[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ci pracować pod Windows  98.
 Sadysta  zabuczał Homer.  Podaję odczyt& kamera główna zablokowana.
Sprawóam kamerę zapasową. Kamera zapasowa zablokowana. Podaję odczyt z czujników
widma cieplnego& jest. Inicjalizuję połączenie.
Chociaż Timothy nie wióiał już od dawna, jego mózg zachował pamięć wrażeń wzro-
kowych. W przypadku obrazów cyÊîowych stan oczu Timmy ego nie miaÅ‚ żadnego zna-
czenia; mag potrafił przekazywać dane bezpośrednio do umysłu. Pracował nawet nad
kamerą, która zastąpiłaby mu wzrok, ale pierwsze próby zakończyły się niepowoóeniem.
Utrzymywanie stałego połączenia pochłaniało stanowczo zbyt wiele jego uwagi i mocy.
 Spryciarz  mruknął.  Kamery powyłączał. Ale o czujnikach chyba nie pa-
miętał. Faktycznie, stoi przy regale.
W chwilę pózniej kartka po kartce wertował Błękitną Księgę, podstawiając ją pod
uruchomioną na powrót kamerę.
 Najwięcej świeżych odcisków palców jest tutaj  orzekł wreszcie Homer znuóo-
nym tonem.
 Strzel fotkÄ™. ZaÅ‚adujÄ™ sobie  poleciÅ‚ Timmy.  Hm& o, cholera. òiÄ™kujÄ™,
Homer. Dobranoc, sÅ‚odkiej deÊîagmentacji.
Gabriel obuóił się z krzykiem. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach, dygocąc
na całym ciele. Kosmyki mokrych od potu włosów lepiły mu się do czoła. Znalazł po
omacku paczkę chusteczek, osuszył skórę. Mimochodem spojrzał na radio, które stało na
szafce nocnej. PodÅ›wietlone cyÊîy wskazywaÅ‚y goóinÄ™ trzeciÄ….
Dom Wschoóącego Słońca 37
Chłodne powietrze przedostawało się przez uchylone okno. Gałęzie sęóiwej jabłoni
stukały o szybę, a z oddali dobiegał złowróżbny głos lelka. Księżyc schował się za ciężkimi
chmurami.
Kiedy uważnie wsłuchiwał się w wiatr, słyszał jej śpiew; tęskną, rzewną melodię wple-
cioną w głosy pazóiernikowej nocy. Redfairy czekała na niego w mroku. I bęóie czekać
cierpliwie, bęóie wracać każdej nocy. Nie zrezygnuje tak łatwo. Musiał przyjąć jej wy-
zwanie, spotkać się z nią twarzą w twarz. Nie czuł się jeszcze na to gotowy.
Opuścił stopy na miękki dywan. Powoli wstał i zamknął okno; głowa pękała mu od
rozmyślań. Dlaczego szkocka wróżka wybrała właśnie jego? Czy już na pierwszy rzut oka
sprawiał wrażenie łatwej ofiary? Czy rozpoznała, że nie potrafi sam o sobie decydować,
że ma słabą wolę? Może istotnie tkwiła w nim skaza, coś, co przyciągało osoby pokroju
Jeana. I Redfairy to wyczuła, stanowił dla niej naturalną zwierzynę.
 W głębi duszy zawsze bęóie mój .
Zatrząsł się jak w febrze.
A może przyczyna leżała góie inóiej? Krzysztof twieróił, że totem Gabriela 
świetlista istota nieokreślonej płci  do złuóenia przypominał Sidhe, celtyckiego elfa
w swojej pierwotnej, bezcielesnej postaci. Nie miał powodu, aby mu nie wierzyć. Z drugiej
strony, nie wieóiał, czy to miało jakiekolwiek znaczenie. Wygląd duchów opiekuńczych
to przecież baróiej symbol niż cokolwiek innego, w ciągu życia mógł nawet podlegać
subtelnym zmianom.
Ubierał się baróo powoli, unikając hałasu. Kiedy otwierał drzwi, rozległo się nie-
znaczne skrzypienie, które z całą pewnością nie mogło nikogo obuóić.
Z wyjątkiem jednego człowieka o słuchu zdolnym uchwycić szelest muszych skrzydeł.
Gdy Gabriel zszedł do salonu, dostrzegł przygarbioną, opatuloną kocami sylwetkę na
kanapie.
Timothy Hawkins podniósł głowę.
 Wybierasz się góieś?
 Nie twoja sprawa  rzucił ostro Gabriel.
 Kim jest Redfairy z  Loch Lomond ?  Timmy kaszlnÄ…Å‚ sucho.  Czy to ta
istota, która koncertuje za oknem?
 Timothy, na litość boską  żachnął się Gabriel.  Powieóiałem, że to nie twoja
sprawa.
 Jasne  fuknął mag.  Jak zaczniesz uprawiać skoki na główkę do płytkiego
basenu, to też nie bęóie moja sprawa. Wiesz oczywiście, że pakujesz się prosto w pułapkę?
 Timmy, muszę się z nią spotkać.
 Musisz? Ktoś ci kazał?
Piosenkarz stracił nad sobą panowanie.
 Tak! Ja! To moja decyzja! A ty z całą pewnością nie masz prawa mnie śleóić ani
mi rozkazywać!
 Ohoho.  Mag sięgnął po jedną ze swoich inwaliókich kul.  Czyli chcesz się
bić? Dawaj.
Gabriel westchnął, czując się całkowicie rozbrojony. Usiadł po turecku na dywanie
i oparł czoło na dłoniach.
 Jesteś manipulatorem  jęknął z rozpaczą.  Wrednym szantażystą.
 Potworem  wtrącił Timothy.  Zapomniałeś o potworze.
 Przecież nie mogę wiecznie zależeć od innych, jak małe óiecko. Muszę kiedyś
zacząć decydować o sobie. Muszę wieóieć, że mogę sam& że tamto się nie powtórzy.
Timmy spoważniał. Niezgrabnie odgarnął koce i wstał, opierając się na kulach.
 Decyduj  odezwał się cicho.  Jesteś dorosły. Nie wyobrażaj sobie tylko, że
będę patrzeć obojętnie na to, co się stanie. %7ładen człowiek nie jest wyspą, Gabrielu.
Milczał przez chwilę, myślał nad tym, co chce powieóieć.
 Ode mnie dostaniesz jedną radę  powieóiał wreszcie.  Jeżeli chcesz ją spotkać
i udowodnić to, co chcesz udowodnić, zrób to na swoich warunkach.
Gabriel przymknął oczy. Timothy miał rację. Nie może przecież iść jak po sznurku,
wabiony syrenim śpiewem. Nie może walczyć z przyjacielem. W ten sposób przypieczę-
towałby swój los, przyznałby, że nic nie jest ważniejsze od wezwania Redfairy. Właśnie
takiego postępowania spoóiewałby się po swoim więzniu Jean-Pierre.
Dom Wschoóącego Słońca 38
 Dobrze, Timmy  powieóiał.  Odłożę to spotkanie. Co się odwlecze, to nie
uciecze.
 Zwietnie.  W głosie Timothy ego pobrzmiewała ulga.  Więc idz na górę i daj
mi wreszcie trochę pospać. Kłopoty, wiecznie są z wami kłopoty.
Czajnik zagwizdał na kuchence, buchnęły z niego kłęby pary. Eunice chwyciła za
ebonitową rączkę, a potem nalała wrzątku do wszystkich trzech kubków. Lloyd całą noc
spęóił poza domem i jeszcze nie wrócił; zresztą i tak rankiem p3ał kawę z ekspresu.
Gabriel kroił pomidory pochylony nad marmurowym blatem. Od rana nie zamienił
z Timothym ani słowa. Eunice nie pierwszy raz nocowała w Domu Wschoóącego Słońca,
ale nie pamiętała, aby kiedykolwiek o poranku panowała tutaj tak grobowa atmosfera.
Bez wątpienia miało to związek z awanturą, jaką urząóili o trzeciej nad ranem. Nie
udało jej się dokładnie usłyszeć, o czym rozmawiali, ale domyślała się, że choóiło o rze-
komą groupie. Kimkolwiek była, z całą pewnością należała do nadnaturalnego świata.
Eunice czuła, że choóiło o coś poważniejszego niż kłopoty sercowe Gabriela. Spróbo-
wała nawet wysondować ich powierzchowne myśli, ale niczego się nie dowieóiała. Nie
dysponowała jeszcze takimi zdolnościami telepatycznymi, aby przeniknąć umysły czaro-
óiejów.
 Jest przerażony . Dlaczego? Eunice morderczym gestem zamierzyła się nożem na
serek. Będą tak milczeć i mnie olewać? Niedoczekanie.
 Możecie mi powieóieć&
 Spózniasz się do szkoły, Eunice  przerwał jej łagodnie Timothy.
 Ale&
 òieÅ„ dobry szanownemu paÅ„stwu  rozlegÅ‚ siÄ™ znajomy baryton. Lloyd Dark
zaglądał do kuchni, zadowolony z siebie jak kocur po nocnej włóczęóe. Miał włosy w nie-
łaóie, śliwę pod okiem, mocno woniał potem oraz dymem tytoniowym.  Dacie wiarę,
że ratowanie dam z opresji staje się w óisiejszych czasach coraz trudniejsze. Wyobrazcie
sobie, uwalniacie pannę z rąk wysoce podejrzanych osobników, tymczasem panna okazu-
je wóięczność w dość szczególny sposób.  Lloyd wskazał podbite oko.  A sąóiłem,
że wystarczająco dobrze osąóam& te sytuacje.
 Może była w szoku  zasugerowała Eunice.  Jeżeli zobaczyła zbyt wiele kończyn
brutalnie odseparowanych od ich właścicieli.
 Nic z tych rzeczy.  Pokręcił głową i złapał pierwszą z brzegu bułeczkę.  Mmm, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •