[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy w jakichś sytuacjach ból ustaje albo się nasila?
- Nasila się w nocy. Jak leżę.
- Czy coś jeszcze pani dolega?
Kobieta przygryzła wargę.
- Czuję, jakbym miała zdrętwiałą twarz.
Becky nie miała już żadnych wątpliwości, ale potrze-
bowała drugiej opinii.
- Poproszę któregoś z lekarzy, żeby panią zbadał.
- To coś poważnego?
- Nie wydaje mi się, żeby to było zapalenie opon,
proszę się nie niepokoić. Intryguje mnie jednak... czy
ostatnio robiła pani jakieś piesze wycieczki?
- Tak. Wędrowaliśmy przez Stany. W zeszłym mie-
siącu.
Sprawa zaczynała się wyjaśniać.
- Czy zdarzyły się pani ukąszenia owadów? Albo
poparzyła się pani jakąś trującą rośliną?
- Tak. Miałam kilka kleszczy - przyznała pacjent-
ka. - Jak się chodzi po lesie, to się przytrafia. Wcześniej
też miałam kleszcze, ale bez żadnych problemów.
Umiem wyjmować kleszcza tak, żeby nie urywać mu
głowy, więc na pewno niczego nie złapałam.
Becky nie była o tym przekonana.
- Zaraz do pani wrócę. Proszę czekać.
Pierwszym lekarzem, na którego się natknęła, był
Leandro.
- Oto człowiek, którego potrzebuję.
- No proszę. - Roześmiał się. - W czym ci pomóc?
- Potrzebna mi druga opinia. - Przedstawiła mu przy-
padek. - Nie pasuje tylko brak wysypki.
- Podejrzewasz chorobę z Lyme?
S
R
- Tak, ale bez rumienia obraz jest niepełny. Jej obja-
wy mogą mieć podłoże neurologiczne.
- Wysypka czy rumień nie muszą wystąpić. Tak, to
może być neuroborelioza. Chodzmy, porozmawiam z nią.
Czarujący uśmiech Leandra zrobił swoje, bo pacjent-
ka wyraznie się zrelaksowała.
- Z tego, co wiem od siostry Marston, pani objawy
wskazują na jednostkę chorobową, którą nazywamy ne-
uroborelioza.
- Ale ja nie chorowałam po ukąszeniu kleszcza.
- Czasami objawy są znacznie opóznione. Kleszcze
roznoszą różne choroby. Jedną z nich jest neuroborelioza.
Nie wszystkie kleszcze są nią zakażone, więc ma pani
rację: nie każde ukąszenie kleszcza kończy się problema-
mi. Czy po tym, jak ukąsił panią kleszcz, wystąpiło za-
czerwienienie?
- Nie.
- Rumień często ma kształt koła z wyraznym środ-
kiem, a czasami jest to tylko czerwony placek podobny
do poparzenia sumakiem jadowitym.
- To znaczy, że skoro nie mam rumienia, to nie mam
boreliozy.
- Niemniej pozostałe objawy są typowe. Musimy wy-
konać kilka badań. Pobierzemy krew oraz płyn rdzeniowy.
Skieruję panią również na tomografię układu nerwowego.
Proszę się nie bać, to takie specjalne prześwietlenie, nic
strasznego. - Uśmiechnął się. - Musi pani wiedzieć, że
jestem mistrzem igły i strzykawki, prawda, Becky?
- Mistrzem świata.
- Będzie bolało? Nie pobieranie krwi, ale to drugie.
- Nakłucie lędzwiowe? Przereklamowane. Zwłasz-
cza że robi się je w znieczuleniu miejscowym.
S
R
- A ja będę trzymała panią za rękę.
Kobieta przygryzła wargi.
- Szkoda, że nie ma tu mojego męża - westchnęła.
- Jak pani chce, to do niego zadzwonię, ale najpierw
wyślijmy te próbki do laboratorium. Im prędzej, tym
lepiej.
- Postaram się zrobić to jak najszybciej i bezboleś-
nie - obiecał Leandro. - Proszę liczyć w dół od pięćdzie-
sięciu dziewięciu. Po siedem - polecił Leandro.
- Po siedem? - zdumiała się pacjentka.
Wprawnym ruchem wstrzyknął lignokainę, a moment
pózniej pobrał próbki, wyjął igłę i nałożył opatrunek.
- Zatrzymam panią w szpitalu, żeby obejrzał panią
specjalista - powiedział.
- Bo to nie musi być choroba z Lyme?
- To jest neuroborelioza - oznajmił. - Ale dobra wia-
domość jest taka, że potrafimy to leczyć.
- Muszę zostać w szpitalu?
- Koniecznie.
- Pójdę z panią na oddział i przedstawię pielęgniarkę,
która będzie miała pieczę nad panią. Potem zadzwonię do
pani męża, żeby mu powiedzieć, co się dzieje, i gdzie ma
pani szukać.
Zanim wróciła na oddział ratunkowy, załatwiła for-
malności związane ze skierowaniem pacjentki na oddział
szpitalny, umieściła ją we wskazanym pokoju oraz zate-
lefonowała do jej męża.
Jakie to dziwne. Pracuje im się razem tak dobrze, jak-
by znali się od lat. Co więcej, poza szpitalem też rozu-
mieją się bez słów.
Nigdy nie była tak szczęśliwa, nawet w pierwszych
dniach znajomości z Michaelem. Nie wolno jej jednak
S
R
zapominać, że to się skończy, bo Leandro wróci do Bar-
celony. Trzeba zachować jak najlepsze wspomnienia,
które pózniej pomogą jej zdobyć się na uśmiech w trud-
nych chwilach.
Któregoś popołudnia, kiedy ślęczała nad dokumen-
tami, z komputera wydobył się charakterystyczny dzwięk
zwiastujący nadejście wiadomości. Od Leandra.
Mimo że ją kusiło, by jak najszybciej przeczytać tego
maila, potulnie skupiła się na dokumentach. Praca na
pierwszym miejscu.
Druga wiadomość. Też od Leandra.
Uległa pokusie i przeczytała:
 Wiem, że tam jesteś. Co słychać?"
 Wypełniam kwity", odpisała.
 Ja też. Jesteś zajęta wieczorem?"
 Nie. Dlaczego pytasz?"
 Idę dzisiaj na fechtunek. Chcesz zobaczyć?"
I wyobrazić go sobie w roli korsarza? Rozmarzyła się,
ale błyskawicznie oprzytomniała.
 Tylko zobaczyć? Nie będę musiała wymachiwać
szpadą?"
W odpowiedzi nadszedł uśmiechnięty emotikon i da-
lej:  To zależy od ciebie. Jak zechcesz spróbować, to
wszystko można wypożyczyć. Możesz wziąć książkę na
wypadek, gdyby cię to nudziło. Potem zabieram cię na
kolację".
 Super. Masz tyle samo roboty co ja, więc nie zaba-
wiaj personelu i przestań się obijać".
Odpowiedz brzmiała:  Si, senyora".
Zciągnęła brwi.
 Czy nad n nie brakuje tyldy?"
S
R
 W hiszpańskim tak, w katalońskim nie. Dzisiaj
udzielę ci kolejnej lekcji katalońskiego, będziemy prze-
rabiać czasownik fer l'amor".
Musiała sprawdzić to w słowniku.  Kochać się". Od-
pisała mu uradowana:
 Tak jest, panie profesorze. Do zobaczenia".
W hali wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana.
Wyróżniał się, mimo że jak inni był w stroju szermierza.
Prezentował się wspaniale. Zdumiewał lekkością i fine-
zją ruchów. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Mimo
że znała każdy jego mięsień, każdy centymetr jego ciała,
teraz miała okazję poznać go z całkiem innej strony.
Nic dziwnego, że tak dobrze tańczy. Widać, że żyje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •