[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sytuacja. - Z szuflady szafki stojącej we wnęce wyjął zapasowy klucz do
drzwi wejściowych i włożył go w dłoń Nyssy. - Może dzięki temu
poczujesz się lepiej.
- To klucz do twojego mieszkania?
- Jest byle jakie, ale bezpieczne. Na razie.
- Matt, czy sugerujesz, bym nie ufała Sky?
- Tylko ci radzę, żebyś przedsięwzięła podstawowe środki
ostrożności. O Sky wiem jedynie, że ładnie się uśmiecha. Nie mam
pojęcia, jaki ma charakter. - Widział po minie Nyssy, że jego słowa nie
przypadły jej do gustu. -Schowaj ten klucz - poprosił. Nie zrobiła tego,
więc wziął od niej klucz i włożył go do kieszonki jej dżinsów. Przez ich
tkaninę poczuł ciepło ciała Nyssy i korciło go, aby wsunąć palce głębiej,
lecz ona się cofnęła.
91
RS
- To głupota. Nie muszę ukrywać się przed Sky.
- Prawdopodobnie nie. Od dawna z nią współpracujesz? W jakich
okolicznościach się poznałyście? Ona przyszła do ciebie?
- Co to za...
- Jak dalece możesz jej zaufać? Oraz innym członkom grupy? -
Usiłował zasiać w umyśle Nyssy ziarno wątpliwości i nagle skonstatował,
że ona patrzy na niego z rosnącą obawą. Cóż, może to i dobrze. Nie
powinna nikomu ufać. Usłyszał jej przyśpieszony z powodu zdenerwowa-
nia oddech, poczuł go na swojej szyi i pogłaskał kciukiem policzek Nyssy.
- Powierzyłabyś im swoje życie?
Zadrżała, lecz jednocześnie buntowniczo wysunęła brodę,
najwyrazniej zdecydowana bronić swojego stanowiska i przyjaciół.
- Zbytnio dramatyzujesz - oświadczyła z przekonaniem. - Tu nie
chodzi o życie i śmierć. Gra toczy się o pieniądze.
- Widzisz jakąś różnicę?
- Ufam Sky. Stuprocentowo. Znam ją. Jedyną zagadką w moim życiu
jesteś ty.
- Szybko się uczysz - stwierdził z niewesołym uśmiechem i
westchnął.
- Czyżby? Przecież przyszłam tu.
- A jednak się boisz?
- Tak, Matt - odparła bez wahania i tym razem to ona musnęła
palcami jego twarz. - Obawiam się, że zranisz mnie o wiele dotkliwiej, niż
mogłyby to zrobić bandziory wynajęte przez Parkera.
- Nie, jeśli zdasz się na mnie.
92
RS
- To dlatego skłamałeś z tą monetą? - Uśmiechnęła się ledwie
dostrzegalnie. - Bo skłamałeś, prawda? - Jego milczenie było
wystarczającą odpowiedzią. - Moglibyśmy spać w jednym łóżku, Matt.
Tak jak w Delvering.
- Tam nie mieliśmy kanapy...
Przerwała mu, kładąc palce na jego ustach. Następnie położyła
dłonie na jego ramionach, stanęła na palcach, wtuliła się w niego i
dotknęła jego ust wargami.
Pocałunek zaczaj się całkiem niewinnie. I Matt przez chwilę sądził,
że na tym się skończy. Może Nyssa wcale nie chciała niczego więcej.
Ale ona zaraz lekko rozchyliła wargi i wtedy poczuł słodycz jej
oddechu, łagodne kołysanie jej smukłego ciała, dreszcz, który ją przeszedł.
Objął ją i przygarnął do siebie odruchowo, jakby jego ramiona same
zdecydowały, co zrobić. Pomyślał jeszcze, że tylko stara się zapewnić
Nyssie bezpieczeństwo, ale rękami już błądził po jej plecach, a kciukami
przesuwał po jej piersiach okrytych jedynie cienką, batystową bluzeczką.
Któreś z nich cicho jęknęło, Nyssa musnęła czubkiem języka zęby
Marta, a jego samokontrola została wystawiona na ciężką próbę. Nyssa tak
słodko go kusiła, sugerowała, aby przyjął wszystko, co mu oferowała, aby
zabrał ją w szaleńczą, zmysłową podróż, której tak bardzo pragnęła. Samą
pieszczotą błagała, aby zapomniał o swoich dobrych intencjach oraz całym
świecie i spędził upojną noc z Nyssą Blake.
Jednak on nie mógł się na to zgodzić.
Wiedział, że kiedyś na pewno zostaną kochankami. Było to równie
nieuniknione, jak codzienny wschód słońca. Ale nie chciał kochać się z nią
tutaj, w tym nędznym, małym mieszkanku. Musiał postarać się o coś
93
RS
lepszego. Dopiero wtedy zamierzał wziąć ją w ramiona i oddać jej
wszystko - swoje serce, ciało i duszę. A pózniej zwróci Nyssie wolność,
aby mogła odpłynąć we wspaniałą przyszłość, gdy już zostawi za sobą
upiory przeszłości i zorientuje się, jak wiele życie może ofiarować takiej
kobiecie jak ona.
On zaś będzie wówczas cierpiał w samotności.
Jakimś cudem zdołał wykrzesać z siebie siły, żeby przerwać ten
pocałunek, choć najchętniej pieściłby ją tak w nieskończoność. A Nyssa
długo stała przytulona. W końcu jednak zsunęła palce z jego szyi,
odchyliła się nieco i spojrzała mu w oczy.
- Kim jesteś, Matcie Crosby?
- Nikim - odparł szorstko. - Po prostu dziennikarzem-najemnikiem,
który ma napisać artykuł o wspaniałej Nyssie Blake. - Już tyle razy bez
wahania ją okłamał. Jednak dla jej dobra powinien nadal prowadzić tę grę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]