[ Pobierz całość w formacie PDF ]

CIA...
Nagle doznał olśnienia. CIA!
Czy to nie CIA oskarżano o spowodowanie zamachu stanu, który obalił prezydenta
Makariosa na Cyprze?
W tym czasie Brenda znajdowała się na Cyprze. Wysłał przecież list do Nikozji na
kilka dni przed zamachem stanu. Odnalazł klucz do zagadki!
Powierzona jej tajna misja polegała na udziale w zamachu stanu, który obalił
prezydenta republiki cypryjskiej. Nie ona oczywiście organizowała zamach. Nie wyobrażał
sobie Brendy w tej roli. Ale na pewno była łącznikiem między CIA i cypryjską gwardią
narodową. To łatwe, kiedy się przemierza świat w imieniu biura podróży.
Ale że sprawa cypryjska była daleka od uporządkowania (dzienniki ciągle
informowały obszernie o starciach między Grekami i Turkami), zmuszono Brendę, żeby tam
pozostała. Bardzo proste. Wywiad. Oto fantastyczna pointa jego scenariusza! Dlaczego więc
nie pojechać do Bejrutu. Zamiast pisać do Brendy na bejrucki adres, jak sugerowała, po
prostu tam się wybrać i zobaczyć na własne oczy, jakiej działalności się poświęciła. Porozma-
wiać z nią, odkryć przyczynę. Bejrut nie leży wprawdzie na Cyprze, lecz w Libanie. Można
jednak sądzić, że Amerykanie nie pozwoliliby swojej agentce, skompromitowanej w zamachu
stanu, wałęsać się po Cyprze, gdzie ich własny ambasador został zabity. Tacy idioci nie są. I
to wyjaśnia, dlaczego Brenda nie jest na Cyprze, lecz w Libanie.
Przydała mu się wyobraznia scenarzysty. Dzięki niej odtworzył całą sprawę. Musi
jechać do Bejrutu, żeby doprowadzić do końca swój scenariusz.
W głębi duszy Patrick wiedział, że prawdziwy powód jego podróży to nieprzeparta
chęć zobaczenia Brendy. Nie miał złudzeń, ale nie chciał sam przed sobą się przyznać.
Harry Shulz odwiedzał już siódmego dentystę w Iskenderun. U pierwszych sześciu
spotkało go fiasko.
Po niepowodzeniu w podziemiach zamku, przypomniał sobie o informatorce Toniego
Parygorisa. Toni uważał, że z jej pomocą można dotrzeć do Barta Sealisio. Najpierw trzeba ją
odnalezć. Co o niej wiedział? Zachował rachunek znaleziony przy zwłokach Toniego. Prze-
czytał raz jeszcze: Miss Baricha Cloakman winna za leczenie zębów. Kwota 33 funty
cypryjskie (trzydzieści trzy). To wszystko.
Co mówił na temat leczenia Toni Parygoris? Dentysta zatruł ząb, miał wyjmować
nerw... Ale widocznie skończył leczenie. Inaczej Toni nie wypisałby tak wcześnie rachunku
albo też Baricha Cloakman miała jeszcze przyjść na jedną wizytę, ostatnią. Wtedy wręczyłby
jej rachunek napisany po angielsku (dentysta nie znał angielskiego, jak mówił Grek, i z tego
powodu on służył za tłumacza) przez Toniego Parygorisa. To by mogło znaczyć, że Baricha
Cloakman skończyła leczenie. Ponadto sprawa pochodziła z końca lipca, a teraz jest wrzesień.
Od tego czasu Baricha Cloakman miała mnóstwo okazji, żeby sobie dać wyjąć nerw z zęba,
jeżeli nawet dentysta z Kyrenii nie mógł skończyć leczenia z powodu lądowania oddziałów
tureckich.
Ale gdzie to zrobiła? Może właśnie w Iskenderun? A może ma także inne zęby do
leczenia?
Harry Shulz wiedział z własnego doświadczenia, że jak się raz postawi nogę u
dentysty, nie ma końca. Zastanawiał się ponadto, czy na ząb, po usunięciu nerwu, nie nakłada
siÄ™ przypadkiem korony. A to zajmuje czas.
Odwiedzając wszystkich dentystów w Iskenderun, miał więc szansę odnalezienia
Barichy Cloakman. Ale dziewczyny może nie być w tym mieście. Może pływać na pokładzie
jednego z jachtów Barta Scalisio. Mimo wszystko trzeba próbować.
U pierwszych sześciu dentystów przedstawiał się jako przyjaciel Barichy Cloakman.
Ale nie umiał jej opisać. Wiedział tylko, że jest ładna i mówi po angielsku. Tyle co nic.
Nawet w Iskenderun ten niejasny opis mógł odpowiadać wyglądowi wielu dziewcząt.
Nazwisko sugerowało, że jest Amerykanką, Angielką lub Kanadyjką, Australijką,
Nowozelandką. Otchłań...
Dentyści potrząsali głowami, udawali, że się zastanawiają i wyrażali żal: nie znali
panny Barichy Cloakman.
Po wizycie u piątego dentysty Harry Shulz był trochę zniechęcony. Ale przypomniał
sobie zdanie wypowiedziane przez Toniego Parygorisa:  Możliwe, że będzie musiała dać
sobie wyrwać dwa lub trzy zęby... . To przypomnienie dodało mu nadziei. Wtedy leczenie
byłoby dłuższe, po ekstrakcji nakłada się mostek...
U siódmego dentysty Harry ego powitał jakiś wyrostek. Z uśmiechem wskazał mu
drzwi do poczekalni w końcu korytarza. Z pokoju położonego między drzwiami wejściowymi
a poczekalnią dochodził świst maszyny do borowania. Drzwi były uchylone.
Harry Shulz podszedł bliżej. Stanął przed gabinetem dentystycznym i rzucił okiem do
wnętrza. Na białym stoliku leżała damska torebka. Harry zaobserwował wszystkie detale.
Torebka luksusowa, z krokodyla. U Hermesa musiałaby kosztować ze 300 dolarów.
Monogram, dwie duże złote litery :BC.
Harry nie wierzył własnym oczom; BC! Baricha Cloakman!
Odszedł od drzwi i nadział się na chłopaka. Uśmiechnął się do niego. Udał, że o
czymś zapomniał:
- Zaraz wracam - szepnął mu do ucha. Zrobił porozumiewawczą minę i wyszedł.
Na półpiętrze stanął, zapalił papierosa i spokojnie czekał. Trwało to kwadrans.
Usłyszał nad sobą zamykanie drzwi i stuk obcasów na stopniach. Ukazała się piękna
blondynka, w koszuli i spodniach, z krokodylową torebką na ramieniu. Harry sprawdził
monogram: BC.
Na jego widok zatrzymała się, potem przeskoczyła schodek. Wyciągnął ramię i
zagrodził jej przejście.
- Panna Baricha Cloakman? Drgnęła.
- Ja w sprawie pani starego długu. Uśmiechnęła się miło.
- DÅ‚ugu?
WyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni rachunek napisany przez Toniego.
- Za leczenie zębów w Kyrenii. Trzydzieści trzy funty cypryjskie. Przypomina pani
sobie?
Wzięła papier i ledwo rzuciła na niego okiem.
- Pamiętam.
Patrzyła zaciekawiona.
- Kim pan jest?
- Przyjacielem tego, komu opowiadała pani o swoich kłopotach.
Zmrużyła oczy.
- Nie musi pani teraz płacić. Pózniej. Chciałbym najpierw z panią porozmawiać.
- Na schodach?
- Nie. Chodzmy gdzieÅ›.
- Wykluczone.
- Dlaczego?
Wyglądała, jakby się nagle przeraziła.
- KtoÅ› na mnie czeka.
Umysł Harry ego zaczął intensywnie pracować. Kto na nią czeka? Barto Scalisio?
Nie. Mało prawdopodobne. Nie pokazuje się zwykle w mieście. Raczej obstawa.
Mogą zawiadomić szefa, że dziewczyna spotkała się z nieznajomym.
- Dziś wieczór? - zaproponował patrząc jej głęboko w oczy.
- DziewiÄ…ta, dziÅ› wieczór, w Güney Palas - szepnęła.
- Zna pan?
To była nazwa jego hotelu.
- Tak.
- W restauracji. Niech pan wybierze jakiś zaciszny kącik. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •