[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawsze, wiązanie kogoś z sobą to wielki egoizm.
- W takim razie trzeba się wziąć za murzynka -powiedziała do siebie i
ruszyła do kuchni.
Kilka minut pózniej, kiedy sięgała po mikser, żeby rozetrzeć mąkę z
jajkami, zadzwonił telefon. Poczuła ucisk w gardle - po drugiej stronie odezwał
się doktor Riley.
- Jestem u siebie w gabinecie - oznajmił. - Mogłaby pani zajrzeć do mnie
na chwilę?
- Teraz? - spytała z ociąganiem.
- Jak najszybciej - usłyszała odpowiedz.
- Oczywiście.
Nie czuła w sobie odwagi, aby zapytać, czy badania tomograficzne
wykazały postępy choroby.
- Zwietnie. Czekam na panią.
Poruszając się jak automat, Bernadette wstawiła rozpoczęte ciasto do
lodówki, wyłączyła piecyk i napisała do Maxa karteczkę, że musi wyjść w
nagłej sprawie, ale zaraz wraca.
- Chyba żebym w ogóle nie wróciła. To byłby niezły kawał - szepnęła i
przyłożyła palec do warg, by potem przycisnąć go do imienia kochanka.
W windzie czuła, jak dygoczą jej nogi. Nie chciała umierać. Nie, jeszcze
nie teraz.
Na jej widok Riley podbiegł i zaczął się witać, ale minę miał bardzo
zakłopotaną. Pewnie dziwi go, że w ogóle jeszcze się trzymam, pomyślała z
goryczą. Upewniła się w swoim podejrzeniu, gdy lekarz wziął ją pod rękę i
podprowadził do fotela.
Zająwszy miejsce za biurkiem, Riley powiedział:
- Muszę panią przeprosić za straszny błąd, jaki popełniliśmy. - Pokręcił
głową jakby z niedowierzaniem. - Dopiero dzisiaj wróciłem do St. Louis i
ledwie zobaczyłem ostatnie wyniki pani badań, natychmiast zadzwoniłem. Ani
śladu tętniaka.
- Co takiego?
- Zaraz wezwałem asystenta i skrupulatnie sprawdziliśmy wszystkie
poprzednie badania. Okazało się, że na samym początku, w jakiś niewiarygodny
sposób, doszło do pomieszania wyników i do pani akt włożono dane innej mojej
pacjentki, która cierpi na straszliwe migreny. To ona jest chora, nie pani.
Bernadette chciała zerwać się i krzyczeć z radości na cały świat, ale ciągle
czaiła się w niej nieufność.
- Czy to pewne?
- Najzupełniej. Jest pani zdrowa jak ryba. Nie wierni jak przepraszać za tę
idiotyczną pomyłkę.
- A ja myślałam, że chce mnie pan uprzedzić, że mogę się spodziewać
udaru w każdej chwili - rzekła półgłosem Bernadette i wydała przeciągłe
westchnienie ulgi.
- Może powinienem był poinformować panią od razu przez telefon. -
Riley niepewnie rozłożył ręce. -Chciałem to jednak zrobić osobiście, bo czuję
ogromne wyrzuty sumienia.
Dopiero teraz prawda zaczęła do niej docierać.
- Pomyłka - powiedziała i zapatrzyła się w dal. -Zaszła pomyłka.
- Jeszcze raz najserdeczniej panią przepraszam, panno Dowd - z żarem
powiedział lekarz. - Wiem, co pani musiała przeżyć. Ale teraz może pani
zapomnieć o wszystkich lękach i spokojnie powrócić do normalnego życia.
Skrucha Rileya była szczera, ale Bernadette nie potrafiła sobie wyobrazić,
jak mógłby powetować krzywdę, którą jej wyrządził. Niepewna swoich reakcji,
w milczeniu wstała i sztywno wyszła z gabinetu. Była już przy windzie, kiedy
pod wpływem nagłego impulsu chciała zawrócić i zapytać lekarza, czy jest w
stanie pojąć, na jakie napięcia i udręki ją naraził. W tej samej jednak chwili
podjechała kabina, drzwi rozsunęły się z lekkim szmerem i Bernadette weszła
do środka.
Na ulicy słońce wydało jej się promienniejsze, a powietrze o wiele
czystsze. Będzie żyć! I chociaż kilka ostatnich dni sprawiło, iż życie
wyskoczyło ze starych kolein, nie żałowała tego. I nie zamierzała niczego
zmieniać.
Przez całą drogę do domu rozmyślała o Maksie. Ponieważ była pewna
swojej rychłej śmierci, nie zastanawiała się w ogóle nad trwałością ich związku.
Ale będzie żyć, a teraz nie potrafiła już wyobrazić sobie tego bez Maxa.
Wykrzywiła się do swego odbicia w lusterku. Nie ma co ukrywać: panna Dowd
zakochała się w Maksie Lairdzie. Cały problem teraz, czy on ją kocha. Kiedy
przypomniała sobie jego czułość i troskliwość, poczuła błogie ciepło
rozlewające się po całym ciele.
Max czekał już na nią.
- Cokolwiek miałaś do załatwienia, na pewno ci się udało - powiedział,
ledwie stanęła w drzwiach.
Po drodze na różne sposoby wyobrażała sobie, co powie Maxowi. Ale
teraz, kiedy nadeszła właściwa chwila, poczuła pustkę w głowie.
- Dzwonił doktor Riley - wybąkała. - Pomylili się. Nie mam tętniaka.
Jestem zdrowa.
Max stał przez chwilę jak osłupiały, potem z trudem poruszył wargami.
- Pomyłka - wyszeptał, a na jego twarzy odbiło się poczucie winy.
Bernadette odniosła wrażenie, że wszystkie nadzieje i oczekiwania ulatują
z niej jak powietrze z przekłutego balona.
- No cóż, możemy po prostu wrócić do swoich zajęć. Ja do moich, ty do
twoich - powiedziała obojętnie, błagając los, by w jej głosie nie zabrzmiała
rozpacz.
- Wykorzystałem cię - powiedział z wzrokiem wbitym w podłogę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •