[ Pobierz całość w formacie PDF ]

droga bez końca.
Tam, gdzie szli zbocze zdawało się być coraz mniej pochyłe. Ziemia
skrzypiała pod stopami jak pył wulkaniczny. Wciąż zdążali dalej i teraz Arren nawet
nie myślał o powrocie, ani o tym w jaki sposób wrócić. Nie przyszło mu do głowy, aby
się zatrzymać, choć był bardzo zmęczony. W pewnej chwili próbował myślami o
domu rozproszyć odrętwiającą ciemność, zmęczenie i przepełniającą go grozę. Nie
mógł jednak przypomnieć sobie, jak wygląda światło słońca czy twarz matki. Nie
pozostawało nic innego, jak tylko iść dalej. I szedł dalej.
Naraz pod stopami poczuł równy grunt. Idący obok niego Ged zawahał się.
Wówczas Arren też stanął. Długie pochyłe zbocze właśnie się skończyło. Nie było
dalszej drogi. Nie było potrzeby iść dalej.
151
Ursula K. LeGuin - Najdalszy brzeg
Znajdowali się w dolinie, dokładnie u podnóży Gór
Bólu. Pod nogami mieli skały, a wokół leżały krągłe głazy. Były szorstkie
niczym żużel, jak gdyby ta wąska dolina była wyschłym łożyskiem płynącej tu
niegdyś rzeki, lub strumieniem dawno wystygłej lawy, spływającej z wulkanów, które
wyniosły w górę swe czarne bezlitosne szczyty.
W tej wąskiej czarnej dolinie Arren i Ged stali nieruchomo jak pozbawieni celu
zmarli, wpatrujący się w nicość. Z lekkim strachem Arren pomyślał: czyżbyśmy zaszli
za daleko. Zdawało się to nie mieć wielkiego znaczenia.
Wyrażając głośno myśli chłopca Ged powiedział:
- Zaszliśmy za daleko, aby wrócić. Mówił cicho, ale otaczająca ich bezmierna
ponura pustka nie zdołała całkowicie stłumić brzmienia głosu, które trochę ożywiło
Arrena. Czyż nie przyszli tutaj, aby spotkać się z tym kogo szukali?
Jakiś głos w ciemności powiedział:
- Zaszliście za daleko.
- Tylko za daleko może być wystarczająco daleko - odpowiedział mu Arren.
- Doszliście do Suchej Rzeki - odezwał się znowu głos. - Nie możecie wrócić
do kamiennego muru. Nie możecie wrócić do życia.
- Nie tą drogą - powiedział Ged w ciemności. Arren z ledwością mógł go
dojrzeć, choć stali obok siebie. Góry, u stóp których się znajdowali, zasłaniały połowę
światła gwiazd, tak, że zdawało się, iż koryto Suchej Rzeki jest samą esencją
ciemności. - Lecz poznamy twoją drogę.
Nie było odpowiedzi.
- Spotykamy się tutaj jak równy z równym, Cob. Jeśli jesteś ślepy, to zważ, że
my również znajdujemy się w ciemności.
Znowu żadnej odpowiedzi.
Nie możemy cię tutaj skrzywdzić. Nie możemy cię zabić. Czego się boisz?
- Nie boję się - odezwał się głos z ciemności. Potem powoli, połyskując blado
światłem, pełzającym po lasce Geda, pojawił się mężczyzna. Stał w górze rzeki, w
pewnej odległości od nich pomiędzy wielkimi, niewyraznymi masywami okrągłych
głazów. Wysoki, szeroki w ramionach i długoręki. Podobny był do tej postaci, która
ukazała się im na plaży i na wydmie Selidoru, lecz dużo starszy. Jego włosy były
białe i zmierzwione nad wysokim czołem. I tak w królestwie śmierci, ukazał się duch
Coba, nie spalony ogniem smoka, nieokaleczony - a przecież ułomny: jego oczodoły
były puste.
152
Ursula K. LeGuin - Najdalszy brzeg
- Nie boję się - powtórzył. - Czegóż może bać się zmarły? - Roześmiał się.
Jego śmiech zabrzmiał tak fałszywie i niesamowicie w tej wąskiej kamiennej dolinie u
stóp gór, że Arrenowi przez chwilę zaparło dech w piersiach, lecz tylko mocniej ujął
miecz, i słuchał dalej.
- Nie wiem, czego może bać się zmarły. Z pewnością nie śmierci. A jednak
myślę, że ty się jej boisz, znalazłeś przecież sposób, aby od niej uciec.
- Znalazłem. %7łyję. Moje ciało żyje. - Stwierdził mężczyzna.
- Nie najlepiej - odparł sucho mag. - Czar iluzji może ukryć wiek, lecz Orm
Embar niezbyt dobrze obszedł się z twoim ciałem.
- Mogę je uzdrowić. Znam sekrety uzdrawiania i młodości, nie tylko zwykłe
zaklęcia iluzyjne. Za kogo mnie bierzesz? Tylko dlatego, że nazwano się
Arcymagiem, uważasz mnie za zwykłego wioskowego czarodzieja? Mnie, jedynego
ze wszystkich magów, który znalazł Drogę Nieśmiertelności, drogę, której nikt inny
nigdy nie odnalazł?
- Może my jej nie szukaliśmy - odparł Ged.
- Szukaliście. Każdy z was. Szukaliście jej i nie mogliście znalezć. Dlatego
mówiliście mądre słowa o pogodzeniu się i o równowadze między życiem i śmiercią.
Lecz to były tylko słowa - kłamstwa służące ukryciu waszej porażki i waszego strachu
przed śmiercią. Jaki człowiek nie chciałby żyć wiecznie, gdyby mógł? A ja mogę.
Jestem nieśmiertelny. Uczyniłem to, czego ty nie zdołałeś uczynić i dlatego jestem
twoim mistrzem. Wiesz o tym. Czy chciałbyś wiedzieć, jak tego dokonałem
Arcymagu?
- Chciałbym.
Cob zbliżył się o krok. Arren zauważył, że chociaż mężczyzna nie ma oczu, to
jednak zachowuje się nie tak, jak prawdziwy ślepiec. Cob bowiem zdawał się
dokładnie wiedzieć, gdzie stoi Ged i Arren. Był świadom obecności ich obu, chociaż
ani razu nie odwrócił głowy w stronę Arrena. Musiał posiadać jakiś czarodziejski drugi
wzrok, zdolność słyszenia i widzenia jaką miewają przesłane obrazy ludzi i wywołane
zjawy. Coś co dawało mu świadomość obecności Geda i Arrena, choć nie mógł to
być wzrok.
- Byłem na Paln - powiedział do Geda - po tym jak ty w swej dumie myślałeś,
że upokorzyłeś mnie i dałeś mi nauczkę. Och rzeczywiście dałeś mi nauczkę, tylko
nie taką o jakiej myślałeś! Powiedziałem sobie wtedy: Widziałem śmierć i nigdy się z
nią nie pogodzę. Niech cała głupia natura idzie dalej swoją głupią drogą, lecz ja
153
Ursula K. LeGuin - Najdalszy brzeg
jestem człowiekiem - lepszym od natury, ponad naturą. Nie pójdę tą drogą, nie
przestanę być sobą! Tak postanowiwszy sięgnąłem znów do Wiedzy Pelnish lecz
znalazłem tam tylko ślady i cienie tego, czego potrzebowałem. Przekułem to i
przetworzyłem - uczyniłem czar - największy czar, jakiego kiedykolwiek dokonano.
Największy i ostatni!
- I czyniąc ten czar umarłeś?
- Tak, umarłem. Miałem odwagę umrzeć, odnalezć to, czego wy, tchórze,
nigdy nie mogliście odnalezć - powrotną drogę ze śmierci do życia. Otwarłem drzwi,
drzwi które były zamknięte od początku czasu. Teraz swobodnie przychodzę do tego
miejsca i kiedy chcę, wracam do świata żywych. Ja, jedyny spośród wszystkich ludzi
wszystkich czasów, jestem Panem Dwóch Krain. Te drzwi, które otwarłem są otwarte
nie tylko tutaj, lecz również w świadomości żywych ludzi. W najgłębszych
nienazwanych miejscach ich jestestwa, gdzie wszyscy jesteśmy jednym w ciemności.
I ci, którzy żyją, wiedzą o tym i przychodzą do mnie. Zmarli też muszą przychodzić -
wszyscy bez wyjątku, gdyż nie utraciłem magii żywych. Kiedy im każę, muszą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •