[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej z nim dobrze. André jest od niej o cztery lata starszy i prawie
skończył studia. Studiuje banko-
do Zagrzebia, żeby się w pełni poświęcić malarstwu. Toni
jest wysoki, dobrze zbudowany i zakochany w Anie. Czasem
Luka dochodzi do wniosku, że coś mu uciekło, że coś przeoczył,
jakby ktoś mu coś ukradł. Młodzieńczą swobodę. Obserwuje
swoją siostrę i stwierdza, że życie może być jednak łatwe.
Z drugiej strony jego życie też nie jest zbyt skomplikowane.
Robi dokładnie to, co chce. Ma dziewczynę, którą kocha i która
kocha jego. Udało mu się sprzedać kilka obrazów. Wprawdzie
pieniędzy nie wystarczy na życie, ale kiedyś tak się w końcu
wość i pracuje w banku swojego ojca. To dlatego, że jest taki
mądry i pracowity. Poza tym w odróżnieniu od niej o
pieniądzach wie wszystko. André ciągle się naśmiewa z jej
naiwności w sprawach finansowych. „Jeśli kiedyś będziesz
sławna i bogata, swoje sprawy finansowe najlepiej powierz
mnie".
- Chętnie - zgadza się Dora. Jest jej wszystko jedno. Nie
zastanawia się nad tym. Ma co innego na głowie.
- Chodźmy coś zjeść. Za rogiem otworzyli nową restaurację.
Podobno mają tam pyszne jedzenie.
-1 drogie.
- Nie myśl o tym, zostaw to mnie. Mam ochotę uwieść moją
vedette.
André bierze ją za rękę, jakby chciał z nią wyjść. -Jesteś
snobem - mówi Dora lekko rozbawionym głosem. Stoi i nie
rusza się z miejsca.
- Dopóki chcesz, żebym był przy tobie...
- Właściwie nie jestem głodna. Poza tym muszę się uczyć
roli. To pierwszy dzień, a już zadali nam pracę domową.
Dora nadal stoi nieruchomo i patrzy na niego.
- Ale musisz coś jeść! Potem pomogę ci się uczyć tego
tekstu.
- Byłoby to coś zupełnie nowego!
Dora się śmieje. Za każdym razem gdy André jej tak pomaga,
kończą w łóżku.
André odwracają do siebie i mocno obejmuje. Kładzie brodę
na jej głowie. André jest taki wysoki.
-To nie moja wina, że jesteś taka słodka, że nie mogę się od
ciebie oderwać, że w każdej minucie chciałbym całować twoje
miękkie usta,jędrne piersi...
- Przestań, przestań! Mówię poważnie, przestań!
Dora udaje, że jest na niego zła, ale pozwala, żeby zasypywał
ją pocałunkami. Pozwala mu też, żeby pieścił ją dłońmi. I to na
środku ulicy. Czuje, jak ogarnia ją pożądanie, zamyka oczy, jest
jej przyjemnie, słyszy, jak André mówi jej do ucha zduszonym
głosem...
- Muszę już iść... - mówi Dora, ale nie jest pewna, czy to
prawda.
- Jesteś okrutna, to powinno być zabronione - odpowiada
André. Jego usta są coraz bliżej jej ucha.
- Naprawdę muszę. Nie chodzi o to, że nie mam ochoty.
- No to chodźmy do mnie. Pojedziemy moim superszybkim
autem, będziemy na miejscu w jednej chwili; pomyśl tylko o
łóżku, dużym i ciepłym...
- Jesteś wariat.
- No to jedźmy do ciebie.
- Zrobimy tak: ja wrócę do siebie, a ty do banku. Spotkamy
się wieczorem i wszystko nadrobimy. Obiecuję ci dodatkową
premię pod warunkiem, że pozwolisz mi teraz odejść,żebym
mogła nauczyć się tekstu...
André puścił ją tak nagle, że Dora o mało nie upadła na
chodnik. Gdy przestał ją trzymać, jej nogi nie stoją już tak
pewnie. W pewnym momencie nachodzi ją uczucie tęsknoty i
żalu, niechcianej rezygnacji. Czuje się tak, jakby dostała pięścią
w brzuch.
Mimo to każe mu odejść. Jest dobra, gdy trzeba się pożegnać,
choć to właściwie żadne pożegnanie. Czy kiedykolwiek
słyszała, jak ktoś się śmieje?! To jej nowa rola, ta rola stroi
sobie z niej żarty, po prostu, jak by powiedziała jej matka. Nie
zawsze trzeba wszystko rozumieć, myśli Dora i rusza szybkim
krokiem do domu.
- Kocham cię - szepcze Klara.
Luka podnosi się i staje przed nią. Klara ciągle jeszcze go nie
dotyka. Pewnie sobie myśli, że nadal powinna się trzymać
ustalonych reguł. Oboje długo na siebie patrzą. W końcu Luka
uśmiecha się i kładzie jej rękę na ramieniu.
- Co tu tak miło pachnie?
Klara bierze go za rękę i prowadzi do kuchni. Właściwie to
trochę przesadne określenie. Kuchnia jest mała, niepraktyczna i
słabo wyposażona dla tak dobrej kucharki jak Klara. Mimo to
zawsze potrafi przygotować dla nich coś pysznego. Luka lubi,
kiedy Klara dla niego gotuje. Mieści się w tym coś, co napawa
ufnością i przynosi pocieszenie. Zwłaszcza gdy Klara coś
piecze. Jest mu w zasadzie obojętne, czy przygotowuje dla niego
ciasto, czy warzywa. Od pieca bije ciepło, które nie ma nic
wspólnego ze zwykłym ciepłem fizycznym. Luka wyczuwa w
nim dom. Bezpieczeństwo. Lato na plaży. Upał w środku dnia.
- To będzie niespodzianka.
Jedzą przy elegancko zastawionym stole, który składa się
właściwie z trzech nierównych desek wspartych na trzech
chwiejących się nogach.
Luka szybko zaspokaja głód. Nie je za dużo. Lubi jeść, ale
się nie objada. Odchyla się na krześle, ale nie za mocno, żeby
się nie złamało. Zadowolony uśmiecha się do Klary. Klara
podaje mu rękę. Luka chwytają bez wahania.
- A teraz chcę się z tobą kochać.
Kiedy Dora wraca do domu, w dużym pokoju zastaje mamę i
tatę. Siedzą w fotelach, milczą i patrzą na drzwi. Żadne z nich
nie mówi: „Kocham cię". To nietypowa sytuacja, że jej ojciec,
który zarabia na planowaniu i budowaniu ekskluzywnych
mieszkań i domów, wraca do domu przed siódmą wieczorem, że
jej matka nie je kolacji w jakiejś drogiej restauracji w
towarzystwie jakiegoś młodego, obiecującego pisarza, którego
koniecznie
chce
wylansować
w
swoim
niewielkim
wydawnictwie.
- Czy ktoś umarł?
Dora zatrzymuje się w drzwiach. Ojciec spogląda na matkę,
która najwidoczniej unika jego wzroku. Uśmiecha się tylko
niepewnie do córki, jak dziecko, które zrobiło coś złego i dobrze
o tym wie, choć ma nadzieję, że nikt tego nie zauważy i nikt nie
będzie zły.
- Postanowiliśmy się rozwieść. Po prostu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]