[ Pobierz całość w formacie PDF ]
serce skacze jej w piersi.
- Jak zwykle, z ciebie! - odparła Indianne.
Zrobił do niej minę i uśmiechnął się. Jego spojrzenie musnęło Marię,
która poczuła miłe igiełki w karku. Czy może wstać i poprosić go o
chwilę rozmowy na osobności? Nie, wtedy wszyscy będą zadawać py-
tania. Zwłaszcza Hansine.
Dorte poczęstowała go ciastkiem i zamienili kilka słów, po czym 01av
wyszedł.
- Przepraszam, muszę na chwilę... - powiedziała Maria, wstając.
- Ja chcę z tobą! - pisnęła Kristine, zamierzając zsunąć się z krzesła.
- Nie, siedz spokojnie. Mama musi do wychodka -szepnęła.
Pospieszyła na zewnątrz. Na schodach stanęła bezradnie i rozejrzała się,
lecz nigdzie nie dostrzegła Olava. Zupełnie, jakby zapadł się pod ziemię.
Gdzie mógł się podziać?
Właściwie naprawdę musiała pójść do wychodka. Szybko wyszła, ale
nadal nigdzie nie dostrzegała Olava. Zaklęła pod nosem i poszła w
kierunku domu. Podwórze było błotniste, więc musiała ostrożnie stawiać
stopy. Ach, jakże się cieszyła na nadejście wiosny! A właściwie lata, z
jego kwiatami polnymi, ptaszkami, słońcem, zapachem świeżo skoszonej
trawy...
- Nie wejdz w kałużę! - rozległ się nagle obok niej głos 01ava.
- Ależ mnie przestraszyłeś! - zawołała, czując, jak jej policzki zmieniają
kolor.
- Szukałaś mnie? - spytał. Stał aż nazbyt blisko.
115
Ujął ją za łokieć, co sprawiło, że poczuła ciepłe iskry idące przez ciało.
- Tak. - Musiała odchrząknąć kilka razy, by móc dobyć głosu. - Chciałam
z tobą porozmawiać.
- No to rozmawiaj!
- Czy to prawda, że... znalazłeś ukochaną w Kabelvaag? -
wypowiedziawszy to, poczuła się tak zdyszana, jakby długo biegła.
- Od kogo to słyszałaś? - spytał, nadal się uśmiechając.
- Czy to ważne?
- Tak.
- Od Jakoba.
01av zaśmiał się głośno.
- Nie bierz zbyt poważnie tego wariata. Coś zauważy i dośpiewa resztę.
- A więc to nic poważnego?
- Nie, ale przecież mogę rozmawiać z ludzmi, a niekoniecznie od razu się
z nimi żenić!
Maria poczuła ogarniającą ją ulgę. Miała ochotę go objąć i podziękować!
- Czy tylko o to chciałaś mnie spytać? - spytał prowokacyjnie.
- Nie - odparła. - Ale o tym nie możemy tu rozmawiać. Czy możesz
przyjść do mnie dzisiaj wieczorem, gdy już położę Kristine?
Spojrzał na nią badawczo.
- Zapowiada się poważnie - stwierdził.
Nie odpowiedziała, przeniosła tylko wzrok w dal, by na niego nie patrzeć.
- Przyjdę, gdy skończę w oborze.
- Dziękuję. - Zebrała spódnice. - Muszę wracać. Pobiegła do domu. W
korytarzu wyrównała oddech
i zerknęła w lustro, zanim odważyła się wejść do salonu.
110
Kobiety siedziały z robótkami, gawędząc swobodnie. Hansine zerknęła
na Marię.
- Długo cię nie było - zauważyła.
- Rozmawiałam z 01avem - odparła szczerze i usiadła.
- Tak?
- A to takie dziwne? - rzuciła Maria tonem ostrzejszym, niż zamierzała.
Zauważyła, że pozostałe kobiety zerknęły na nią ze zdziwieniem.
Pochyliła się i wyjęła swoją robótkę z worka.
- Nie, nie dziwne. Nie to miałam na myśli - powiedziała Hansine.
Maria uśmiechnęła się do niej. ' - 01av i ja dorastaliśmy razem -
wyjaśniła, choć sama nie wiedziała, dlaczego. Jakby się próbowała
bronić...
Hansine już nie odpowiedziała, tylko odwzajemniła jej uśmiech. Ale
zaraz zapytała, pochylając się nad stołem:
- Jak ty robisz piętę, Mario?
- O co ci chodzi? - zdumiała się Maria.
- Będzie mocniejsza i lepsza, gdy ją zrobisz tak, jak ja. - Pokazała gotową
skarpetę.
- Możliwe, ale ja się nauczyłam w ten sposób. Hansine odwróciła się do
Indianne, ale ona dziergała coś dla dziecka. Popatrzyła na robótkę Dorte.
- Spójrz, Dorte robi tak, jak ja!
Maria poczuła, że się aż gotuje ze złości, ale postanowiła zacisnąć zęby i
nic nie powiedzieć.
- Każdy ma swoje sposoby - skomentowała Indianne spokojnie,
wyciągając przed siebie spuchnięte nogi. - Kristine, kochanie, mogłabyś
przynieść mi zydelek?
Kristine, zadowolona z zadania, zaraz go przyniosła. Rozmowa potoczyła
się dalej o ciąży Indianne.
Wszystkie wstały niemal równocześnie, żegnając się. Maria pochwaliła
Dorte za ciastka i kawę, no i za sam pomysł spotkania.
117
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparła Dor-te, machając ręką. -
Chciałabym tylko mieć więcej czasu na takie spotkania. Następnym
razem będą to może chrzciny u doktorostwa!
Indianne wstała z trudem, wzdychając ciężko.
- Ucieszę się, gdy już przyjdzie na świat...
Maria spojrzała na nią uważnie. Może przyjaciółka ma zbyt dużo wody w
ciele? Pamiętała, że Ane kiedyś coś na ten temat mówiła. Ale przecież
Indianne, żona lekarza, była w najlepszych rękach.
- Może będzie ich dwoje! - zażartowała. Indianne pokręciła głową.
- Nie, tylko jedno. Torstein osłuchał brzuch i słyszał jedno serduszko.
Może za to będzie duże? - powiedziała, krzywiąc się.
Na pewno się boi, pomyślała Maria.
- W każdym razie to będzie chłopiec - wtrąciła Hansine. - Widzę to po jej
spiczastym brzuchu.
- Nie mów tak - rzuciła ostro Maria.
- Dlaczego?
- Matka może się tak nastawić, że się poczuje zawiedziona, gdy urodzi się
dziewczynka.
Indianne zaśmiała się w głos.
- Nie, możesz być pewna, że nie będę zawiedziona. Dla mnie to nieważne,
chłopiec czy dziewczynka, byle było zdrowe i dobrze rosło.
Maria zawstydziła się. Pochyliła się, by pomóc Kristine się ubrać.
- Wiem, że tak uważasz. Ale tak nie powinno się mówić Zabrzmiało to
słabo i Maria żałowała, że się w ogóle odezwała. Cała Hansine! Zawsze
sprawiała, że ludzie czuli się przez nią beznadziejnie. Maria ponownie
wzięła Dorte za rękę i podziękowała.
Gdy już miała wychodzić, Indianne odciągnęła ją na bok.
112
- Chcę ci coś pokazać. Poczekajmy, aż będziemy same.
Maria pokiwała głową i czekała, aż pozostałe kobiety wyjdą. Kristine
siedziała cierpliwie na schodkach na poddasze, pogryzając ciastko.
Wreszcie zostały same. Przyjaciółka spojrzała na nią poważnie.
- Co masz przeciwko Hansine?
- Nic takiego - skłamała Maria, unikając jej zagniewanego wzroku.
- Znam cię na tyle dobrze, że nie musisz mi kłamać! Maria zrozumiała, że
nie uda jej się wykręcić.
- Nie pamiętasz, jak ona zachowywała się w szkole? Indianne pokręciła
głową.
- A co to ma do rzeczy?
- Hansine była i jest nie do zniesienia, wie i umie wszystko lepiej niż inni.
Indianne prychnęła, ale zaraz się uśmiechnęła.
- Chyba zbyt dużą wagę przykładasz do tego, jaka ona była jako dziecko.
Czas wszystko zmienia, także Hansine.
Maria odetchnęła głęboko.
- Cieszę się, że się polubiłyście. Poza tym dziękuję za zaproszenie, było
bardzo miło.
- Nawzajem! - uśmiechnęła się Indianne. - Dobrej drogi do domu!
Maria pokiwała jej dłonią i wyszła.
Kristine spała już od dłuższego czasu. Na ławie stał ^czajnik z wodą,
gotów do postawienia na ogniu, gdy przyjdzie Olav.
Maria chodziła niespokojnie po kuchni, często podchodząc do okna i
wyglądając na podwórze. Gdzież on się podziewa? Wiedziała, że
obrządek w oborze już dawno się skończył. Czyżby zapomniał o ich
umowie,
119
a może mu się nie chciało? Ogarnęło ją zwątpienie, nawet chciała zacząć
sprzątać ze stołu. Może za wcześnie nakryła? Na stole stała miska ze
świeżo posmarowanymi masłem i posypanymi cynamonem naleśnikami
lefse, a w niebiesko-białej salaterce leżała czekolada. Nagle się
zawstydziła, że aż tak się postarała. Czy on nie robił uników, gdy pytała o
tę kobietę z Kabelvaag? Ogarnęło ją złe przeczucie, że on żywi do kogoś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]