[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tuskerowie do tej pory nawet nie zbliżali się do legowisk i Ludzie natrafiali na nich bardzo
rzadko.
Wciąż panował pokój pomiędzy Ludzmi a Tuskerami. Oba rodzaje nie wchodziły
sobie w drogę, ponieważ Tuskerowie żywili się jedynie korzeniami i roślinami. Chociaż sami
w sobie stanowili mięso, nie smakowało ono Ludziom; zresztą byli zbyt potężni i silni, aby
sukcesem mogły kończyć się jakiekolwiek polowania na nich.
Po chwili Furtig usłyszał niskie chrząkanie, które było mową Tuskerów. %7ładen
Człowiek nie potrafił naśladować tej mowy; żaden Tusker też nie potrafił naśladować mowy
Ludzi. Obydwa rodzaje rozumiały jednak język znaków i we wzajemnych kontaktach właśnie
nim się posługiwały.
Gdy Furtig zbliżył się do Tuskerów, ustawieni byli właśnie w formacji bojowej. Ich
wielkie głowy, obciążone potężnymi, zakrzywionymi kłami, dzięki którym zyskali swoją
nazwę1, zwieszone były nisko ku ziemi. Starzy wojownicy stali nieruchomo, obserwując
wszystko dookoła małymi, przekrwionymi oczyma. Tylko kilku najmłodszych, ustawionych
w tylnych rzędach formacji, niecierpliwie ryło ziemię.
W gromadzie nie było ani kobiet, ani młodych. Przewodził jej potężny Starszy,
przewyższający pozostałych masą ciała i wiekiem. Furtig znał go; wyróżniała go wielka
szrama, biegnąca przez nos. W przeciwieństwie do Ludzi, Tuskerowie cały czas trzymali się
na czterech łapach. Nigdy nie nauczyli się chodzić na dwóch. Nie używali także żadnej broni,
poza tą, w którą wyposażyła ich natura. Byli jednak bardzo groznymi i dzielnymi
wojownikami.
Furtig od razu zrozumiał, że w tej chwili są czymś strasznie rozwścieczeni i należy
podchodzić do nich ogromnie ostrożnie. Tacy jak ten ze szramą na nosie - powszechnie
nazywany Złamanym Nosem - byli całkowicie nieobliczalni, kiedy coś ich zdenerwowało.
Dlatego Furtig nie ośmielił się podejść zbyt blisko, lecz usiadł w odległości, świadczącej o
szacunku, jaki żywi do Starszego i okręcił swój długi ogon wokół bioder w geście,
symbolizujące dobre zamiary.
Młodsi Tuskerowie zaczęli głośno chrząkać. Kilku wysoko uniosło głowy, obnażając
kły. Furtig nawet nie zwrócił na nich uwagi. Tutaj rządził Złamany Nos. Dlatego zwrócił się
właśnie do niego, znakami wyjaśniając, że nie tylko zbliżył się do Tuskerów w dobrej wierze,
ale też przedstawił mu pokrótce skomplikowaną historię lądowania Demonów, latacza i
związanych z tym zagrożeń.
Jeden z młodszych chrząknął głośno, jednak sąsiad natychmiast go uciszył. To
ośmieliło Furtiga; zrozumiał, że mimo iż w swej opowieści musi używać skomplikowanych
znaków, a czasami improwizować, jest uważnie słuchany i przez większość obserwowany.
Dwukrotnie powtórzył swoją opowieść, a potem już mógł tylko czekać z nadzieją, że
zostanie poprawnie zrozumiany przez Złamany Nos i pozostałych wojowników. Przez długi
czas czekał na reakcję, a jego serce biło niecierpliwie. Tuskerowie trwali nieporuszeni. Być
1
Tusk - (ang.) - kieł (przyp. tłum.)
może jego opowieść była zbyt trudna... Już zamierzał zacząć raz jeszcze, gdy Złamany Nos
głośno chrząknął.
Jeden z młodszych wystąpił kilka kroków do przodu. Niezgrabnie uniósłszy w górę
przednie kończyny, zaczął opowiadać Furtigowi, tłumacząc na język znaków pochrząkiwania
Starszego. Trudno było go zrozumieć, jednak w końcu do Furtiga dotarło, co zamierzał
przekazać Złamany Nos.
Tuskerowie zaobserwowali lądowanie statku Demonów, chociaż nie widzieli samego
zetknięcia pojazdu z ziemią. Sam widok zasłaniały im legowiska. Nienaturalny blask na
niebie zaalarmował jednak Złamany Nos. Był na tyle mądry, by zrozumieć, że oznacza to
niebezpieczeństwo. Posłał więc kobiety i młodych w miejsce, które uważał za bezpieczne, a
tymczasem sam z wojownikami zamierzał rozpoznać istotę dziwnego blasku.
Dotarłszy do skraju legowisk, stwierdził jednak, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa
i zamierzał odwołać alarm, by móc powrócić do normalnego tryby życia. Tuskerowie
wycofywali się już w tym postanowieniu, kiedy zauważyli latacz.
Na jego widok nieomal potracili głowy. Nawet Złamany Nos stracił swój zwykły
spokój. Wojownicy zaczęli kręcić się wokół swych osi i nawet nie zauważyli, gdy z latacza
wysunęło się coś, co przypominało długi korzeń i nagle dwóch najmniejszych, najlżejszych
spośród nich, wciągnęło do góry, do maszyny. Po tym zdarzeniu latacz oddalił się.
Teraz zamiarem Złamanego Nosa było wyśledzenie napastnika i zniszczenie go. Był
on na tyle mądry, że najpierw uspokoił wojowników, aby żądza zemsty nie doprowadziła ich
do zguby. Jego największym zmartwieniem było to, iż latacz zniknął mu z oczu nad
legowiskami. Było to bowiem terytorium, którego w ogóle nie znal, a na którym mogło czaić
się wiele niebezpieczeństw. Wiedział jednak, że jest zmuszony na nie wkroczyć.
ROZDZIAA TRZYNASTY [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •