[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjaciel umiejscowił ich na ganku swojego domu, gdzie oboje czuli się swobodnie.
Wybrałeś najgorszy czas, Cross.
Na widok podchodzącego Connora Aidan potarł się po karku.
Jakkolwiek złe miałem przypuszczenia, rzeczywistość jest jeszcze gorsza.
Nagle ich uwagę przykuło skrzypienie prowadzących na ganek schodów i
ujrzeli podchodzącego przedstawiciela Starszyzny. Kaptur skrywał jego tożsamość,
ale kiedy Connor zobaczył, że Aidan sztywnieje, stanął w gotowości. Niestety zbyt
pózno.
Zanim zdążył się zorientować w sytuacji, szata opadła, a spod niej wyłoniły się
Koszmary.
Rozdział piętnasty
Connor zobaczył, że Aidan wyciąga miecz z zawieszonej na plecach pochwy.
On sam wyjął sztylet z torebki na udzie i ruszył do walki.
Gotował się z wściekłości, a jego mięśnie pulsowały chęcią rozerwania wroga
na strzępy, aż ryknął z furią na kłębiące się wokół Koszmary. Wypełniony
wściekłością i frustracją ryk był tak przerażający, że spłoszone Koszmary zaczęły się
rozpraszać, niektóre tak przestraszone, że rozpadły się w cuchnący proch. Piszczały
dziecięcymi głosikami, co wywołało u Aidana taką furię, że Connor zatrzymał się w
pół ciosu i patrzył na przyjaciela z podziwem. Nie przypadkiem Aidan Cross był
najlepszym Mistrzem Miecza gdy przychodziło do wymachiwania ostrzem, był
niepokonany.
Koszmary zaczęły się wycofywać, kłębiąc się podstępnie wokół nich.
Nabuzowany agresją Connor doskoczył do cienistych form, torując sobie drogę
sztyletem. A stojący u jego boku Aidan walczył z taką zaciętością, jakiej Connor nie
widział u niego od wielu lat.
Dzieląc uwagę pomiędzy Aidana i Koszmary, Connor nie zauważył, że nie byli
już sami. Zanim zrozumiał, co się działo, stało za nimi tysiące Starców z
wyciągniętymi mieczami. Wkrótce całą porośniętą trawą polanę wypełniło morze
postaci w szarych kapturach i Koszmarów, z którymi walczyli. Rozprzestrzeniali się
jak rosnąca plama, otaczając ganek i cały dom.
Connor nie mógł zrozumieć, co się działo, ale w tej chwili nie miało to
znaczenia. Obchodziły go tylko Koszmary, chęć zabicia każdego z nich. Z pomocą
Starszyzny był to osiągalny cel.
W każdej bitwie przychodzi moment, gdy wiatry pomyślności zmieniają
kierunek. Każdy Mistrz Miecza potrafi instynktownie rozpoznać taki moment.
Przychodzi do niego w postaci zastrzyku adrenaliny, przypływu sił, zapachu
zwycięstwa.
Właśnie w tym momencie triumfu Starszyzna wykonała ruch. Poruszając się
niczym jeden organizm, Starcy wspięli się na schody i otoczyli Aidana morzem
wyciągniętych ramion. Odciągnęli go od niebezpieczeństwa. Kapitan walczył jak
obłąkany, ale nie był w stanie przeciwstawić się przeważającej liczbie napastników.
Connor zaryczał z frustracji i strachu o przyjaciela, ale nie mógł nic zrobić, uwikłany
w walkę z pozostałymi Koszmarami. Nie mógł się odwrócić, nie mógł przyjść z
pomocą.
Pozostało mu jedynie kontynuować walkę i poprzysiąc prywatną zemstę.
Lyssa wpatrywała się w otwartą w dłoniach książkę i włożoną w nią karteczkę.
Kocham cię.
Nigdy wcześniej nie widziała pisma Aidana, ale nie miała wątpliwości, że
napisane pewną ręką litery były jego dziełem. Jak sam Aidan, pismo było piękne i
zamaszyste, z ostrymi kątami.
Płakała i wodziła palcem po liniach słów. Myślał, że zostając z nią, narazi ją na
niebezpieczeństwo. Z miłości do niej był gotów zrezygnować z własnego szczęścia.
Aidanie& Otarła łzy i zacisnęła pieść na medaliku. Nie musisz robić tego
sam, nie pozwolę ci odejść bez walki.
Z głębokim westchnieniem odsunęła się od stołu i poszła na górę do łóżka.
Zamknie oczy i będzie się modlić, żeby przejść do Zmierzchu i go ocalić. Nie miała
pojęcia, co mogła dla niego zrobić. Spędziła niemal całe życie ukryta przed
Starszyzną i Koszmarami, ale teraz nie miała wyboru, musiała stawić im czoła. Nie
mogła zostawić Aidana w zawieszeniu z ciałem w jednym świecie, a świadomością
w drugim. Do tej pory ufała swojej intuicji i teraz też tak zrobi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]