć, jak on zarabia na życie.
- Dowiem się.
- To nie takie ważne, skarbie. Wiesz, nadal nie złapano tego bandyty.
- Jestem pewna, że Henry już się tym zajął. Nie martw się.
- Coś właśnie przyszło mi do głowy! Gloria Meyer się rozwodzi, może ich
sobie przedstawić?
Nic z tego nie będzie. On lubi seks.
- Świetny pomysł.
- Gloria bardzo się zdenerwowała.
- Dlaczego? - spytała posłusznie Maddie.
- Ktoś powiedział Wilburowi Carterowi, że ona chce wziąć adwokata z Limy,
co byłoby zresztą mądrym posunięciem. Wilbur się zdenerwował, no bo
przecież jest kuzynem jej matki.
w Columbus. Jeździ mustangiem, kabrioletem. To wszystko, co wiem.
- Maddie, jesteś niemiła. Ja chciałam wiedzieć, jak on zarabia na życie.
- Dowiem się.
- To nie takie ważne, skarbie. Wiesz, nadal nie złapano tego bandyty.
- Jestem pewna, że Henry już się tym zajął. Nie martw się.
- Coś właśnie przyszło mi do głowy! Gloria Meyer się rozwodzi, może ich
sobie przedstawić?
Nic z tego nie będzie. On lubi seks.
- Świetny pomysł.
- Gloria bardzo się zdenerwowała.
- Dlaczego? - spytała posłusznie Maddie.
- Ktoś powiedział Wilburowi Carterowi, że ona chce wziąć adwokata z Limy,
co byłoby zresztą mądrym posunięciem. Wilbur się zdenerwował, no bo
przecież jest kuzynem jej matki.
O, do diabła!
- Skąd o tym wiesz?
- Wilbur spotkał Glorię na Main Street, przed bankiem, akurat kiedy Margaret
Erlenmeyer wychodziła z Reveo. Spytał ją o to, więc Margaret przystanęła i
udawała, że ogląda wystawę, Gloria zaprzeczyła, a więc to jednak Wilbur
będzie przeprowadzał jej rozwód.
- Interesujące. - Maddie zrobiła wszystko, co w ludzkiej mocy, żeby nie
sprawiać wrażenia zainteresowanej. - Ciekawe, skąd wzięła się ta plotka.
- Nie mam pojęcia, ale słyszałam też, jakoby Gloria miała zamiar zwrócić się
do Jane Henries. Ona jest bardzo dobra, wiesz?
- Coś słyszałam.
- Gloria została jednak przy Wilburze. - Z głosu matki łatwo było odczytać, co
myśli: „głupia jak but". - Cała Gloria! Kurzy rozumek. Rozmawiałaś z Trevą?
- Tak. Wszystko w porządku.
- Niech i tak będzie, kochanie. Tylko że ta historia z kręgielni wygląda na
prawdziwą. Jak tam Emily?
- Doskonale. Posłuchaj, mamo, muszę kończyć.
- Tak, kochanie. Przyjadę po nią jutro rano, oczywiście, jeśli nadal planujesz
odwiedzić babcię.
Maddie oparła się o ścianę. W dodatku czekały ją jeszcze odwiedziny u babci.
Co za męka!
- Pojadę do mej. Czy pamiętasz jakąś niedzielę, kiedy nie odwiedziłam babci?
- Nie, ale stale się boję, że kiedyś postanowisz już jej nie widywać.
Ta niedziela doskonale nadawałaby się na podjęcie takiego postanowienia.
- Zawsze będę ją odwiedzać.
- Jesteś dobrą córką, Maddie. Do zobaczenia jutro. Uważaj na siebie. No i
zamykaj drzwi.
- Kocham cię, mamo.
- Ja też cię kocham. Odpocznij trochę.
Maddie sprawdziła makijaż - okropny, ale nie tak okropny jak to, co skrywał,
i poszła na górę, by zobaczyć, co u Em. Mała leżała na jej łóżku. W ręku
trzymała książkę, lecz stojący obok aparat był przekrzywiony, jakby właśnie
go odepchnęła.
- Babcia dzwoniła.
- To bardzo miło z jej strony - stwierdziła dziewczynka uprzedzająco
grzecznie.
Czyżby podsłuchiwała? Maddie próbowała przypomnieć sobie, czy
powiedziała coś, o czym córka nie powinna wiedzieć. Chyba nie. Dobrze, że
rozmawiała z matką. Gdyby to była Treva...
Dostrzegła, że Emily patrzy na nią, a potem ukradkiem zerka na telefon. Co
właściwie powinna zrobić? Spytać dziecko, czy podsłuchuje jej rozmowy?
Em przesunęła się na łóżku i lekko uniosła książkę. Nie miała ochoty na
pogawędkę, w porządku. Maddie stchórzyła.
- Posprzątam na dole, zadzwonię do cioci Trevy, a potem zjemy lunch.
- Dobrze, mamo - odparła obojętnie Em.
Maddie krzątała się, aż głowa znowu ją rozbolała. Potem zadzwoniła do
Trevy. Czekała, czy usłyszy na linii charakterystyczny trzask podnoszonej
słuchawki. Kiedy przyjaciółka się odezwała, spytała:
- Możesz rozmawiać?
- W głowie ci się poprzestawiało? Siedzę i czekam, a ty jeszcze pytasz...
Trzask.
- Nie sądzisz, że ktoś może nas podsłuchiwać?
- A któż miałby to robić?
- Wydaje mi się, że Emily.
- Chce się dowiedzieć, co, do jasnej cholery, dzieje się w jej domu? Trudno się
dziwić. Myślisz, że nas słyszy?
Maddie podeszła do schodów.
- Em!
Em niemal od razu pojawiła się w drzwiach sypialni.
- Wołasz mnie?
- Idź poczytać na dworze. Złap trochę słońca, pooddychaj świeżym
powietrzem.
Mała nie sprawiała wrażenia uszczęśliwionej, lecz posłusznie wróciła po
książkę i zeszła na dół. Maddie pobiegła do telefonu w sypialni, skąd
widziała córkę przez okno.
- W porządku, jest w ogródku, widzę ją. Czy Mel bardzo się zdenerwowała?
- Nie tak jak ja. Co się naprawdę stało? - Sporo wypiłam.
- Z Brentem?
Przed oczami Maddie pojawiła się twarz W.S. Jaka szkoda, że nie ma go teraz
przy niej, mogłaby oprzeć się na jego ramieniu, śmiać się czy po prostu
wygadać.
- Nie. Nie z Brentem.
- Dlatego cię uderzył? Słodka żoneczka okazuje się utajoną alkoholiczką?
Złapał cię z butelką w waszym gniazdku miłosnym?
- Złapał mnie przy kuchennym wejściu. Powiedziałam mu, że wiem o jego
kochance i wówczas mnie uderzył.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]