[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nigdy nie była zbyt zajęta, aby wysłuchać ludzi - czy to wysokiego,; czy
niskiego stanu - którzy przyszli zwierzyć się jej ze swoich kłopotów. Księciu
wciąż brzmiały w uszach słowa ojca: Takie kobiety już dziś się nie rodzą".
Jednak obowiązek był obowiązkiem i książę, przechodząc teraz przez salę
balową, skierował się w stronę, gdzie obok swojej matki stała lady Millicent
Clyde. Wyglądała rzeczywiście bardzo pociągająco. Anita stwierdziła to już
wówczas, gdy wszyscy zgromadzili się przed kolacją w srebrnym salonie.
Suknia lady Millicent uszyta była z białej koronki, zmarszczonej gęsto od
samej talii, który to fason, wylansowany przez cesarzową Eugenie, uważano
za szczególnie odpowiedni dla młodych dziewcząt. Oczy miała błękitne, a
włosy połyskujące złociście, tak jak książę oczekiwał od swojej przyszłej
żony.
- Czy mogę mieć przyjemność zaprosić panią do tańca? - zapytał.
Mówiąc to spodziewał się, że błękitne oczy lady Millicent zapłoną
blaskiem podniecenia, które zawsze dostrzegał w oczach kobiet, gdy prosił je
na parkiet. Ale ona zaledwie skinęła głową, za to hrabina odrzekła
skwapliwie:
- To będzie zachwycające, mój drogi książę. Przekona się książę, że Mili
jest doskonałą tancerką:
- Jestem tego pewien - odrzekł krótko.
W tej chwili orkiestra zagrała walca Offenbacha i książę powiódł lady
Millicent na środek sali. Przy tej okazji stwierdził, że ma ona odpowiedni
wzrost, co zastrzegł sobie w stosunku do osoby, która miałaby nosić diamenty
Ollertonów i pięć rzędów orientalnych pereł, należących niegdyś do
maharadży Indii. Przodek księcia, jeden z pierwszych generalnych
gubernatorów, kupił perły - jak się dziś wydawało - za bezcen i każda kolejna
księżna uważała je za nadzwyczaj twarzowe. Perły trzeba nosić na nagiej
skórze - mówiono, toteż chętnie ozdabiały dekolty klejnotami, które często
nazywane były królewskim okupem".
- Mam nadzieję, że dobrze bawi się pani w Ollerton, lady Millicent - zagaił
książę, gdy zaczęli krążyć po wypolerowanym parkiecie.
- Tak, dziękuję.
Jej odpowiedz była konwencjonalna, a głos jakby pozbawiony życia.
- Pewien jestem, iż uważa pani dekorację sali balowej za niezwykłą i
muszę przyznać, że mnie także zaskoczyła, gdy ujrzałem ją po raz pierwszy.
- Wygląda bardzo ładnie!
- Czy nigdy nie była pani w Wenecji?
- Nie.
Książę stwierdził z rosnącą irytacją, że rozmowa się nie kleiła. Mimo to
wytrwale kontynuował:
- Uważam to miasto za wyjątkowo piękne. Jak sądzę, mówiono pani
zapewne, że jest doskonałym miejscem, by spędzić w nim miesiąc miodowy.
Ku jego zaskoczeniu lady Millicent zesztywniała i zgubiła krok. Następnie
rzekła:
- Sądzę, że kanały czynią je bardzo niezdrowym.
- Wszystko zależy od tego, w której części Wenecji się mieszka - odparł
książę. - W pobliżu laguny jest korzystniej ze względu na przypływy.
- Mimo to nie chciałabym pojechać do Wenecji.
Sposób, w jaki lady Millicent to powiedziała ostatecznie zamknął temat i
książę uznał, że jeśli ona nie ma ochoty rozmawiać, on także gotów jest:
milczeć. Wtem dostrzegł matkę obserwującą go z drugiego końca sali i
postanowił uczynić jeszcze jeden wysiłek.
- Ojciec pani ma kilka znakomitych koni - powiedział. - Czy lubi pani
jezdzić konno?
- Nieszczególnie.
- A więc, co pani lubi?
Lady Millicent wyraznie się zawahała, po czym rzekła:
- Całkiem... sporo rzeczy.
Gdyby byli małżeństwem, w tym momencie pragnąłby nią potrząsnąć.
Zamiast tego rzekł z wyrazną ironią:
- To niewątpliwie wiele wyjaśnia!
- Nie mogę pojąć, dlaczego miałoby to księcia... interesować.
Słowa te zabrzmiały ledwie dosłyszalnie, a jednak do niego dotarły. Uznał
za niemożliwe, aby Clydeshire'owie nie wiedzieli, po co zaproszono ich do
Ollertón. Hrabiostwo bywali tu przedtem przy wielu innych okazjach i musieli
zauważyć, że w przyjęciach, które książę wydawał, nigdy nie uczestniczyły
młode niezamężne dziewczęta. Ale teraz zaproszenia wysłała jego matka, co
powinno wyjaśnić każdemu, kto jak hrabina zna zasady życia towarzyskiego,
z jakiego powodu przyjęcie zostało zorganizowane. Książę pomyślał również,
że hrabina, widząc rywalki swojej córki, powinna dojść do tego samego
wniosku co on: lady Millicent była zdecydowaną faworytką w wyścigu.
- Czy w tych okolicznościach jest możliwe, aby niczego nie powiedzieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]