[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Miałyśmy w domu różne bajki i mama nam je czytała -
odezwała się Romara. - Myślę, że Aleksander, gdy dorośnie,
też będzie lubił je słuchać.
Wydawało się, że Aleksandrowi spodobał się piknik.
Przebudziwszy się mamrotał coś mając ponad głową liście
drzew. Caryl i Romara rozmawiały jeszcze trochę o swoim
dzieciństwie, potem Romara powiedziała:
- Podejdę nad brzeg stawu, żeby zobaczyć, czy są tam
ryby.
- Pójdę z tobą - odezwała się Caryl. - Spojrzała na
Aleksandra i zauważyła, że znów zapadł w sen. - On się tutaj
bardzo dobrze czuje - dodała.
Wziąwszy się za ręce poszły brzegiem stawu aż do
miejsca, gdzie spoza zarośli widać było lustro wody.
- O, ryba! - zawołała Romara. - To chyba pstrąg. Musimy
koniecznie powiedzieć o tym panu Arkwrightowi. To wielka
frajda złapać pstrąga. Myślę, że jego lordowska mość łowi tu
ryby.
Tak wiele rzeczy chciała wiedzieć o mężczyznie, którego
poślubiła i który jej zdaniem był właścicielem
najpiękniejszego domu w całej Anglii. Zdawała sobie sprawę,
że pani Fellows zawsze chętnie jej opowiadała o paniczu
Trencie, jak go nazywała, lecz chciała się dowiedzieć od
samego lorda Ravenscara nie tylko o wydarzeniach z jego
życia, lecz także co myśli na różne tematy.
On jest bardzo mądry - pomyślała. - %7łebym tylko go nie
znudziła."
Przed oczami stanął jej obraz Atalie Bray, najpiękniejszej
dziewczyny w Anglii, kobiety, której lord Ravenscar oddał
swoje serce. I choć go zdradziła, on zapewne wciąż ją kocha.
Romara pomyślała, że upłynie wiele czasu, zanim lord
Ravenscar zapomni o Atalie, jeśli jest to w ogóle możliwe.
Były to smutne rozmyślania i kiedy odwróciła się i chciała
coś powiedzieć do Caryl, ujrzała ze zdumieniem, że jakiś
mężczyzna podnosi z ziemi Aleksandra. Caryl, gdy to także
spostrzegła, krzyknęła:
- Co robisz? Nie dotykaj go! - wołała i biegła co tchu.
Mężczyzna podniósł głowę i Romara dostrzegła zły błysk
w jego oczach. Przycisnął dziecko do piersi i począł biec
przed siebie. Romara zrozumiała wszystko, to Harvey
Wychbold posłał swojego człowieka, żeby uprowadził
Aleksandra.
- Zatrzymaj się! Zatrzymaj! - wołała Caryl. - Moje
dziecko!
Romara nie marnowała sił na wołanie. Biegła jak mogła
najszybciej do miejsca, gdzie obok kosza na prowiant położyła
pistolet. Chwyciła go, a potem ruszyła za mężczyzną.
Znajdował się już w pewnej odległości, lecz Romara
wyciągnęła pistolet i jak ją uczył ojciec, pociągnęła za spust!
Przez chwilę pomyślała, że chybiła, bo mężczyzna wciąż
stał, potem się zachwiał i upadł. Wcześniej niż Romara
dobiegła do niego Caryl szukając Aleksandra, który kwilił w
trawie. Na szczęście mężczyzna nie przygniótł go upadając.
Trzymając dziecko w ramionach, blada jak płótno Caryl
zwróciła się w stronę siostry.
- Wracajmy do domu! - odezwała się Romara. - Musimy
natychmiast stąd wyjechać!
- Wyjechać?
- To robota Harveya Wychbolda. To on usiłował wykraść
Aleksandra.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - zapytała Caryl drżącym
głosem.
- Pózniej ci wszystko opowiem. Teraz musimy uciekać i
gdzieś się ukryć.
- Ale dlaczego? Dlaczego? - dopytywała się Caryl.
- Obiecuję, że wszystko ci wytłumaczę. Wracając w
pośpiechu w stronę domu Romara robiła gorączkowo plan
ucieczki. Jednego była pewna: lord Ravenscar nie powinien
już więcej zajmować się tą sprawą. Harvey Wychbold może
się zwrócić teraz nie tylko przeciwko swojej żonie, lecz także
przeciwko lordowi Ravenscarowi. Przerażała ją także myśl, że
może zostać oskarżona o morderstwo. Jeśli jej jednak nie
znajdą, nie będzie można postawić jej przed sądem.
Pomyślała, jakie to będzie upokarzające dla lorda
Ravenscara, jeśli jego żona trafi do sądu. Fakt, że z jej ręki
zginął człowiek, posłuży jako jeszcze jeden argument w ręku
Wychbolda przeciwko Caryl, aby ją zmusić do oddania syna.
Ponieważ była przekonana, że wszystko zależy od tego, co
teraz zrobią, zachowała jasność umysłu i działała
zdecydowanie.
- Zachowuj się tak, jakby nic się nie zdarzyło -
powiedziała do Caryl, kiedy szły po schodach w stronę
frontowych drzwi.
Do dyżurującego w holu lokaja odezwała się zwykłym
tonem:
- Każ przygotować powozik z kucykiem. Pojedziemy do
wsi, żeby coś kupić. Proszę nie zabierać kosza z prowiantem
znad stawu, dopóki nie wydam dalszych poleceń.
- Tak jest, milady.
Romara i Caryl wbiegły na górę. Minęło południe i służba
jadła posiłek. Pani Fellows i pokojówki były na dole, a niania
razem z nimi. Romara weszła do swojej sypialni i biorąc
Aleksandra z rąk Caryl położyła go na łóżku.
- Wejdz do pokoju dziecinnego i wez, co uznasz za
najniezbędniejsze - rzekła. - Resztę dokupimy pózniej.
Caryl patrzyła na nią szeroko otwartymi oczami, lecz
wykonała polecenie. Romara tymczasem wyjęła niewielką
walizkę i włożyła do niej kilka skromnych sukienek, które
obie mogły nosić. Ponieważ było ciepło, nie musiały zabierać
grubych i ciężkich rzeczy. Wystarczyły dwa lekkie szale.
Potrzebne im były także nocne i dzienne koszule. Wepchnęła
wszystko do walizki, szale położyła na łóżku i podeszła do
biurka, żeby napisać parę słów do lorda Ravenscara.
Chwilę pózniej do pokoju weszła Caryl w kapeluszu na
głowie niosąc rzeczy Aleksandra. Romara odrzuciła bardziej
strojne fatałaszki, a resztę zapakowała do walizy, zamknęła ją,
włożyła kapelusz i powiedziała do siostry:
- Wez Aleksandra na ręce i rób takie wrażenie, jakbyśmy
rzeczywiście wybierały się do wsi po zakupy.
- Czy masz jakieś pieniądze? - zapytała Caryl.
- Mam! - odrzekła Romara. - Pan Arkwright dał mi je w
ubiegłym tygodniu, kiedy wybierałam się do Beaconsfield po
zakupy dla ciebie, lecz w końcu nie pojechałam. - Przerwała
na chwilę, a potem dodała: - Przynieś swoją biżuterię. Gdy
będziemy potrzebowały pieniędzy, możemy ją sprzedać.
Caryl pobiegła posłusznie, żeby przynieść klejnoty. Nie
było tam nic cennego oprócz broszki, którą jej ofiarował
Wychbold w pierwszym tygodniu, gdy z nim uciekła, oraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]