[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymawiac  yale , jak nazwa szkoly.
- Yale. - Blair przestala krecic pierscionkiem, a kaciki ust uniosly jej sie w usmiechu. - Yale.
No jasne!
S i N wreszcie to sobie wyjasnili
Skoro Blair juz sie wyniosla, nie bylo powodu, zeby nie zaprosic do siebie Nate'a.
- Hej - powiedzial, gdy Serena przywitala go w drzwiach. To bylo dziwne uczucie, zobaczyc ja
znowu w starych katach. Ale tez mile.
- Hej. - Pocalowala go w policzek.
Wziela od niego przemoczony trencz i powiesila w szafie na plaszcze. Jego szara koszulka z
Abercrombie wygladala na znoszona i miekka. Serena nie mogla sie doczekac, kiedy jej dotknie.
- Przepraszam, ze tak to wyszlo na tamtej imprezie - powiedziala.
Kiedy teraz o tym myslala, nie rozumiala, dlaczego nie pocalowala Nate'a w Sun Valley.
Zwlaszcza ze juz byla naga.
Cóz, najwyzej znowu bedzie musiala sie rozebrac, prawda?
- Nie szkodzi.
Nate chyba na cos czekal. Na przyklad na wyjasnienie, dlaczego go zaprosila.
Podeszla do niego. Stala boso na zimnej, drewnianej podlodze. Miala na sobie tylko cieniutka,
bawelniana podkoszulke i dzinsowa minispódniczke. Zadrzala, troche z zimna, ale przede wszystkim z
nerwów. Nate potarl jej nagie rece.
- Nate? - zapytala Serena, wpadajac mu w ramiona. Czula jego oddech na twarzy. Och, Natie.
- Wiesz, ze zawsze bylismy dobrymi przyjaciólmi i zawsze doskonale sie rozumielismy, i zawsze
moglismy na siebie liczyc, nawet kiedy sprawy naprawde zle sie ukladaly?
- Yhm - odparl chrapliwym glosem Nate, nadal rozcierajac jej ramiona.
- 119 -
- A nie moglibysmy po prostu byc razem?
Nate przestal ja glaskac. Jak mozna odmówic najsliczniejszej dziewczynie w calym
wszechswiecie, która jest w dodatku najlepszym przyjacielem. I praktycznie rzuca sie czlowiekowi w
ramiona? Moze gdyby ja leciutko pocalowal i powiedzial delikatnie, ze nie jest im to pisane...
pochylil sie i bardzo niepewnie pocalowal ja w usta. To byl mily, slodki, niewinny pocalunek.
Ale Serena nie szukala niczego slodkiego i niewinnego, chciala prawdziwej milosci.
Odwzajemnila pocalunek zarliwie, jak ktos, kto czekal bardzo, bardzo dlugo. Zlapala Nate'a za reke i
pociagnela do swojego pokoju.
- Ej - odezwal sie Nate, stajac w progu. - Blair nadal tu jest?
- Ej... - Serena puscila jego dlon. To nie moze byc prawdziwa milosc, skoro Nate jest
zakochany w kims innym. Westchnela i opadla na lózko, usmiechajac sie smutno do sufitu. - Blair
wyprowadzila sie z powrotem do domu.
- Och. - Nate usiadl obok Sereny. Dotknal jej ramienia. - Wszystko w porzadku?
Serena usmiechnela sie szeroko. Nawet jesli Nate nie jest jej prawdziwa miloscia, nadal moze
byc jej kochanym misiaczkiem.
- Blair i Erik nie poszli na calosc - informowala go. Na pewno chcial wiedziec.
- Skad wiesz? - zapytal podejrzliwie.
Nie uszlo jego uwagi, ze Serena i Blair sie poklócily.
Serena obrócila sie na brzuch i schowala twarz w ramionach jak mala dziewczynka.
- Bo go zapylalam - odparla stlumionym glosem. - To mój brat, rozumiesz?
Nate nic nie powiedzial. Ulzylo mu, ale nie chcial tego okazac.
Uniosla sie na lokciach.
- Wiesz, ze cie kocham, Natie. Ale chyba obydwoje wiemy, kogo naprawde chcesz calowac.
Pokiwal glowa i odwrócil sie, zeby popatrzec przez mokra od deszczu szybe. Na dachu
Metropolitan Museum of Art przysiadl wielki ptak. Nate zastanawial sie, czy to jeden z tych sokolów
wedrownych, które lataly w okolicach Central Parku, budzac zdumienie przechodniów. Sokoly byly
eleganckie i piekne. Ich widok zawsze dodawal mu otuchy.
Polozyl sie obok Sereny i objal ja jak brat.
- Ja tez cie kocham - szepnal jej do ucha.
Serena usmiechnela sie i zamknela oczy. Wyobrazala sobie siebie i Nate'a, jak leza obok
siebie w jej pokoju w akademiku przy college'u, w którym w koncu wyladuje. Nigdy nie beda para,
ale co pewien czas beda sie spotykac, obejmowac i calowac, tak po prostu, i zawsze to bedzie
absolutnie nieszkodliwe, ale Blair nie musi o tym wiedziec. W koncu przestana to robic - gdy Serena
- 120 -
wreszcie odnajdzie swoja prawdziwa milosc.
O ile to kiedykolwiek nastapi.
V ma wiecej talentu od calej komuny hipisów
Kiedy Vanessa wrócila do domu, Ruby, Gabriela i Arlo siedzieli skupieni przed telewizorem,
jedzac soje i pijac ciepla sake.
- Co jest grane? Myslalam, ze dzis wyjezdzacie.
Vanessa odstawila ciezka torbe ze sprzetem filmowym i zdjela przemoczona kurtke. Dopadla
ja niespodziewana ulewa.
- Niedlugo wyjezdzaja. - Ruby wylaczyla telewizor i cala trójka usmiechnela sie do niej
wyjatkowo nieszczerze.
- Jak minal dzien, kochanie?
Vanessa rozsznurowala martensy i zrzucila je z nóg. Tofu, papuga Ruby, zaskrzeczala w
klatce, jakby chciala ja ostrzec:  Cos sie swieci! Cos sie swieci!
Gabriela wstala i wygladzila dlonia zmarszczki na pieknie drukowanym rózowo - fioletowym
japonskim kimonie. Siwe warkocze miala upiete na czubku glowy.
- Co wlasciwie tu jeszcze robicie? - zapytala Vanessa. - Myslalam, ze dzis wyjezdzacie do
domu.
W odpowiedzi ojciec wysmarkal glosno nos. Mial na sobie sweter z czerwonej welny,
ewidentnie damski, z rekawami trzy czwarte i poduszkami na ramionach.
Vanessa podeszla do niego, przypatrujac sie uwaznie. Ojciec mial zaczerwienione oczy i twarz
w plamach.
- Zle sie czujesz, tato?
Arlo Abrams pokrecil glowa i znowu wydmuchal nos. Lzy poplynely mu po policzkach.
- Juz dobrze, kochanie - szepnela Gabriela, nie bardzo wiadomo do kogo.
- To twoje filmy - wybuchla w koncu Ruby. Nigdy nie potrafila usiedziec cicho. - Pokazalam
im twoje filmy.
Slucham?
Vanessa spiorunowala wzrokiem starsza siostre, z wscieklosci odebralo jej mowe. Polem Arlo
znowu wysmarkal nos. Zeby tylko nie dostal zawalu albo czegos takiego.
- 121 -
- Tato?
- Po prostu nie mielismy pojecia, ze jestes taka... artystka - powiedziala z wahaniem
Gabriela. - Zielonego pojecia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •