[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Coś przekąsić?- powiedział Danaus nie przyjemnym głosem.
-Nie z martwych. Poza tym, przez kogoś ich krew jest zrujnowana. Spalę ciała i
wtedy pójdę za tobą.
Danaus zaczął iśćw kierunku z którego przyszedł, ale po kilku metrach się
zatrzymał.-A Rowe?
-On nie wróci już tego wieczoru. Ale obiecuję, szybko go wyśledzimy.
-Musimy się nim zająć. Jest zbyt niebezpieczny, by pozostać przy życiu.-
powiedział Danaus, i kontynuował marsz do lasu. Ciemość natychmiast pochłonęła go,
tak że nie był niczym więcej niż bezcielesnym głosem.
-Wiem.-wyszeptałam. Rowe był zbyt niebezpieczny, by pozostać przy życiu.
Kiedyś miałam nadzieję na wykorzystanie jego siły, ale się nie udało. Jego jedynym
celem było wykupienie sobie łask królowej, a jedyną rzeczą dzięki której mogłoby się to
powieść, byłam ja. Nie mogłam ryzykować.
Niestety. Miałam większe problemy, czekające na mnie w ciemności. Miałam
określony czas na to by nauczyć się kontrolować moce Danausa, i byłam w tym coraz
lepsza. Wciąż czułam że łowca ze mną walczy, ale w każdej sytuacji, tak robił. Byliśmy
zdesperowani i otoczeni. Nie było innego wyboru, skoro nie mieliśmy wtedy żadnej
nadziei na przeżycie i zobaczenie następnego wieczoru.
Ugięłam przed sobą prawe kolano, i położyłam na nim prawy łokieć, palcami
przeczesując rozczochrane włosy.-Czego teraz chcesz do cholery? Zrobiłam to, o co
prosiłeś. Użyłam jego mocy, zamiast swoich własnych.
-A ja jestem z ciebie dumny.-podśpiewywał Nick, pojawiając się nagle przede
mną w postaci mojego ojca. Znieg skrzypiał pod jego stopami, kiedy podchodził do mnie,
powoli i pewnie. Tak jakby miał dla siebie cały czas świata. Byliśmy w ciemnym,
ośnieżonym lesie, w otoczeniu nocnych wędrowców i wilkołaków. To nie był czas na
żaden zjazd rodzinny, ale moje życie nie miało dla niego znaczenia.
-Czego chcesz?
-Wystarczy powiedzieć, i jesteś już obok. Musisz spróbować czegoś
trudniejszego.-powiedział nick.
-Czegoś trudniejszego?- z pomocą prawej ręki starałam się podnieść na nogi, ale
lekkim ruchem dłoni Nick zwalił mnie z powrotem na tylek. Usiadłam ugniatając w ręku
śnieg, tłumiąc w sobie chęć rzucenia w niego kulą ognia. Fakt, że wyglądał jak mój
ojciec. Teraz były między nami jedynie małe różnice, które mój mózg zaczął dostrzegać.
Nie poruszaliśmy się tak samo. Jego chód był pewny siebie i zrelaksowany. Jakby był
panem i władcą wszystkiego co widział. Lekko uniesione kąciki ust, sprawiały że
wyglądał tak jakby ciągle mrugał do mnie zadowolonym z siebie uśmieszkiem. I jego
oczy. Nie były one kochającymi, brązowymi oczami które pamiętałam. Oczy Nicka miały
taki sam odcień purpury jak moje Może byliśmy: ojcem i córką, ale to nie powstrzyma
mnie, przed próbami usmarzenia jego tyłka przy pierwszej okazji.
-Zmagasz się, by utrzymać kontrolę nad niedoszłym bori.-powiedział.-Gdyby
naprawdę z tobą walczył, straciłabyś kontrolę nad jego mocami. Tak nie może być. A co
jeśli przyjdzie i będzie próbował kontrolować ciebie? Czy wogóle wiesz jak z nim
walczyć?
-On nie próbuje mnie kontrolować. Doszliśmy do porozumienia, które ja ciągle
olewam, abyś ty był szczęśliwy.-warknęłam.
-Moja droga, nie starasz się po to by mnie uszczęśliwić. Starasz po to by uratować
własną skórę.
-Obojętnie. W tym momencie to, to samo.
-Prawda.-Nick wzruszył ramionami, wkładając dłonie do kieszeni ciemnych
spodni.-Ale jeszcze nie jestem zadowolony. Zdobyłaś silną kontrolę nad łowcą, a teraz
przyszedł czas na nocnego wędrowca.
-Jabariego?- zapytałam, a mój glos się załamał.
-On jako jedyny może cię bezpośrednio kontrolować. A że chcesz utrzymać w
tajemnicy, to do czego jesteś zdolna, to głupota.- stwierdził Nick, a wyraz jego twarzy po
raz pierwszy stał się ponury.-Nie chcę żebyś uciekała jak szalona po ulicach, kiedy
powinnaś być na każde moje zawołanie.
-Jak posłuszny pies.- warknęłam, walcząc o to by wstać na nogi. Docierając do
swojego umysłu, użyłam magii krwii, tak że mogłam poczuć nocnych wędrowców i
wilkołaki z najbliższej okolicy. Sięgnęłam dalej, po dusze ludzi którzy spali w
okolicznych wioskach. Sięgnęłam do każdej istoty z duszą i dotknęłam ich energii.
Trzymając ręce po bokach, przywołałam dwie kule ognia, które syczały i
buzowały z całą surową energią, jaką mogłam wytrzymać. Rzuciłam je w Nicka.
Postawiłam to stworzenie w płomieniach, które rosły do chwili gdy zaczęły lizać szczyty
najwyższych drzew i posłały w dół, deszcz z roztopionego śniegu. Zaciskająć zamknięte
oczy, skupiłam całą energię na spalaniu jego mięsa i kości. Dążyłam do tego, by wyczuć
duszę tej kreatury i wykorzystać energię dusz innych ludzi, aby go zniszczyć.
Trzymalam energię, koncentrując się na nim, aż moje ciało zaczęło drżeć z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •