[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziewczęcia jest jej skromność, a ty jej nie posiadasz jeszcze mniej niż kultury. %7łe na osiedlu są o
tobie plotki, że bierzesz amfę, kwas, zadajesz się z nie tymi, co trzeba. %7łe ogólnie jesteś skończona,
że mnie wycieńczasz moralnie i mentalnie. %7łe jeśli chodzisz tu jeszcze wypindrzona w jej koszulę
nocną, w jej szmatki, to ma dla ciebie śmierć w męczarni. Więc się zabieraj szybko, jak nie chcesz
nam dwojgu narobić problemów, żółtych papierów. Musiałem powiedzieć jej: matko, o nic się nie
martw. Magda śpi li jedynie w komórce, w piwnicy, przyniosła własną żaluzję i wygospodarowała
sobie tam nieduży kącik, gdzie ma grzałkę. Tam śpi, naszych przedmiotów, banknotów nie tyka.
Magda milczy, lecz nagle wybucha. Chorobliwą formą. Całkiem nieczytelną. Formą
pośrednią między kaszlem a gniewem. Zaczyna zbierać swe piekło, paski, majtki niczym
błyskawiczna segregacja śmieci. Jest wyraznie jadowita. Mówi: twoja stara też ma nasrane równie
jak ty, jest równie umysłowa. Na osiedlu mówią o niej, że położyła sobie na wasz dom panele od
Ruskich i że te panele, ten siding już wkrótce w najbliższym czasie się wam odklei.
Wtedy naciąga rajtuzy, które gdzieś zapodziała. Oczka pociera palcami, jakby mogły od tego
zarosnąć i by nie było ich widać. Spogląda na mnie niby że współczująco i mówi: bo ruski ten
siding. I ten siding się zjebie z wielkiej wysokości. Mordując całą rodzinę. Wez sam sobie pomyśl. I
lepiej tą panele zrywaj póki czas. Ja cię, Silny, ostrzegam. Potem będzie grill w ogrodzie, wszystko
cacy, żeberka z Hitu, twa stara pochyla się nad grillem z pogrzebaczem, twój bracki z podręcznym
26
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
kompletem przypraw. I, Silny, wtem wszyscy pochylacie się nad grillem patrząc w niego jak w
objawienie, jak w zaćmienie słońca. Atu jeb, jeb, jeb, lecą panele wam na te genetycznie posrane łby
jak jakieś jebnięte meteoryty, księżyce czy planety z nieba. Jeden na twego brackiego. Za dilerkę, za
jego egoizm, utratyzm, przelecenie Arlety i jej potem zostawienie, porzucenie na pierwszym
przystanku. Za trzymanie piątki z Ruskimi. Jeb mu w głowę. I do szpitala na oddział zakazny. Lub
lepiej zamknięty od razu. Jeb! Kolejny w twą matkę. Za ploty, za całego Zeptera, w którym robi
interes i niezłą kaskę. Za bandyckie ceny w horrendalnym solarium. Za całe zło, za zniszczenie
naszej, Silny, miłości. Jeb. I na oddział.
Wtedy Magda, gdyż widzi że mimo milczenia z mej strony jestem już podjuszony do reakcji,
robi przepraszający uśmiech, lecz jednocześnie jadowity. Jak gdyby chciała mi powiedzieć: sorry,
Silny, że masz taką rodzinę, co ci robi siarę na całym mieście. Ja ci nic na to nie poradzę. Możesz
się najwyżej nie pokazywać, możesz się schować. Ponieważ wśród normalnych nie ma dla ciebie
szans. Ogólnie to łazi po mieszkaniu. Kłapie stopami po linoleum. Rozpaczliwa. W samych
majtkach.
W twego psa kolejny panel. Jeb! W sam łeb. Gdyż to jest nienormalny patologiczny pies, on
ma tylko brzuch. Zero nóg, zero rąk, szczątkowa głowa. Jak cała twa rodzina.
To mówiąc, Magda przynosi z łazienki szczoteczkę do zębów mojej matki, naciska sobie na
nią pasty i szczytując w bezczelności szoruje swe nie do końca udane zęby. Lecz to nie koniec tej
mowy, gdyż mimo oporów stawianych jej przez czynność mycia zębów, ona dalej gada. Mówi teraz
tak, a jest to kulminacyjny gwózdz w jej programie. A ostatni panel jebnie w ciebie, Silny. Byś
wiedział, jak na ciebie pluję, jak cię wcale nie kocham. Byś wiedział prawdę o sobie. Iż jesteś nikim,
brudem pod paznokciem mym. Który mam za przeproszeniem gdzieś. Gdyż nie tylko to, że byłeś
takim wymoczkiem, że zapędziłeś mnie w historię z dzieckiem. Co już jest mniejsze zło, gdyż nawet
może Klaudia czy Dona, Nikola czy Markus nie będą twym dzieckiem, tylko moim, a ty umrzesz,.
Nieważne czy chłopiec czy dziewczynka. Bardziej o to, że usiłowałeś mnie zabić, że celowałeś we
mnie nóż. %7łe nie było w tobie wyrozumiałości dla mego zejścia. Bo twoja lewicowa dusza jest cała
zasrana wzdłuż i wszerz.
Wypowiadawszy te słowa, Magda spluwa na wykładzinę pianę z pasty.
Co za pasty używałaś do mycia zębów? - mówię do niej na to patrząc, gdyż nagle
uświadamiam sobie cały dramatyzm, całą rozpaczliwość i denerwuję się do reszty. Mów, kurwo
nędzo. Tej po prawo, czy tej po lewo? Ona odpowiada, że już nie całkiem pamięta, jako że ma ostry
zjazd i bym się jej dzisiaj nie dobierał do psychiczności. Bo ona jest w strzępach.
27
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
Bo ta pasta po lewo była wielkanocna. Jak jej użyłaś, to zabiję jak psa, mówię do niej. Za
zniewagę zasad, konstytucji mego mieszkania. I za zniewagę mej matki. Jaka by ona nie była, dobra
czy zła, szyldu Zepter czy szyldu P.S.S Społem. Bo matka jest matką, a ja ją kocham jak własną. I
nic ci do tego. Tu masz swe całe piekło, torebkę i twe skundlone szmaty, tu masz swój przenośny
świat. Tu masz, to ci rzucam na klatkę schodowe niczym kość psu, byś wiedziała gdzie twe miejsce
w życiu. Skamlij. Skamlij jak pies. Mnie już nie ruszysz. Mam ważniejsze sprawy do roboty.
Po czym to mówiąc wypycham ją dość okrutnie, dość brutalnie za drzwi Gerda
automatycznie zamykające. W niespełna rajtuzach. Jest to z mej strony złe, nielojalne, przyznam.
Lecz wyprowadzenie mnie z równowagi równa się śmierć w spazmach. I ona to poniesie. Wszystkie
za to konsekwy. Takim czy innym sumptem. Czy lewym, czy prawym.
* * *
Arleta, przechylając się przez bar, jest, szczerze mówiąc, dość pijana. Niczym egzotyczne
zwierzę o spuchniętej twarzy. Robi balona z gumy, który pęka zakrywając jej swą różową strukturą,
jej twarz. Po czym go zdejmuje, zjada na powrót. Jest niczym symbol konsumpcjonizmu. Zjadłaby
wszystko, by wyjadła do ostatniego okruszka cały świat i porzuciła niczym zniszczone opakowanie
foliowe. By wypaliła wszystkie do cna papierosy z paczki naraz, gdyby tylko mogła je gdzieś
umieścić w sobie i podpalić. Zlad po drinku zlizałaby z blatu.
W ręku ma zatkniętą fajkę o nazwie Viva, którą sięga swych ust z wyrazem twarzy dość
nietęgim. Mówi do mnie tak: słuchaj, Silny, mam do ciebie jedno pytanie na stronie. Ja mówię: wal
dalej. Ona na to: czy mi powiesz, co się zaszło naprawdę między tobą a Magdą? Ja mówię, że
gówno jej do tego. Ona na to, że i tak to wie bardzo dobrze, więc nie muszę jej nic wcale mówić, bo i
tak wie. Ja na to: no to co, co między nami zaszło według ciebie? Ona mówi: mogłeś jeszcze
wszystko zmienić, wszystko naprawić, gdy byliście nad morzem i Magda chciała z tobą być.
Wszystko mi się wyspowiadała. Lecz ty byłeś zazdrosny i ona rankiem, budząc się w twym
mieszkaniu, gdzie ją przyprowadziłeś podstępem, powiedziała sobie w duchu, że nie może z tobą
być. Tak również postąpiła. I jest to twoja zasługa, co chciałam usłyszeć od ciebie, Silny.
Kładę sobie rękę na twarz. Gdyż dobrze się stało, że jej dziś tu nie ma, jej włosów
szmacianych, jej głosiku ptasiego, jej śmiechu niby sypiącej się kobiety na klimaksie. Bo by dziś
już na pewno nie uszła z życiem na sucho. Patrzę za nią, by jakby co ją zabić, zniszczyć. Muzyka,
światła, neony. Tymczasem nie ma jej nigdzie, więc rozglądawszy się mówię Arlecie: gdzie Magda?
Ona mówi, gdyż widzi moje wkurwienie nieczęste, krańcowe: z Lolem na działkę pojechała.
28
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
Na jaką działkę to mi już nie powie. Drży, bym nie pojechał tam i ich dwojga naraz nie zabił
jednym ciosem. Nie zdusił i podeptał im twarzy własną stopą. Nie zakopał pod altanką wbiwszy w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amkomputery.pev.pl
  •