[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zjazmu.
- Skoro pan Caldwell chce ci go podarować, to sądzę, że
możesz go przyjąć.
Peter i Bryce przyjęli jej decyzję z wielką ulgą. Kyle wydał
z siebie dziki okrzyk radości.
- Tylko musisz bardzo o niego dbać i zawsze zamykać na noc.
- Zarejestruję go na policji - zapewnił chłopiec. - Mogę się
jeszcze raz przejechać?
- Nie dalej niż do rogu.
- Mogę pójść popatrzeć? - zapytał Bryce. - Pomogę mu
ustawić siodełko.
- Pobiegnę po klucze - zadeklarował Kyle.
Libby bez słowa wróciła do domu. Uklękła przy choince
i wyjęła spod niej pudełeczko wielkości chusteczki do nosa.
Rozerwała wstążeczkę. Zanim zdążyła się zorientować, co się
dzieje, Peter wyjÄ…Å‚ jej z rÄ…k paczuszkÄ™.
- Oddaj mi ją! - zażądała.
- Dopiero jak się dowiem, co jest w środku.
CZAS UKOJENIA
146
Otworzył pudełko. Wewnątrz leżało zdjęcie roweru.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałem.
- Bo nie raczyÅ‚eÅ› zapytać! - Z furiÄ… wyrwaÅ‚a mu z rÄ…k fo­
tografię i podarła ją na drobne kawałki. - Wprawdzie to tylko
używany rower, ale miałam szczęście, ze udało mi się go dostać.
Choć teraz to już nie ma żadnego znaczenia.
- Przepraszam.
Libby zalaÅ‚a siÄ™ Å‚zami. Jej nadzieje na udane Å›wiÄ™ta legry w gru­
zach.
- Co mu jeszcze kupicie? Kucyka? Samochód?
Peter spróbował ją objąć.
- Zostaw mnie - zaprotestowała.
- Nie mogÄ™.
- Wiedziałeś, że nie pozwolę Bryce'owi spotkać się z Ky-
le'em?
- Owszem.
- I dlatego przyszliście tuż przed jego powrotem do domu,
tak? Ja też chciałam podarować Kyle'owi coś szczególnego.
Rower, który dla niego wybrałam, na pewno by go ucieszył,
tylko nie teraz. A mnie nigdy nie będzie stać na tak drogie
prezenty. Szczególnie że dostałam dziś wymówienie.
- Słyszałem.
- A może uknuliÅ›cie to razem z Eldonem, żebym tym chÄ™t­
niej przyjęła waszą łapówkę?
- Dobrze wiesz, że nie. Przecież cię ostrzegałem, że szykują
siÄ™ zwolnienia.
W duchu musiała przyznać mu rację.
- Teraz, skoro Bryce i Kyle i tak siÄ™ poznali, pozwolisz im
się spotykać?
- A mam wybór? Przecież i tak nie liczycie się z tym, co
mówię.
- Obiecuję, że nie stracisz Kyle'a. Już wczoraj ci to mówiłem.
- Chciałabym ci uwierzyć, ale nie mogę.
- W porządku. Tylko wiedz, że nie zostawię cię w spokoju,
CZAS UKOJENIA 147
dopóki nie nabierzesz do mnie zaufania. Mamy przed sobą całe
życie. Nie chcę dłużej być sam. Samantha też chce mieć matkę.
Dlatego zrobiÄ™ wszystko, żebyÅ› mi uwierzyÅ‚a. I jeszcze raz po­
wtarzam: nie stracisz Kyle'a.
Libby ujrzała słaby cień nadziei.
- Bryce nie mówił ci, co zamierza zrobić?
- Nie, ale...
- To nie czyÅ„ obietnic w jego imieniu. SkÄ…d możesz wie­
dzieć, co zadecyduje? Chyba że... - Czarne myśli zaczęły się
kłębić w jej głowie. - Chyba że jesteście w zmowie.
- O czym ty mówisz?
- Przecież to jasne jak słońce. Chcesz się ze mną ożenić
i tym samym zagwarantować Bryce'owi wolny dostÄ™p do dzie­
cka, bez całego niepotrzebnego szumu, który mógłby rzucić cień
na waszÄ… rodzinÄ™.
Tym razem przesadziła. Peter aż się zatrząsł z gniewu.
- Tak długo nienawidziłaś Bryce'a, że nie dostrzegasz, jak
bardzo się zmienił. Jakbyś sama nigdy w życiu nie popełniła
błędu! Kilka tygodni temu powiedziałaś, że święta zablizniają
stare rany i rodzą nadzieję. Miałaś rację, tylko że dotyczy to
jedynie tych, którzy potrafią otworzyć serce.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, Kyle i Bryce wrócili do domu.
- Peter, czas na nas, Kyle musi odrobić lekcje. - Bryce
wyczuÅ‚ napiÄ™cie unoszÄ…ce siÄ™ w powietrzu. - DziÄ™kujÄ™, że po­
zwoliła mi pani poznać Kyle'a - dodał na pożegnanie.
- Chyba nie poszło najgorzej? - spytał Bryce, gdy znalezli
siÄ™ na ulicy.
- Fakt, nie wezwała policji, żeby nas wyrzucić.
- Libby wiele dla ciebie znaczy, prawda?
- Owszem.
- Domyśliłem się.
- Tylko że ona uważa, że chcÄ™ siÄ™ z niÄ… zwiÄ…zać, żeby uÅ‚a­
twić ci kontakty z synem.
CZAS UKOJENIA
148
- Całkiem logiczne rozumowanie.
- Nazwała twój prezent łapówką.
- Wcale się nie dziwię. Kiedy zobaczyłem, jak skromnie
mieszkają, sam doszedłem do wniosku, że nieco przesadziłem.
- Co teraz zamierzasz zrobić? - zapytał Peter, mając przed
oczami zbolałą twarz Libby.
Bryce zamyślił się.
- Sam nie wiem. Kiedy zadzwoniłeś, od razu pomyślałem,
że zabiorę go do domu. Ale muszę się jeszcze zastanowić. Już
raz podjÄ…Å‚em poÅ›piesznÄ… decyzjÄ™. Nie zamierzam popeÅ‚nić na­
stępnego błędu.
- Obiecałem jej, że nie straci Kyle'a.
- Próbujesz mnie ostrzec?
- Nie, tylko cię informuję. Powiedziałem ci, że masz syna,
bo uważam, że możesz mu pomóc uporać się z chorobą. Poza
tym wiedziałem, jak bardzo żałujesz tego, co zrobiłeś. Tylko że
dla dobra Kyle'a Libby zrezygnowaÅ‚a ż wielu rzeczy i nie po­
zwolę, żeby jej poświęcenie poszło na marne.
- Więc uważasz, że powinienem się usunąć? Udawać, że nie
istniejÄ™?
- Nie, ale jeÅ›li postanowisz zaÅ‚ożyć sprawÄ™ o prawo do wy­
chowywania Kyle'a, wiedz, że nie stanę po twojej stronie.
ROZDZIAA JEDENASTY
W dzień Wigilii Libby postanowiła spędzić przerwę na lunch
na oddziale noworodków. Nie byÅ‚a w stanie sÅ‚uchać kolÄ™d sÄ…­
czących się z głośników w bufecie. A niemowlęta przynajmniej
nie zauważą, że nie udzielił jej się dziś świąteczny nastrój.
- Przyszłaś obejrzeć moje skarby? - powitała ją Rhonda,
przewijajÄ…c trzykilogramowego brzdÄ…ca. - Mam peÅ‚ne rÄ™ce ro­
boty. Chyba dlatego, że w marcu była burza śnieżna i mało kto
wychodził wtedy na dwór - zażartowała.
- Widzę. A gdzie jest mały Paulsen? - zapytała Libby.
- Wypisaliśmy go dziś do domu.
- Nie wyglÄ…dasz na uradowanÄ….
Rhonda westchnęła.
- Niby powinnam siÄ™ cieszyć, wÄ…tpiÄ™ jednak, żeby jego mat­
ka wytrzymała bez narkotyków. Podobno zapisała się na kurację
odwykowÄ…, ale...
- Nie bardzo jej wierzysz?
- Zbyt wiele w życiu widziałam. Są ludzie, którzy nie budzą
we mnie zaufania.
- Nie próbuję jej bronić, ale może się zmieni. Bywają i takie
wypadki.
- Bardzo rzadko.
- A jak się zachowywała w stosunku do małego? Okazała
choć raz, że go nie chce?
- Nie. Nawet sÅ‚uchaÅ‚a z uwagÄ…, kiedy doktor Caldwell zro­
bił jej wykład na temat matczynej odpowiedzialności.
- Widzisz, może będzie chciała zacząć od nowa.
W tym momencie zdała sobie sprawę, że jej stosunek do Bry-
CZAS UKOJENIA
150
ce'a Caldwella niewiele się różni od stosunku Rhondy do młodej
narkomanki. Cały czas pamiętała o jego dawnych postępkach
i nie chciała przyjąć do wiadomości, że istotnie się zmienił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •