[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podręczniku Jak zrobić wrażenie na kobiecie". Zamawia się kolację w dobrym
lokalu i podaje jako własną. Gdzieś tu pewnie jeszcze leżą pojemniki z
restauracji...
35
R S
Rozejrzała się po wnętrzu, ale nie dostrzegła nic podejrzanego. Zerknęła
na niego raz jeszcze i powoli zaczęła unosić brwi ze zdziwienia.
- Naprawdę? - spytała z niedowierzaniem. - Naprawdę sam to
ugotowałeś? Jestem pod wrażeniem!
- Jeszcze nawet nie spróbowałaś - zauważył.
- Ale naprawdę sam przygotowałeś dla mnie to wszystko? Och...
- Tak.
W jej oczach pojawiła się tkliwość. Szybko schyliła głowę i upiła łyk
wina, żeby to ukryć.
- Mogłabyś zanieść wino i kieliszki do jadalni? - spytał, mieszając sos.
Sięgnęła po butelkę i już wychodziła z kuchni, ale nagle zawróciła,
podeszła do niego i leciutko pocałowała go w policzek.
- Dziękuję, Jake.
Z wrażenia aż przestał mieszać i zesztywniał. Dziękuje? Za co? To tylko
kolacja.
Postawiła kieliszki na stole, poprawiła delikatną porcelanę i srebrne
sztućce. Długie świece ciepłym blaskiem rozjaśniały kompozycję kwiatową.
Spojrzała na stół i ze wzruszenia niemal zaschło jej w gardle. Nikt nigdy tak o
nią nie dbał. Jake musiał włożyć wiele wysiłku w przygotowanie tego
wszystkiego. Dlaczego to zrobił? Dlaczego tak bardzo mu zależało?
Od tych myśli jej serce przyspieszyło gwałtownie.
- Usiądz, proszę - zawołał z kuchni. - Zaraz będę. Usiadła grzecznie i
wpatrywała się w herbaciane róże.
Były wspaniałe, właśnie rozkwitły, rozsiewały wokół cudowny zapach i
kusiły obietnicami.
Usłyszała brzęk talerzy i zobaczyła, że Jake wchodzi do jadalni. Chciała
powiedzieć coś miłego o wystroju i jego staraniach, ale na jego widok
wybuchnęła śmiechem. Miał na sobie najbardziej kwiecisty fartuch, jaki
36
R S
kiedykolwiek widziała. Jaskrawoniebieskie kwiatki przeplatały się z jakimiś
pomarańczowymi pnączami i całość wyglądała jak dzieło szalonego stylisty.
Jake ustawiał naczynia na stole, a ona ocierała łzy rozbawienia.
- Gdzie to wynalazłeś?
- Uważasz, że nie pasuje?
- Przeciwnie, pasuje tak doskonale, że powinieneś wychodzić w tym do
miasta! - chichotała.
- Może w następny czwartek? Akurat na twoją kolację urodzinową.
Zamarła zaskoczona.
- Skąd wiesz, że w przyszłym tygodniu są moje urodziny?
- Powiedziało mi to małe, bardzo przydatne urządzenie - wyszukiwarka
internetowa - uśmiechnął się.
A więc grzebał w internecie, żeby znalezć informacje na jej temat. Na
każdego innego faceta byłaby wściekła, ale na niego nie mogła się złościć.
Zresztą byłaby to hipokryzja, bo przecież sama stale przeglądała stronę interne-
tową jego firmy.
- Ani grama tofu - uśmiechnął się, nakładając jej duży stek. - Pamiętam,
jak bardzo twój organizm potrzebuje białka zwierzęcego!
Kolacja była fantastyczna. Serena przełknęła ostatni kęs i wygodnie
oparła się na krześle.
- To było wspaniałe - powiedziała z uznaniem. - Jeśli chcesz, możesz już
zdjąć fartuszek.
Szybko zerknął w dół.
- Zupełnie o nim zapomniałem - zaśmiał się.
- A tak nawiasem mówiąc, skąd go masz? - spytała ostrożnie. - Zacznę się
niepokoić, jeśli się okaże, że masz w szafie dużo takich ciuszków...
- Nie obawiaj się. Wyjąłem go z szafki pani, która u mnie sprząta -
wyjaśnił. - Masz ochotę na kawę?
- Poproszę.
37
R S
Zajęła się zbieraniem talerzy i przeszła za nim do kuchni. Odebrał od niej
talerze i podał niewielką filiżankę z aromatycznym espresso.
- Chodz, wypijemy kawę w salonie.
Przeszli przez jadalnię do elegancko urządzonego pokoju. Jake podszedł
do okna i odsłonił rolety.
- Och, masz balkon! - zawołała. - Zawsze chciałam mieć balkon na tej
wysokości. Mogę popatrzeć?
Pchnęła przeszklone drzwi i wyszła na wąski balkon otoczony balustradą
z kutego żelaza. Rozejrzała się dookoła i wciągnęła głęboki haust świeżego
powietrza. Mogłaby tu siedzieć godzinami, słuchając szumu wiatru wśród
drzew.
Poczuła z tyłu jakieś ciepło, a chwilę potem silne ramiona Jake'a otoczyły
ją ciasno.
- Na twoim miejscu spędzałabym tu każdą wolną chwilę. Wszystko stąd
wygląda tak magicznie! Zwłaszcza teraz, kiedy ludzie zaczynają wieszać
ozdoby świąteczne.
- Jest dopiero początek grudnia - westchnął. - Zawsze mnie drażniło, że
tak wcześnie zaczyna się ten szał świąteczny. To tylko rozpasany marketing, a
nie...
- Och, przestań - jęknęła. - Nic nie jest w stanie zniszczyć mojego uczucia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]