[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było, zanim zaczęły krążyć o niej te przeklęte
plotki.
To niemożliwe, żeby tamta nieśmiała dzie-
wczyna nagle stała się... dziwką. To plotki ją
zmieniły, a nie to, co zaszło między nią
a Jake em i resztą drużyny. Ktoś ją zranił
i wtedy zaczęła ukrywać swe uczucia, udając,
że tak naprawdę nie czuje nic.
Brady sam był w takiej sytuacji: zachowy-
wał się tak w stosunku do dziadka. Udawał,
że lubi przybijać podeszwy do butów całymi
dniami. Udawał też, że nic nie czuje do Eden.
Przypomniało mu się, jak ssała jego dolną
wargę, jak wpatrywała się w niego tymi
pięknymi niebieskimi oczami, kiedy siedziała
na nim, a on był głęboko w niej.
Lubiła go, tylko mu nie ufała. Nie ufała
żadnemu mężczyznie.
No to co? Ich związek nie opierał się na
Kobieta na chwilę 187
zaufaniu. Chciał tylko udowodnić samemu
sobie, że potrafi sprawić, żeby krzyczała z roz-
koszy, i osiągnął swój cel. Krzyczała, płakała,
błagała. To wszystko, czego od niej chciał. Nie
powinien żądać więcej.
Problem w tym, że chciał. Myślał o tym po
drodze do domu, do pustego łóżka, w którym
przekręcał się z boku na bok do samego rana.
Nie mógł o tym zapomnieć przez cały
następny dzień w fabryce.
Pragnął jej tak straszliwie, chciał, żeby mu
zaufała, żeby wreszcie odważyła się przed
nim rozebrać, chciał się nią zająć, nagą, bez-
bronną, ufną.
Przemyślenia przerwał mu nagły paro-
ksyzm bólu: uderzył młotkiem w kciuk. Zdał
sobie sprawę, że wali młotkiem w tę samą
podeszwę od piętnastu minut, a to wszystko
przez nią.
Myślę, że ten but ma już dość stwier-
dził Zeke, przyglądając mu się uważnie.
Tak, chyba masz rację.
Chyba coś cię gryzie. Zeke nie dawał za
wygraną. A może ktoś? Mitchell Jenkins
188 Kimberly Raye
widziała cię wczoraj w restauracji z Eden
Hallsey.
No i?
Podobno wyglądaliście jak starzy znajo-
mi. Ależ ona jest piękna.
O co ci chodzi? Brady nie był pewien,
dlaczego ta ostatnia uwaga tak go wytrąciła
z równowagi.
Kogo starał się oszukać? Wiedział dobrze,
dlaczego to go tak bardzo dotknęło. Był za-
zdrosny, piekielnie zazdrosny. Zachowywał
się jak głupi szczeniak.
O nic mi nie chodzi.
Musi ci o coś chodzić. Gdyby ci o nic nie
chodziło, nie komentowałbyś, z kim i gdzie
spędzam wieczory.
Myślę tylko, że to trochę dziwne.
Bo byłem w restauracji z piękną kobietą?
Bo byłeś w restauracji właśnie z tą piękną
kobietą. Wydaje mi się, że ona nie jest w two-
im typie.
A w czyim typie jest? Brady przerwał
pracę. Podszedł bliżej do Zeke a, który też
odłożył młotek.
Kobieta na chwilę 189
Słuchaj, najlepiej zapomnij o tej całej
rozmowie.
No, powiedz to. Brady zdawał sobie
sprawę, że przesadza, ale już nie mógł
więcej wytrzymać. Zeszłego wieczora wi-
dział, jak wszyscy mężczyzni wpatrywali
się w nią łapczywie, a teraz jeszcze uwagi
Zeke a. To było ponad jego siły. Szukał
zaczepki. No, dalej, powiedz to po-
wtórzył, podchodząc do Zeke a jeszcze bli-
żej. Zeke cofał się, aż potknął się, upadł
nadziewając się na gwózdz i rozciął sobie
rękę.
Daj spokój.
Nie odparł Brady, chwytając zdrową
dłoń Zeke a i pomagając mu się podnieść.
No, powiedz to wreszcie.
Słyszałem tylko, że miała do czynienia
z wieloma mężczyznami. Tak mówią. Nie
żebym sam kiedyś, zawsze byłem wierny
Mabel, kiedy byliśmy małżeństwem. Nawet
nie spojrzałem na inną kobietę. Ale słyszałem
o niej to i owo, kiedy pracowałem na ranczu
u rodziców Mabel.
190 Kimberly Raye
Brady ścisnął mocniej koszulę Zeke a
i przysunął jego twarz blisko swojej.
Nie wierz we wszystko, co ludzie gadają.
I nie rozpowiadaj plotek.
Co tu się dzieje? Głos Zachary ego
Westona przerwał ich kłótnię.
Brady wypuścił koszulę Zeke a, po czym
ogarnęło go zdumienie, bo zdał sobie sprawę,
że staruszek odezwał się do niego. W końcu
przemówił.
Odwrócił się do dziadka.
Zeke, wszystko w porządku? Idz do
pielęgniarki, niech ci to opatrzy rzucił staru-
szek, zanim odwrócił się i odszedł.
Brady już nie mógł tego wytrzymać. Nie
miał już sił, żeby znosić tak długo milczenie
dziadka.
Nie mógłbyś przynajmniej powiedzieć
dzień dobry? wypalił bez zastanowienia.
Starszy człowiek zatrzymał się.
Choć raz odezwij się do mnie zwrócił
się do niego Brady błagalnym głosem. Zrób
to dla mnie, proszę.
Przez chwilę miał nadzieję, że dziadek
Kobieta na chwilę 191
odwróci się do niego. Czas się zatrzymał,
Brady wstrzymał oddech, czekając na reakcję
człowieka, którego tak kochał. Jedno słowo,
kiwnięcie głową, cokolwiek.
Jednak Zachary Weston zachował milcze-
nie i wszedł do swojego biura.
Do diabła z tym.
Przepraszam za to, co powiedziałem
powiedział Zeke, który cały czas stał obok.
Nie miałem na myśli nic złego. Chciałem cię
tylko ostrzec.
Już nie trzeba było ostrzegać go przed Eden
Hallsey. Nie stanowiła zagrożenia, bo ich
romans właśnie się skończył. Ostatni sobotni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]