[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dlaczego?
- Nie lubię, gdy się na mnie skupia czyjaś uwaga. - Zerknęła na
Cartera i rozluzniła się, gdy zobaczyła, że odłożył aparat.
- Ale dlaczego? - spytał zdziwiony.
- Bo to krępujące. Nie jestem fotogeniczna.
- Nie wierzę.
- To prawda. Aparat fotograficzny wyolbrzymia każdą wadę. A ja
i bez tego mam ich aż nadto.
Widząc ją z włosami rozświetlonymi słońcem i zaróżowionymi z
zawstydzenia policzkami, Carter myślał tylko o tym, jaka jest
śliczna.
- Jakie masz wady?
- Daj spokój, Carter.
- Powiedz. -Kaczki zawtórowały mu kwakaniem. Pewna, że z
niej szydzi, zajrzała mu w oczy. Nie
znalazła w nich jednak kpiny, tylko wyzwanie, a kiedy Carter
rzucał jej wyzwanie, musiała odpowiedzieć.
- Jestem nijaka. Całkowicie i rozpaczliwie nijaka. Mam za wąską
twarz, za mały nos i nudne oczy.
Wlepił w nią wzrok.
- Nudne? Kpisz sobie? Twoja twarz i nos też są w porządku. Czy
zdajesz sobie sprawę, jaka to dla mnie przyjemność móc na ciebie
patrzeć, po tym, jak przez cały tydzień musiałem patrzeć na inne
kobiety?
- nie zrażony brakiem reakqi, Carter ciągnął dalej.
- Wyrosłaś na piękną kobietę, Jessico. Być może jako dziecko
byłaś nieciekawa, ale już nie jesteś dzieckiem, a to, co nazywasz
nijakością, to po prostu szczera, świeża uroda.
- Po co mi mówisz takie rzeczy? - spytała z niedowierzaniem.
- Bo to prawda.
- Ani przez chwilę w to nie wierzę. - Wstała, rzuciła kaczkom
resztę chleba i ruszyła do domu. - Po prostu chcesz mi się
podlizać, żeby spodobał mi się twój projekt. - Złożyła torbę i
wsadziła ją do kieszeni.
Carter dogonił ją po chwili, chwycił za koński ogon i łagodnie,
choć stanowczo przyciągnął do siebie. Poczuła jego ciepły
oddech na skroni.
- Gdybym ci się chciał podlizywać, tobym po prostu robił swoje i
nie wtykał nosa w inne sprawy. Ale nie potrafię. Nie potrafię też
siedzieć i słuchać, jak się oczerniasz. Bardzo mi się podobasz.
Dlaczego nie chcesz w to uwierzyć?
Jessica oddychała szybciej poruszona jak zawsze jego bliskością.
Opuściła oczy, koncentrując się na jego koszuli. Nie było w niej
nic szczególnie zmysłowego, czego nie dało się powiedzieć o
łagodnie piżmowym zapachu jego skóry.
- Nie należę do kobiet, które podobają się mężczyznom -
wyjaśniła słabym głosem.
- Czy to kolejna złota myśl twojego byłego męża?
- Nie. To efekt trzydziestu trzech lat obserwacji. Mężczyzni nie
oglądają się za mną. Nie oglądali się i nie będą się oglądać.
- Kobiety, za którymi mężczyzni się oglądają, te świetnie
zrobione i wystrzałowo ubrane, nie są tymi, których pragną.
Nazwij to jak chcesz, ale mężczyzni pragną łagodniejszych
kobiet. Ty taka jesteś. I ja ciebie pragnę.
- Możesz sobie wybrać najlepsze kobiety w mieście.
- I wybrałem ciebie. Czy to o niczym nie świadczy?
- O tym, że przechodzisz jakiś etap. Nazwijmy to...
- uniosła wzrok, żeby wzmocnić wymowę swych słów
-  zróbmy jednej pani frajdę po starej znajomości". Na wpół
rozgniewany Carter przyciągnął ją bliżej,
aż przylgnęła do niego.
- To obrazliwe, Jessico. - Jego ciemne oczy płonęły tuż przed nią.
- Czy nie możesz zaufać moim słowom? Czy skłamałem ci
kiedykolwiek? - Gdy nie odpowiadała, wyręczył ją. - Nie.
Mówiłem być może rzeczy okrutne czy niesłuszne, ale tak w
danym momencie czułem. Już ustaliliśmy, że jestem draniem.
Ale przyznaj chociaż, że szczerym. - Krew pulsowała mu coraz
szybciej, gdy jej krągłości przylegały do jego ciała. - Byłem
szczery w słowach i w czy-
nach. - Zniewolił jej usta, nim zdążyła je otworzyć w proteście i
pocałował ją z namiętnością, która mogła być zarówno
pożądaniem, jak i gniewem. Jessica poddała się natychmiast.
Nawet gdyby próbowała, nie mogłaby utrzymać zaciśniętych ust.
Powinna być zaszokowana, że jego język wdarł się między jej
wargi, a tymczasem była jedynie zdumiona odczuwaną
przyjemnością.
Czekała ją niespodzianka. Carter zakończył pocałunek dużo
wcześniej, niżby tego pragnęła. Nie ochłonęła jeszcze, gdy on
oderwał jej rękę, kurczowo ściskającą jego koszulę, i opuścił na
nabrzmiały rozporek swoich dżinsów.
- W żaden sposób - powiedział ochryple - w żaden sposób nie
mógłbym tego udawać. - Wyrwał mu się niski jęk, przycisnął
wargi do jej szyi.
Jessicę oszołomiły dowody jego podniecenia, a potem to, że jego
żar wciąż narastał. W mięśniach jego rąk i nóg wyczuwała
delikatne drżenie.
Nie, tego, co wyczuwała, nie można było udawać. Kręciło jej się
od tego w głowie. Poczuła się miękka i kobieca i zapragnęła
bliżej poznać moc swojej dłoni. Nieświadomie zaczęła go
gładzić. Zamknęła oczy. Odchyliła głowę, a jej wolna ręka
prześlizgnęła się po napiętych mięśniach jego barków. A kiedy
uświadomiła sobie swoje własne łaknienie, wygięła się ku niemu.
Carter wydał z siebie niski, gardłowy jęk. Odrywając jej dłoń,
objął ją ramionami i przycisnął do siebie z całych sił.
- Nie ruszaj się - ostrzegł głosem jak osypujący się piasek. - Nie
ruszaj się. Daj mi chwilę. Chwilę.
Drżenie narastało, kiedy przyciskał ją mocno do siebie, ale
Jessica nie była pewna, czy to ona drży, czy
on. Na miękkich nogach, dygocząc, była mu wdzięczna, że
trzyma ją tak mocno. Bez tego na pewno osunęłaby się na trawę i
błagałaby, żeby ją wziął.
I to był największy szok. Sen mogła sobie wytłumaczyć. Ale to
nie był sen. Znajdowała się w ramionach Cartera i nie tylko
rozkoszowała się tym, lecz pragnęła czuć go w głębi samej siebie.
Taka była prawda, nie mogła już się okłamywać.
Rzecz w tym, oczywiście, jak rozumieć to żarliwe pragnienie
jego ciała. Ta chwila, wiedziała, minie. Gdy Carter zapanuje nad
swoimi zmysłami, uwolni ją, a może nawet wezmie za rękę i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •