[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stęsknionej beczce, a igiigi skoczyły pod blachę.
Kacperek obchodził wszystko z rozrzewnieniem. Zło straszne było, lecz
zginęło jak zły sen. Bóg łaskaw! Dotknął mimowolnie kolczyka. 0, nie straci go już na
pewno przenigdy!
Z kolei wsunął się cicho do dziecinnego pokoju. Anioł Majala, skrzydłem
otulony, siedział między łóżeczkami i spał, tak jednak czujnie, że dosłyszał drobne
kroczki Kacperkowe i strząsnął skrzydłem snop światła w tę stronę.
- To ja, Wasza Jasność - szepnął Kacperek, zginając kolana - i mam znowu
maru...
Anioł uśmiechnął się słodko do starego skrzata i przytłumiwszy blask, trwał
dalej nieruchomo między łóżeczkami jak księżycowa, błękitna poświata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]