[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opadło. Na szczęście, bo żadne spotkanie poza przychodnią nie dawało
gwarancji dobrego zakończenia. Tymczasem pacjenci byli nieświadomymi
mediatorami. Paradoksalnie, poczuła nawet przebłysk wdzięczności wobec
nieznośnej skądinąd pani Corbett.
Rozległo się stukanie do drzwi i Ruth wkroczyła z dwiema filiżankami
herbaty na tacy.
- Proszę, są też wyniki. Niestety, obydwoje państwo mają dziś komplet
pacjentów.
Wymknęła się bezszelestnie, wzbudzając tym razem osłupienie Willa.
- Czy to sen, czy przed chwilą była tu Ruth? - pytał niepewnie. - Jakoś
inaczej wygląda. Co jej się stało?
Kathy roześmiała się na widok jego ogłupiałej miny.
- Zmieniła się nie do poznania. - I dodała bez zastanowienia: - Może się
zakochała?
- A, tak - zgodził się Will. - Wiosna tak działa na ludzi. A skoro już o tym
mowa... - Spojrzał na nią pytająco. - Nie byliśmy sami od spotkania na barce.
Nie sądzisz, że mamy jeszcze parę wspólnych tematów do przegadania?
Od razu się zdenerwowała. Ale w końcu należy może wyjaśnić wszystko
do reszty, żeby pozbyć się niepotrzebnych zgrzytów. Zdobyła się zatem na
odpowiedz:
- Piknik był bardzo udany, naprawdę jesteś świetnym gospodarzem. I obie
z Lindy wspaniale spędziłyśmy czas. Przykro mi tylko, że tak się to
skończyło. Gdybym mogła przewidzieć...
- Ze będę chciał cię uwieść? - Miał minę psotnego chłopca. - Nie, to moja
wina. To niewybaczalne, chyba za dużo wypiłem.
- Oboje za dużo wypiliśmy - dodała.
Poczuła znajomy skurcz serca, tym razem przyprawiony pociechą, że
przynajmniej jakoś dawali sobie z tym radę w godzinach pracy.
- Puśćmy to w niepamięć i zacznijmy od nowa - zaproponował. - Zresztą i
tak mam do ciebie prośbę, jeśli pozwolisz. - Uśmiechnął się, widząc lęk w jej
oczach. - To nie ma nic wspólnego z piknikami, barkami ani niegrzecznymi
lekarzami. Pamiętasz, Lindy wspomniała o farmie waszego kuzyna. Jestem
nią poważnie zainteresowany. Albo ta barka maleje, albo ja wciąż rosnę.
Muszę się przenieść. Byłabyś tak miła i przedstawiła mnie kuzynowi?
Pogadalibyśmy, nawet w tym tygodniu, któregoś dnia po pracy. Bo w
przyszłym miesiącu będę miał o wiele mniej czasu.
Kathy wiedziała już, że po godzinach powinni się z Willem widywać jak
najrzadziej. Z drugiej strony zastanowiło ją, czy uwaga o braku czasu w
najbliższych tygodniach nie świadczy przypadkiem o tym, że on nie życzy
już sobie żadnych prywatnych kontaktów.
- Pewnie ojciec niedługo do ciebie dołączy?
Patrząc na niego, po raz kolejny uświadomiła sobie, że jest w jego życiu
niedostępny jej sekret.
- Mam nadzieję. Tak czy owak, przeprowadzka jest konieczna, zanim
zrobię sobie jakąś krzywdę.
- Dobrze - zgodziła się. - Może John rzeczywiście na to pójdzie? -
Znaczącym ruchem przesunęła papiery na biurku. - Chcesz jeszcze o czymś
porozmawiać?
- Tak - odrzekł wyjątkowo poważnym tonem. - Będziesz się widziała z
matką Gary'ego Laytona?
- Właśnie dzisiaj. - Wskazała palcem. - Mam jej wyniki. Czemu pytasz?
- Mogłaby nam pomóc, gdyby przyznała, że zna problem syna albo
powiedziała cokolwiek na ten temat, co choć trochę naświetliłoby sytuację.
Ja też dzisiaj się z nim spotykam. Chłopak jest na odwyku, mam nadzieję, że
trzyma reżim. I że się dzisiaj pojawi.
Na twarzy Pat Layton malowało się ogromne zmęczenie. Kathy
zastanawiała się, czy siedząca przed nią kobieta ma jakiekolwiek pojęcie, co
się dzieje z jej synem. Chłopak był pełnoletni, Kathy nie mogła zatem
poinformować matki wprost, ale świadomość jej kompletniej ignorancji
bardzo jej doskwierała. Pochyliła głowę, by spojrzeć na kartkę z wynikami.
Nic dziwnego, że Pat cierpi na chroniczne zmęczenie, skoro ma hemoglobinę
dużo poniżej normy. Powodów takiego stanu rzeczy mogło być przynajmniej
kilka.
- Cieszę się, że pani przyszła. Każdą najmniejszą obawę należy wyjaśnić.
Pani osłabienie jest spowodowane anemią. Musimy się teraz dowiedzieć,
dlaczego brakuje pani żelaza. Wyślę panią na gastroskopię, bo być może
przyczyna tkwi w stanie zapalnym przełyku podrażnionego przez stres. Pro-
siłabym też o zrobienie endoskopii, żeby sprawdzić układ trawienny.
Przerażenie Pat rosło z każdym zdaniem lekarki.
- Proszę się nie bać - pocieszała ją Kathy. - To tylko brzmi tak groznie.
Przed obu badaniami dostanie pani coś na uspokojenie. A my dzięki nim
sprawdzimy, czy nie ma tam na przykład jakiegoś wrzodu.
Pacjentkę przytłaczały kolejne informacje.
- Boję się, ale może lepiej wiedzieć, co się dzieje. Zawahała się.
Wyglądało na to, że chce coś powiedzieć, a jednak to przemilczała, po czym
jej twarz skurczyła się w bólu. Prędko zakryła ją dłońmi.
- Coś nie tak, pani Layton? - Kathy pospieszyła z pomocą. - Naprawdę, to
są prawie bezbolesne badania. Nawet jeśli to wrzód, poradzimy sobie, mamy
teraz świetne leki. Szybko wróci pani do zdrowia...
Pat wydała z siebie stłumiony szloch. Kathy wyłowiła tylko słowo
przepraszam" i muszę to komuś powiedzieć". Wstała i objęła Pat
ramieniem.
- Chciałaby mi pani o czymś opowiedzieć? - spytała. Pacjentka głośno
wytarła nos i uśmiechnęła się przez łzy.
- To śmieszne - mówiła, krztusząc się łzami i powietrzem. - Ale nie
wychodzi mi to z głowy od dnia, kiedy ukradli mamie torebkę.
- Co takiego?
Pat zaśmiała się mało radośnie.
- Jako urzędnik siedzę czasami w sądzie i pojąć nie mogę, jak ludzie
niszczą sobie życie. A teraz zaczęłam rozumieć ich problemy. Człowiek
zawsze myśli, że jemu się to nie przytrafi. - Skuliła bezradnie ramiona. -
Jestem winna zatajenia informacji - przyznała głuchym tonem.
Kathy nie przerywała jej. Spodziewała się, że za chwilę usłyszy o
narkotykach.
- Widzi pani - kontynuowała kobieta - chyba znam przynajmniej jedną
osobę związaną z napadem na moją matkę, ale nie potrafię powiedzieć tego
policji.
- Czemu, na Boga? - zawołała skonfundowana Kathy. Kobieta skurczyła
się jeszcze bardziej i wyszeptała:
- Bo... wydaje mi się, że to mój syn pilnował wtedy drzwi. %7łe jest
członkiem tej bandy!
Kathy zaniemówiła. Teraz wiedziała już, skąd wzięła się przerażona mina
Pat, kiedy przyprowadziła matkę do przychodni. Musiała być naprawdę
zdruzgotana. A napad miał niewątpliwie związek z brakiem pieniędzy na
narkotyki. Kathy wróciła za biurko i usiadła.
- Rozmawiała pani o tym z synem? Pat potrząsnęła głową.
- Nie umiałam. Jest ostatnio taki agresywny, zupełnie jakby nie on.
- Co mogło go tak odmienić?
- Jakiś rok temu mąż porzucił mnie dla dużo młodszej kobiety - zaczęła z
namysłem. - To nawet nie była wielka niespodzianka, od dawna się między
nami nie układało. Gary zmienił się po odejściu ojca, tak myślę. Uwielbiał
go i pewnie sądził, że ojciec i jego zostawił.
Co było prawdą, stwierdziła w duchu Kathy. Patrzyła na pacjentkę z
sympatią i współczuciem. Kłopoty zdrowotne Pat miały prawdopodobnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]