[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na sobie, świadczyło o wyrafinowanym smaku. Hillary
mogłaby przysiąc, że nie była to żadna z kreacji St. Etienne".
Spódniczka odsłaniała kolana, a St. Etienne" nigdy by sobie
na to nie pozwoliła.
Caroline zatknęła z powrotem maleńkie koreczki.
- Są urocze - powiedziała, chowając próbki do kieszeni.
- Dziękuję.
Hillary nie mogła oprzeć się myśli, że Carolina jest
dokładnie takim typem kobiety, o jakie powinna zabiegać St.
Etienne". Może ona zdoła przekonać Paula, by kupił perfumy
Hillary, jeśli jej się spodobają.
- Komponowanie perfum na życzenie klienta" -
odczytała Caroline z dyskretnie umieszczonego cennika. - Czy
wie pani, że jeszcze nigdy nie miałam perfum
przygotowanych specjalnie dla mnie?
- A więc trafiła pani we właściwe miejsce - uśmiechnęła
siÄ™ Hillary.
Umierała z ciekawości, by dowiedzieć się, jaką pozycję
zajmuje Caroline w St. Etienne". Nie wiedziała tylko, jak się
do tego zabrać.
- Kto przygotowuje dla pani perfumy?
- Sama to robiÄ™.
- Oczywiście. Powinnam była się domyślić, że pani
lansuje własne perfumy. Będę zaszczycona, jeśli zechce pani
stworzyć perfumy i dla mnie.
Hillary pomyślała, iż Caroline za wszelką cenę stara się
ukryć powód, dla którego się tu znalazła. Być może Paul
wspomniał o niej, a Caroline ma ją ocenić? Może to jakiś
kolejny sprawdzian? Postanowiła, że tak to potraktuje.
- Zobaczmy, jak spodobajÄ… siÄ™ pani te mikstury -
powiedziała. Podeszła do wystawionej w witrynie okna małej
palety zapachowej.
- Najpierw zaprezentuję pani kilka akordów
zapachowych.
- Co to takiego?
- To mieszanka kilku poszczególnych zapachów,
stanowiÄ…cych podstawÄ™ wszystkich perfum. Zobaczmy, co
pani najbardziej odpowiada - powiedziała Hillary, zanurzając
cienką bibułkę w fiolce z zapachem cytrusowym.
Caroline odrzuciła go, podobnie jak i kwiatowy. Hillary
zastanawiała się, czy robi to szczerze.
- Czy nie mogłabym zapoznać się z poszczególnymi
zapachami? - spytała Caroline lekko zniecierpliwionym
tonem.
- Są ich dziesiątki tysięcy - odpowiedziała Hillary.
- Przygotowując pani perfumy będę używała
oryginalnych surowców - powiedziała, wręczając Caroline
próbkę z grupy pochodzenia zwierzęcego.
- Mhm. Pachnie seksownie - skomentowała Caroline.
Hillary podsunęła jej próbkę z chypre'em.
- Wspaniałe - westchnęła Caroline przymykając oczy.
- To delikatny, ciepły i słodki zapach. Podobny do Miss
Dior". Proszę teraz spróbować tego - powiedziała Hillary
podając następną bibułkę.
- Znam to. Czuję drzewo sandałowe. Ale nie przepadam
za tym.
- To grupa zapachów orientalnych. Wywodzą się z tego
Youth Dew", Shalimar", Opium", Tabu" - wyjaśniała
nieco zaskoczona Hillary. - Dziwię się, że nie odpowiada pani
ten zapach, skoro podobał się pani chypre.
- Nie podoba mi się i już! - warknęła Caroline.
Hillary była tak zdumiona, że musiało to się odbić na jej
twarzy. Spokojniejszym tonem Caroline spytała:
- Nie ma pani czegoś lżejszego?
- Jedną z próbek, które pani zatrzymała, są Słoneczne
Skry". To lekkie perfumy - zauważyła Hillary mimochodem,
wręczając Caroline bibułkę z kompozycją z grupy
zielonych".
- Sosna - skonstatowała Caroline. - Aadne, ale nie chcę
pachnieć jak odświeżacz powietrza.
Hillary podała Caroline ostatnią próbkę, w myślach
przygotowując już dla niej nowoczesne, eklektyczne perfumy.
Entuzjastyczna reakcja Caroline po powÄ…chaniu aldehydowej
kompozycji bynajmniej jej nie zaskoczyła.
- Podoba mi się ich ostrość - powiedziała Caroline,
aprobująco kiwając głową. - Zwracają na siebie uwagę, po
czym jak gdyby siÄ™ wycofujÄ….
- Niczym Chanel N°5" - odparÅ‚a Hillary, oddzielajÄ…c
mieszanki, które podobały się Caroline, od pozostałych. - To
niezwykła kombinacja. Widzę, że chce pani perfum, które
wpierw nokautujÄ…, a potem stajÄ… siÄ™ Å‚agodne.
Caroline spojrzała na Hillary, udając zaskoczenie.
- Dokładnie tak! To pasuje do mojej osobowości.
Ciekawe, czy ktoś już badał zależność między osobowością a
upodobaniami zapachowymi?
- Z całą pewnością - zauważyła Hillary, zastanawiając się,
do czego Caroline naprawdÄ™ zmierza.
- Czy miała pani zamiar uczestniczyć z Paulem w
seminarium? - spytała.
- Nie tym razem.
Hillary z trudem siliła się na spokój. Liczyła, że Caroline
zdradzi coÅ› na temat swojej i Paula pozycji w St. Etienne".
Zamiast tego Caroline zaproponowała:
- Niech mi pani opowie o seminarium.
O niczym innym Hillary nie marzyła. Natychmiast z
entuzjazmem zaczęła informować ją o swoich planach,
upiększając je w miarę opowiadania. Nie odstraszał jej nawet
fakt, iż Paul okazał mierne zainteresowanie i byłby zdziwiony,
słysząc o jej pomysłach. Byłoby dobrze, gdyby Paul wziął
udział w seminarium, ale nawet bez jego uczestnictwa nie
zrezygnuje ze swoich projektów. Gdyby tylko udało jej się
zrobić wrażenie na Caroline, to może wstawiłaby się za nią u
Paula.
- Z pewnością pani wie, że Paul zainteresował się
seminarium - zwierzyła się, zadowolona, widząc zdziwienie
na twarzy drugiej kobiety.
- Ach, ten Paul - zaśmiała się perliście Caroline.
- To na pewno jeden z jego kolejnych kaprysów.
- Zmierzyła Hillary spojrzeniem od góry do dołu. Hillary
bardzo się nie podobało, że ktoś nazywa ją kaprysem.
- Poczyniliśmy już pewne plany.
I znów ten śmiech.
- Doprawdy?
- Tak. - Tym razem Hillary odpowiedziała tym samym
tonem.
- Co za pomysł! - Caroline pokręciła głową.
- Hillary, przysługa za przysługę. Proszę nie spodziewać
siÄ™ jakiejkolwiek pomocy finansowej ze strony St. Etienne".
- Dlaczego?
Caroline z uwagą studiowała swoje paznokcie.
- Bo Paul sam na gwałt potrzebuje gotówki. Hillary nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]