[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pan Graves wziął za rękę chłopczyka, który chętnie podszedł z nim do pudła.
 Wyjmij papierek z pudełka, Davy  powiedział pan Summers. Davy wsunął rękę i zaśmiał się.  Wyjmij tylko
jeden papierek  powiedział pan Summers.  Harry, potrzymaj jego los.
138
Pan Graves ujął rękę dziecka i wyjął zwitek z zaciśniętej mocno piąstki. Trzymał papierek, a mały Dave stał obok i z
zadartą głową przypatrywał się panu Gravesowi z wyrazem namysłu.
 Następna Nancy  powiedział pan Summers.
Nancy miała dwanaście lat, i jej koleżanki ze szkoły dyszały nerwowo, gdy szła naprzód mnąc brzeg spódniczki i
nieśmiało wyjęła kartkę z pudła.
 Teraz Bili młodszy  powiedział pan Summers  i Billy o czerwonej twarzy i zbyt dużych stopach o mało nie
przewrócił pudła wyjmując los.  Tessie  powiedział pan Summers.
Wahała się przez chwilę, rozglądając się wokół wyzywająco, a potem przygryzła usta i podeszła do pudła. Chwyciła
jedną kartkę i schowała rękę za siebie.
 No i Bili!  powiedział pan Summers, więc Bili Hutchinson sięgnął do pudła i macał wewnątrz, aż w końcu wyjął
rękę z papierkiem.
W tłumie panowała cisza. Jakaś dziewczyna szepnęła:
 Mam nadzieję, że to nie Nancy  a szept rozległ się wszędzie, docierając aż do najdalej stojących.
 To nie tak, jak dawniej bywało  powiedział wyraznie Stary Warner.  Ludzie już nie tacy jak kiedyś...
 Dobra  powiedział pan Summers.  Rozłóżcie kartki! Harry, rozwiń małemu.
Pan Graves rozłożył zwitek i wśród tłumu przebiegło ogólne westchnienie, gdy podniósł kartkę do góry i wszyscy
zobaczyli, że jest czysta. Nancy i mały Bili rozwinęli swoje losy jednocześnie, oboje rozpromienili się i zaśmiali,
odwrócili się do tłumu i trzymali swoje kartki nad głowami.
 Tessie  powiedział pan Summers. Zapanowała cisza, a potem pan Summers spojrzał na Billa Hutchinsona, Bili
rozwinął swój papierek i pokazał go. Kartka była czysta.
 W takim razie Tessie  powiedział pan Summers, a głos miał stłumiony.  Pokaż nam jej los, Bili!
Bili Hutchinson podszedł do żony i przemocą wyjął zwitek papieru z jej zaciśniętej dłoni. Na kartce widniało czarne
kółko, to czarne kółko, które pan Summers poprzedniego
139
wieczora namazał grubym ołówkiem w swoim kantorze węglowym. Bili Hutchinson podniósł kartkę do góry i tłum
zaszemrał.
 Dobra, moi ludkowie  powiedział pan Summers  no, to kończmy szybko.
Chociaż mieszkańcy miasteczka zapomnieli wiele szczegółów z dawnego rytuału, jeden zapamiętali dobrze. Stos
kamieni ułożonych zawczasu przez chłopców był gotowy. Na ziemi wśród rozrzuconych papierków też leżały
kamienie. Pani Delacroix wybrała kamień tak duży, że musiała go podnieść obu rękami, i zwróciła się do pani Dunbar:
 Jazda, spieszmy się!
Pani Dunbar trzymała w obu rękach małe kamienie i powiedziała chwytając oddech:
 Całkiem nie mogę biegać. Chyba mnie wyprzedzisz, a ja po tobie...
Dzieci trzymały już kamienie. Ktoś podał też małemu Da-ve Hutchinsonowi kilka otoczaków.
Tessie Hutchinson stała teraz w środku rozproszonego tłumu, w pustej przestrzeni i rozpaczliwie zasłoniła się rękami,
gdy mieszkańcy miasteczka ruszyli na nią.  Tak się nie godzi!  powiedziała. Pierwszy kamień uderzył ją w skroń.
Stary Warner rzucił:  Dalej, dalejże, wszyscy! Steve Adams szedł na czele tłumu obywateli, a pani Gra-ves obok
niego.
 Tak się nie godzi, to niesprawiedliwie!  wrzasnęła jeszcze Tessie Hutchinson, ale już wszyscy rzucili się na nią.
John Metcalfe
DZIECINADA
(A Childish Thing)
Tego dnia, gdy się dowiedzieli, że ich służąca Bella zmarła w szpitalu, mała Dulcie, szperając w opuszczonej szopie na
zalesionej działce, natrafiła na coś dziwnego.
Przez całe popołudnie panowało lekkie przygnębienie i zamieszanie w związku z tym, co się stało z Bellą, której kuzyn
przyniósł wiadomość o jej zgonie. Odszedł, zabrawszy rzeczy z pokoiku Belli, wysprzątanego już, niósł ze sobą
obwiązane sznurkiem pudło. Ojciec był w złym humorze, a zaaferowana matka wybrała się do Wandleton, do biura
pośrednictwa pracy, próbować znalezć nową gosposię.
Dulcie, mająca lat osiem, nie bardzo lubiła Bellę, choć teraz wolałaby wyobrażać sobie, że było przeciwnie. Tak
wypadało. Bella, prawdę mówiąc, była dość ponurym stworzeniem, ani ładnym, ani brzydkim, lubowała się w tanich
fatałaszkach, była ponętna dla licznych niepożądanych fa-tygantów, lecz Dulcie w owym czasie nie powinna była o tym
wiedzieć.
Starając się nie napatoczyć na starszego brata, Vika, dziewczynka o zachodzie słońca powędrowała samotnie przez
łączkę, przeszła strumyk, mały zapuszczony sad i znalazła się w lasku, gdzie stała nieużywana szopa.
Grzebiąc tam, znalazła lalkę przedstawiającą mężczyznę. Lalka ta nie była podobna do innych. Zrobiono ją z brud-
nawożółtego wosku; była mała, ale umiejętnie wymodelowana, choć miała zniekształconą jedną nogę. Podbródek za-
141
kończony szarym kłaczkiem zarostu, a na cienkiej szyi widniała wąska obrączka, chyba ze złota.
Dulcie stała w zapadającym zmierzchu, wpatrzona ze zdumieniem w lalkę, bo ta leżała przecież przed chwilą w kącie
szopy, niewidoczna, pod stosem śmieci, szmat i worków, jak gdyby umyślnie tam ukryta.
Dulcie nie umiałaby powiedzieć, co kazało jej bobrować w śmieciach, by wreszcie znalezć tę oto lalkę, chyba tylko
ogólne przeświadczenie, że  podobnie jak to uczynił kuzyn Belli  należało upewnić się, czy nic się nie
zawieruszyło z rzeczy nieboszczki służącej. I teraz niespodziewanie Dulcie poczuła zaskoczenie i niepokój  nie
radość czy przyjemne zaciekawienie; była po prostu mocno zdziwiona. Ta lalka  jeśli to naprawdę tylko lalka 
wydawała się zbyt odmienna, musiała być  kimś", była jak żywa. Brak zwykłej słodyczy w rysach, jaką miewają lalki,
budził odrazę, a także trochę straszył. Wydawało się, że Dulcie jej nie znalazła, lecz lalka sama nagle wyjrzała z ukrycia
ku dziewczynce i niejako przywabiła ją do siebie. Dulcie, z wahaniem trzymając lalkę, obróciła się na odgłos kroków.
Vic wkroczył do szopy z miną pana.
 Co to?  zapytał.  A cóż to za brzydactwo? Daj obejrzeć.
 Nie  odmówiła Dulcie z instynktownym uporem.  Nie, nie...
Nie nalegał, tylko stał i wraz z siostrą przyglądał się potworkowi. Dziwowali się oboje, ale coś nakazało im umilknąć.
 Wezmę ją sobie  oświadczyła Dulcie niezdecydowanie.  Będzie się nazywała... Wypłoszek! To moja lalka! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •